Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Błękit siedziała, a właściwie leżała na śniegu i zastanawiała się co by tu robić. Gonienie rodzeństwa – już oklepane, ostrzenie pazurów o pniak – zbyt pospolite, drzemka – nudy, zwiedzanie obozu… Chwila! Zwiedzanie obozu? Tego Błękit jeszcze nie robiła! To mogło być ciekawe i pasjonujące! I… przecież Błękit nie odejdzie daleko. Nie wystawi nawet łapki poza granicę obozu, więc mama nie będzie musiała się martwić. Błękit nie będzie tylko kilka małych nie robiących nikomu różnicy minut…
Kotka skontrolowała gdzie jest Biała Sadzawka i zgrabnie, szorując brzuchem po ziemi, Błękit oddaliła się od mamy i swoich braci. Wciągnęła głęboko w płuca zimowe powietrze. Była wolna! Od razu skierowała się ku zagłębieniu pod wielkim płaskim kamieniem. Kotkę już od dawna intrygowało tamte miejsce. Po wejściu od razu wpakowała się w jakąś misternie ułożoną kupkę ziół. Błękit spojrzała na pobojowisko jakie za sobą zostawiła. Jeśli ktoś tu był na pewno dostanie niezły ochrzan! Nie miało już sensu ukrywanie swojej obecności, więc Błękit miauknęła głośno. Ku jej wielkiej uldze odpowiedziało jej tylko echo. A więc nikogo tu nie było! Kotka obrzuciła spojrzeniem resztę zawartości jamy, ale nie było tu nic godnego jej uwagi. Jakieś suszone kwiatki, zioła i liście, oraz posłanie z mchu. Zioła i kwiaty pachniały tak intensywnie, że Błękit, aż zakręciło w nosie. Pospiesznie wyszła z jamki. Niezadowolona pokręciła głową, ale jej mina rozjaśniła się widząc co znajduje się dalej. „Legowisko uczniów” pomyślała Błękit i przyspieszyła. Jeśli chce zobaczyć gdzie będzie spać już za kilka księżyców i zmieścić się w czasie, w którym Biała Sadzawka nie powinna się o nią martwić musi przyspieszyć. Śmiało przestąpiła przez próg, zapominając sprawdzić czy ktoś jest w środku. Błękit z podziwem oglądała wyłożone mchem dno i „sufit” z liści ostrokrzewu.
- Chyba nie powinno cię tu być?
- No, raczej nie. – Łaskawie przyznała Błękit. Po tym stwierdzeniu zaczęła się rozglądać za kotem który to powiedział.
Kotka skontrolowała gdzie jest Biała Sadzawka i zgrabnie, szorując brzuchem po ziemi, Błękit oddaliła się od mamy i swoich braci. Wciągnęła głęboko w płuca zimowe powietrze. Była wolna! Od razu skierowała się ku zagłębieniu pod wielkim płaskim kamieniem. Kotkę już od dawna intrygowało tamte miejsce. Po wejściu od razu wpakowała się w jakąś misternie ułożoną kupkę ziół. Błękit spojrzała na pobojowisko jakie za sobą zostawiła. Jeśli ktoś tu był na pewno dostanie niezły ochrzan! Nie miało już sensu ukrywanie swojej obecności, więc Błękit miauknęła głośno. Ku jej wielkiej uldze odpowiedziało jej tylko echo. A więc nikogo tu nie było! Kotka obrzuciła spojrzeniem resztę zawartości jamy, ale nie było tu nic godnego jej uwagi. Jakieś suszone kwiatki, zioła i liście, oraz posłanie z mchu. Zioła i kwiaty pachniały tak intensywnie, że Błękit, aż zakręciło w nosie. Pospiesznie wyszła z jamki. Niezadowolona pokręciła głową, ale jej mina rozjaśniła się widząc co znajduje się dalej. „Legowisko uczniów” pomyślała Błękit i przyspieszyła. Jeśli chce zobaczyć gdzie będzie spać już za kilka księżyców i zmieścić się w czasie, w którym Biała Sadzawka nie powinna się o nią martwić musi przyspieszyć. Śmiało przestąpiła przez próg, zapominając sprawdzić czy ktoś jest w środku. Błękit z podziwem oglądała wyłożone mchem dno i „sufit” z liści ostrokrzewu.
- Chyba nie powinno cię tu być?
- No, raczej nie. – Łaskawie przyznała Błękit. Po tym stwierdzeniu zaczęła się rozglądać za kotem który to powiedział.
<Jakiś uczeń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz