Słuchała kocura uważnie, na cały ten wywód o szukaniu kogoś w jego osobie jedynie jakoś lekko spuszczając powieki, w prawie to niezauważalnym uśmiechu. Nie mogła nie przyznać mu racji. Nadal gdzieś w głębi czuła niechęć, za każdym razem gdy patrzyła nie dość, że na czysto rude futro, to jeszcze na kogoś kogo szkolił morderca Węgielka. Tak czy inaczej nie miała zamiaru mówić tego na głos, przemilczając tą sprawę i dopiero odzywając się, kiedy Hiacynt zaczął mówić o, jaka nowość, swoich poglądach na temat polityki i tego co mogło być zrobione, a co nie. Różana z zainteresowaniem zerknęła na pysk kocura.
- Uważasz, że mimo zagrożenia ze strony Wilczaków, powinna zaryzykować poświęcenie nie tylko swoich żyć, ale również tych, którzy posiadają tylko jedno? - Spytała spokojnie, unosząc brwi, zaraz potem kierując wzrok przed siebie - Czasem lepiej odpuścić, niż doprowadzić do większego rozpływu krwi. Co, jeśli podczas tego zagrożenia, w szczękach przeciwnika znalazłaby się bliska ci osoba? Zaryzykowałbyś skok na ratunek, pomimo świadomości nikłej szansy na powodzenie, wiedząc, że to jedynie pogorszyłoby sprawę? Czasem jest lepiej zaczekać na odpowiedni moment. To, że poddano się na chwilę nie oznacza, że walka wciąż się nie toczy. Być może Tygrysia Gwiazda ma wiele żyć, jednak nie musi ich od razu się pozbawiać w bezsensownych skokach. W niektórych przypadkach wystarczy być cierpliwym. -Oh jeju, to chyba jedna z dłuższych wiadomości, jakie kotka wypluła z siebie przez ostatnie księżyce. Różana szczerze uważała, że walka nie toczy się tylko w starciu kłów i pazurów. Największą siłę ma tu umysł i cierpliwość, czas działający jednocześnie na korzyść i niekorzyść, którego trzeba umiejętnie wykorzystać. Jeśli rzuciliby się na oślep w wir swojego głupiego instynktu, skończyliby pewnie w jeszcze gorszej pozycji, z mniejszą ilością wojowników zdolnych podjęcia się walki. Natomiast kolejne słowa… Uh. Kotka wypuściła przez nos ciężko powietrze. Nie mogła teraz stwierdzić czy Hiacynt był słaby, czy po prostu młody i naiwny. Za mało widział, by móc wyrobić sobie konkretną opinię. Chociaż może to i lepiej?
- Były koty, które uważały, że Klan Burzy nie przetrwa bez ich władzy. Tak zwanej pomocy, jak to często lubią określać, stawiając się w dobrym świetle. Jedyne do czego to doprowadziło to do kolejnej fali cierpienia, którą potem trzeba było naprawiać, zanim znowu, kolejni, podobni do swoich poprzedników próbowali tego samego, ale nieco inną drogą. To samo można by powiedzieć o innych klanach. Tak zwana manipulacja. - Tu znów spojrzała na Hiacynta z ukosa, nie zmieniając jednak swojej wcześniejszej pozycji - W którą zdaje mi się, powoli wpadasz. Czy się mylę?
- Zacznę od tego, że w mym przypadku to twoje przywołanie prawdopodobnej sytuacji nie ma żadnego sensu. Jeśli uważasz, że w tym czymś, co kiedyś zwało się Klanem Burzy, znajdę jednego kota, który nie patrzy jakby zaraz miałby skoczyć mi do gardła, to jesteś w błędzie - Tu rudy zrobił chwilę przerwy, najpewniej się namyślając - Rzucanie się na wilczaków nie jest teraz dobrym pomysłem, lecz chociaż nasza ruda przywódczyni mogłaby sprawiać pozory próby walczenia o wolność, a nie siedzieć z podkulonym ogonem, czekając na to jaki następny rozkaz wyda przywódca Klanu Wilka. I wiesz, im bardziej rozmawiamy tym bardziej to zauważam. Różana Przełęczo, często wyciągasz złe wnioski z mych słów, chociaż słowo często nie oddaje tego w zupełności. Jeśli próbujesz wyciągnąć z mojego pyska słów, które wpasowują się w twoją bezsensowną teorię o tym, że popadłem w swego dawnego mentora, to próbuj dalej. Chwilowo Ci się to nie udaje, a robisz z siebie głupca. Od początku wiedziałem czego szukasz. - Ucho kotki drgnęło, kiedy ona sama wysłuchała całej wypowiedzi kocura. Interesujące, jak on potrafi przewidywać przyszłość i odczytywać koty! (wcale nie wypowiedziane z ironią). Niestety nieco się w tym przypadku pomylił. Nie całkiem, jednak nie był również blisko.
- Nie masz pojęcia, jak bardzo w porównaniu do dnia dzisiejszego Klan Burzy był chorym, splamionym mroczną puszczą miejscem. - mruknęła, na chwilę potem przerywając, pozwalając sobie na coś w rodzaju nikłego, krzywego uśmiechu - Chociaż pewnie dla ciebie byłoby wygodniej, pod rządami Piasek. I nie odczytuj tego w sposób, w jakim masz w zwyczaju. Mówię o grupie. - Wypuszcza szybko przez nos powietrze, w głowie mając Piasek plugawiącą ciało jej wujka. Być może Hiacynt nie wyrósł na rasistę, jednak po obozie wciąż tacy krążą, a on sam wydaje się żyć w tej swojej bańce, w której uważa, że wszystko krąży wokół niego i jego problemów. Nikt nie będzie wieczność mu czegoś wypominał. Będą pamiętać, lecz pamięć nie będzie tak żywa. I kotka doskonale mogła to potwierdzić na swoim przykładzie - Myślisz, że pozory by coś zmieniły? Wilczacy narzucili by nam tylko więcej ograniczeń. - Dodaje, odpowiadając najpierw na sprawę z wilczakami. Kocur za bardzo jest do przodu, za szybko chce coś zrobić i miała wrażenie, że działa pod chwilą impulsu, zamiast coś dokładniej przemyśleć i kierować się cierpliwością. Natomiast na słowa następne… cóż. Nieco ją to rozbawiło, jak bardzo dalej w to brnie, siedząc w tej swojej bańce.- Nie umiesz interpretować cudzych słów - zauważa po chwili, patrząc w stronę rudego z jakimś lekkim, niewyjaśnionym uśmieszkiem spod przymrużonych oczu - Czarnowron manipulował, a nie wpadał w manipulację. To chyba zakłada, że nie sugeruję odzwiercierlenia jego w tobie - Mruknęła nie zmywając z pyska poprzedniego wyrazu - Mogę cię nawet zapewnić, że o nim nie myślałam, zadając ci to pytanie. Czy to już przewrażliwienie?
- Przywołując koty, które dawno leżą już pod ziemią, nie wywołasz u mnie oczekiwanej reakcji. Jeśli jakiejś reakcji oczekujesz. - Hiacynt znów zrobił pauzę, po której zaczął kontynuować - Nie musisz udawać. Widzę dobrze, że próbujesz przykryć swe błędy tym, że kiedyś było gorzej. Niezbyt dobry pomysł Różana Przełęczo. Poza tym, naprawdę? Przewrażliwienie? To nazywasz przewrażliwieniem? Musisz odnowić sobie definicje pewnych słów, bo zaczynasz je mylić. Chyba zastępczyni nie powinna popełniać takich błędów, prawda? - A to ciekawe! Calico niemal prychnęła. Czy z rozbawienia, czy z jakiejś innej emocji. Rudzielec nie potrafił wyciągać lekcji, nie uczył się na historii, na błędach innych kotów. Miała wrażenie, że w ogóle nie słuchał tego, co do niego mówiła. Poza tym, jakie błędy? O czym on znowu mówił?
- Jak uważasz - odpowiedziała krótko, obojętnie wzrokiem kierując się gdzieś w dal na moment - Poza tym ciekawa hipoteza. Niestety błędna - Nie do jej obowiązków należała nauka Hiacyntu historii klanów, historii wszystkich śmierci ani nie miała ochoty tłumaczyć się jakiemuś pierwszemu lepszemu rudemu, bo i nawet nie miała z czego w jej oczach. Kiedyś może zrozumie, może nie, może nadal będzie siedzieć w tym swoim mniemaniu, że Różę odczytał. Jednak jak się okazało, kolejne słowa kocura tylko dodatkowo rozśmieszyły zastępczynię.
- A więc przeszedłeś do ofensywy. Czy atakowanie mnie przy byle błahostce przynosi ci radość? - Pyta głosem jakimś płytkim, spokojnym, może nawet nieco pozbawionym emocji, jedynie doprawiony szczyptą niby szczerej ciekawości - Nawet zabawny widok - Dodała już z lekko zauważalnym rozbawieniem, po czym wstała z ziemi szybko otrzepując się z resztek, gdy dostrzegła kątem oka znajomą sylwetkę Tygrysiej Smugi, chwilę później znikającą w swoim legowisku.
- Musisz mi wybaczyć, jestem zmuszona cię zostawić. - odparła, przechodząc za plecy rudzielca - Może do następnej rozmowy nauczysz się czytać zachowanie kotów.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
po wyzwoleniu
Klan Burzy był znowu wolny, tak jak wcześniej. Jedyne co ją niepokoiło, to ilość wojowników, terminatorów i kociąt. Ilość dorosłych cały czas malała przez ciągłe wojny, a młodych kotów nie przybywało. Zyskali starą medyczkę, lecz Gepardzia Łapa pomimo swojego wieku nadal nie ukończyła swojego treningu. Przebierała w zwierzynie, szukając wiewiórki, którą mogłaby zanieść Jeleniemu Puchowi, zanim koło stosu nie przemknął Hiacynt, na którym to zastępczyni zawiesiła na moment wzrok.
- Zdaje się, że miałam rację - mówi w jego stronę, z jakimś zadowoleniem w głosie. Czy Hiacynt już oprzytomniał, czy nadal tkwił w swoich przekonaniach?
<Hiacynt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz