- Lśniące Słońce, nareszcie się obudziłeś! - zawołała, na co kocur uśmiechnął się łagodnie. Z początku był wręcz chorobliwie zazdrosny o swoje adoptowane rodzeństwo, czuł się zdradzony oraz uważał, że wraz z nieżywą już Cichą Łapą, został zastąpiony przez młodsze koty. Teraz jednak zmienił swoje podejście do znajdek i nawet polubił je. Nawet bardzo polubił. Dwie kotki i kocurek stały się kolejnymi kupami futra, które były dlań bardzo ważne.
- No witam, witam. A co cię tu do mnie przygnało, co? - zamruczał z lekka rozbawiony, liżąc swoją siostrę po głowie, na co ta z lekka skrzywił mordkę, ale otarła się o policzek starszego brata - Myślałem, że trenujesz z mamą - zdziwił się, gdy przypomniał sobie, że ta młoda istotka nie jest już bezbronnym kociakiem, ale aspirującą wojowniczką!
- Mama jest na patrolu, a ja nie mam co robić - odparła prosto, nawet się nie jąkając. Liliowy postawił uszy, przechylając lekko łeb na bok, zastanawiając się, co ma z nią zrobić. Wiedział, że to dzisiaj jego kolej na wyprawę po zioła. Sokole Skrzydło miał zostać w obozie i dopilnować, by każdy kot otrzymał pomoc medyczną, jeśli by tego potrzebował. W końcu jedna, Lśniący wpadł na pomysł wart niemalże nobla.
- Może pójdziesz szukać ze mną ziół, co? Zobaczysz, jak pracuje twój starszy brat, hm? - zaproponował, spokojnie czekając aż terminatorka zastanowi się i dopiero później mu odpowie, gdy podejmie dobrą dla siebie decyzję.
< Zimorodkowa Łapo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz