To już był szczyt bezczelności, jednakże Lisia Gwiazda nadal starał się trzymać swe nerwy na wodzy, dzięki czemu jeszcze nie rzucił się na swojego ojca. Owszem, kochał go, ale ukrywanie przed nim takiego faktu, było nad wyraz NIEWYBACZALNE!
Kocur na zmianę otwierał i zamykał pysk, jakby chcąc ułożyć sobie w głowie scenariusz rozmowy, na co rudzielec tylko wywrócił oczami. W końcu jednak zastępca odezwał się:
- Posłuchaj...To...To nie moja wina...Ja...
I to było na tyle jeśli chodzi o ich rozmowę - tak przynajmniej twierdził Lis, który aż zaśmiał się obłędnie na dźwięk słów syna Czereśni.
- Oh... a więc masz zamiar powiedzieć mi, że DWA TAKIE SAME KOCIAKI tak zupeeeełnie przypadkiem CHODZĄ SOBIE PO ŚWIECIE I NIE MAJĄ ZE SOBĄ NIC WSPÓLNEGO?! - ryknął, aż kilka kotów na zewnątrz przystanęło i spojrzało w stronę wejścia do leża przywódcy. Księżycowy Pył skrzywił pysk, kładąc po sobie uszy i strosząc sierść na ogonie
- Dasz mi to wyjaśnić czy nie?! - syknął, robiąc krok w stronę swego przybranego syna. Ten jedynie odsłonił bardziej zęby, po czym jednak odwrócił się doń plecami i ułożył na swym posłaniu z mchu.
- Po prostu WYJDŹ! - zawołał tak głośno, że aż gardło go zapiekło. Drugi z kocurów też chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie zrezygnował i tak jak kazał pierwszy, najzwyczajniej w świecie wyszedł.
Pręgowany prychnął z pogardą, chowając pysk w łapach. Niech nie myśli, że tak szybko mu wybaczy! Nie ma takiej opcji!
< Księżyc? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz