Noc zdawała się szczególnie cicha. Wilcza Łapa przeniosła się do legowiska uczniów, gdzie teraz sypiała i gdzie miała swoje posłanie. Leżała zwinięta w kłębek, a lekki nocny wietrzyk przedostający się przez liście mierzwił jej długie futro. Miała przymknięte oczy i starała się zasnąć, ale zbyt dużo myśli wirowało jej w głowie. Wtedy usłyszała pociągnięcie nosem - najpierw jedno, potem drugie, aż w końcu zaczęło być szybkie i zduszone, jakby ktoś bardzo próbował się uspokoić i nie zbudzić przy tym nikogo. Wilcza Łapa uniosła brodę znad łap i rozejrzała się po legowisku. Bok siostry drgał nierównomiernie, ona sama miała wciśnięty pysk głęboko w mech. Twarz Tajgi diametralnie zmieniła się w łagodny. Cicho poderwała się z posłania i podeszła do trzęsącej się siostry. Dyszała, wyraźnie powstrzymywała panikę. Miała szybki oddech, a klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Zauważywszy starszą siostrę, Róża podniosła głowę, ale Wilcza Łapa uciszyła ją gestem i wskazała na wyjście z legowiska. Różana Łapa podążyła za siostrą, a gdy wyszła na świeże powietrze, zaciągnęła się chłodnym strumieniem tlenu, jakby z trudem przychodziło jej oddychać.
Z oddali Wilk widziała wartownika patrolującego teren. Błękitny Ogień. Od razu rozpoznała niebieskiego kocura. Przechadzał się wokół obozu, oglądając las z każdej strony, gotowy do zaalarmowania reszty w wypadku potencjalnego zagrożenia.
Dymna skupiła swój wzrok znów na siostrze. Zbliżyła się do niej i otuliła ją swoim ciepłym futrem i ogonem.
— Boisz się?
Różyczka pokiwała głową, wylewając z siebie gorzkie łzy. Starsza poczuła wilgoć na swoim futrze.
— Nie podoba mi się tu, Tajgo.
— Mi też. Ale rodzice wiedzą, co robią. Będzie dobrze.
— Chcę do domu.
— W Betonowym Świecie nie byliśmy już dłużej bezpieczni. Tutaj mamy ochronę klanu.
— Wolałabym umrzeć tam niż żyć tutaj.
— Nie jest źle. Poznałam już sporą część Wilczaków. Są osobliwi, ale da się z nimi porozmawiać. Przywykniesz.
— Zabiją nas...
— Nie zabiją, jesteśmy pożyteczni.
Szylkretka spuściła wzrok.
— Ty też jesteś — zaznaczyła zielonooka.
— Jestem do niczego. Nie nadaję się. Słyszałaś, co oni robią na tych treningach dla wojowników? Zabiją mnie. Nigdy nie dorównam im siłą.
— Skąd pomysł, że tylko siła jest pożyteczna? Jesteś kreatywna i bystra. Możesz ostrzegać przed niebezpieczeństwem.
— Albo każą mi rodzić dzieci — prychnęła. — Słyszałam, że zmuszają do tego kotki.
Westchnęła. Nie była w stanie okłamywać siostry i dobrze wiedziała, że siostra również nie da się okłamać. Przytuliła ją mocniej.
— Obiecuję, że jeśli będzie się dziać coś złego, uciekniemy stąd. Bez względu na to, co powiedzą rodzice.
Róża pokiwała głową.
— Dziękuję.
— Odpocznij. Rano czeka cię trening. Bielicze Pióro jest wymagająca?
— Wyrozumiała.
— Zatem nie masz się czym martwić. Chodź.
I tak wróciły do legowiska, chociaż jeszcze przez długi czas Tajga nie była w stanie zapaść w sen.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz