Obudził się, dopiero po dłuższym czasie postanowił otworzyć najpierw lewe oko, a kiedy zobaczył, że nie stoi nad nim Świetlisty Potok załamana po stracie swojej siostry. Migoczące Niebo zastępczyni Ciernistej Gwiazdy i siostra jego szylkretowej mentorki znikła jakiś czas temu. Z jednej strony cieszył się, że kotka znikła, ale z drugiej strony brakowało mu jej. Otworzył drugie ślepie i usiadł, rozpoczynając poranną toaletę, na którą nie zawsze miał czas. Przylizał płowe futro i wstał, wychodząc z legowiska przypominając sobie o porannym patrolu, do którego miał dołączyć. Nawet lubił patrole, jednak tych porannych Kasztanowa Łapa szczerze nienawidził, chociaż i tak były lepsze niż nuda w obozie. Czasami czekając na szylkretową, chodził odwiedzać żłóbek, w którym aktualnie przebywała dwójka kociąt- Zając i Wilk oraz ich młoda matka- Drżący Oddech. W legowisku terminatorów od dawna pozostawała taka sama ilość kotów. Ostatnio mianowania doczekała szylkretowa Kwitnąca Łapa, która przyjęła imię Kwitnąca Polana. Jeszcze Splątana Łapa i Sarnia Łapa przyjęli swoje wojownicze imiona brzmiące Splątana Myśl i Sarni Skok. Na ich miejsce do legowiska terminatorów wkroczyli Mokra Łapa i Szuwarowa Łapa oraz Niezapominajkowa Łapa. Ta ostatnia była liliową koteczką o półdługim futerku i zielonych oczach, zdaniem Kasztanowej Łapy nadawała się bardziej na medyka, ale to Ciernista Gwiazda decydowała o mentorach. Po chwili rozmyślań zauważył, że poranny patrol zbiera się przy wyjściu z obozu więc dołączył do jego członków. Poprowadzić patrol czarny cętkowany kocur, za nim wyruszyć miał jeszcze jeden terminator o kremowym futerku. Na końcu wyruszyła jeszcze pręgowana bengalsko kotka. Ledwo co wyruszali z obozu, a mu już nudziło się bardziej niż podczas opiekowania się starszymi. Słońce dopiero wstawało barwiąc niebo na pomarańczowawo-różowawy kolor, przymknął żółte oczy, by uniknąć uderzenie promieni wielkiej kuli ognia. Cały patrol skierował się w stronę Burzowego Drzewa odcinającego się na horyzoncie. Kasztanowa Łapa lekko machnął ogonem myśląc o tym, że mógłby teraz biec po rozległych łąkach należących do Klanu Burzy i Ciernistej Gwiazdy. Szybko doszli do strumienia będącego granicą z Klanem Nocy i Klanem Wilka. Woda płynęła jak zawsze, wartko, gdyby żółtooki wpadł do potoku raczej nie uszedłby z tej przygody żywcem. Koniec leśnego pasma był idealną granicą dla dwóch klanów, przez cały ten obszar czuli tylko oznaczenia zapachowe Klanu Burzy oraz nie wykraczające poza wyznaczone tereny oznaczenia zapachowe patroli Klanu Nocy. Przy granicy wyznaczonej strumykiem Klan Nocy również nie przesunął swoich oznaczeń zapachowy. Przy miejscu przeznaczonym do zgromadzeń także nikt nie przekroczył ustalonych dawno temu granic. Wkrótce doszli do Czerech Sióstr- wysokich dwukolorowych brzóz ustawionych koło siebie. Cała granica z klanem, któremu przewodził stary lider- Borsucza Gwiazda była taka jak zwykle. Nie było czuć ani widać żadnych śladów przekroczenia na stronę klanu Burzy. Wkrótce widział już Złotą Trawę i czarny pas asfaltu chowający się, gdzieś na horyzoncie. Zauważył kolejny strumyk, tym razem płynący pod Drogą Grzmotu. Niedługo później Sztormowe Niebo poprowadził swój patrol na Północne Zbocze, gdzie zauważył jakiś ruch ogona. Z nory wyskoczył mały królik najwyraźniej oddalający się od matki podobnie jak Niezapominajkowa Łapa. Przybrał pozycję łowiecką, po czym zaczął podkradać się do szarego stworzonka planującego powrót do ciepłej i bezpiecznej nory. Kocur wyprzedził zająca i wbiegł przed niego szykując się do biegu po białym puchu. Długo uchę stworzonko machnęło uszami i rzuciło się przed siebie próbując rozpaczliwej ucieczki. Dawny pieszczoch przyśpieszył do biegu tak szaleńczego, jak kilka księżyców temu. Szare zwierze szybko się zmęczyło, a w tym czasie terminator doskoczył do niego i zatopił w nim pazury czując jak rzuca się w jego uścisku. Wiedział, że starsi chodzą głodni, ta myśl napędziła go do jednego z pierwszych w jego życiu zabójstw. Zatopił zęby w szyi młodego zająca czując jak jego ciało nagle wiotczeje. Czy on coś upolował? Zakopał martwe ciało pod warstwa śniegu i dogonił patrol.
- Upolowałem zająca- pochwalił się Szałwiowej Łapie. Kremowy, jednak tylko prychnął i skrócił dystans z Pliszkowym Krokiem.
Zły kocur machnął ogonem i skulił uszy zdenerwowany zadowoleniem ledwo starszego od siebie terminatora. Po patrolu wzgórza zaczęli kierować się do obozu zaraz obok Drogi Grzmotu, kiedy przed ich oczami mignęło futro największego zająca, jakiego tylko widział w swoim krótkim życiu. Otworzył szerzej oczy i przybrał pozycję łowiecką, lecz dawny terminator córki liderki machnął ogonem dając znak starszym kotom i płowemu, by nikt nie rzucał się w pogoń za królikiem, ponieważ to on na niego poluje. Przybrał pozycję łowiecką i zaczął powoli skracać dystans do długouchego stworzenia. Zając zmarszczył swój nosek wyczuwając Szałwiową Łapę i rzucił się do ucieczki. Droga Grzmotu była coraz bliżej, a uczeń nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
- Szałwiowa Łapo!- krzyknął Kasztanowa Łapa, mając nadzieję, że coś dotrze do kocura mającego przed sobą zwierzynę mogącą wykarmić dużą część klanu. - Stój!
Wołany uczeń wojownika nic jednak nie słyszał, nikt z patrolu nie był w stanie go dogonić. Oddalił się zbyt od patrolu, przerażony Pliszkowy Krok rzuciła się przed siebie i starała się ratować kocurka. Bengalska usłyszała ryk potwora nadjeżdżającego z lewej strony kotów. Przybrany syn Czaplego Potoku rzucił się na dzieło dwunożnych nie słysząc neonowego potwora. Neonowo żółta skóra potwora odbijała od siebie promienie słońca jakby chcącego ratować młodego terminatora. Potwór niebezpiecznie zbliżał się do kocura biegnącego po asfalcie. Pliszkowy Krok stanęła przed Drogą Grzmotu, potwór zbliżał się w zastraszającym tempie. Kremowy pręgowany wyminął potwora, po czym rzucił się do pogoni, jednak potwór zjechał w stronę Szałwiowej Łapy i go potrącił. Ciało odskoczyło w bok, a potwór przyśpieszył i zniknął gdzieś daleko. Łzy czaiły się w jego żółtych oczach. Czy Szałwia żyje? Mimo wszystko nawet lubił krótkowłosego, czemu go nie potrąciło auto zamiast niego? Rzucił się po ciało terminatora ociekające krwią po drodze zaliczając upadek na nos, z którego popłynęła krew podobnie jak z poduszek łap zmęczonych szaleńczym biegiem. W międzyczasie upadł jeszcze na bok przez swoje skamieniałe ze strachu łapy. Przebiegł czarny pas asfaltu i chwycił kremowego za kark. Uczeń Deszczowego Poranku zaczął jęczeć, ale pomimo protestów kocura młodszy uczeń dalej go ciągnął. Wkrótce znalazł się obok patrolu i położył ciało przybranego syna Konwaliowej Rzeki na ziemi. Futro Kasztanowej Łapy zmieniło kolor na czerwony, w głównej mierze spowodowany krwią terminatora. Oddech młodego, bo zaledwie szesnasto księżycowego kocurka zaczął słabnąć.
- Musimy zabrać go do obozu- stwierdziła Pliszkowy Krok.- Zanim umrze.
Czy mógł zakończyć swój żywot? Czemu nie był medykiem? Zaczął żałować, że obrał wojowniczą karierę. Mógł go uratować! Zaczął lizać rany pręgowanego, nie wiedział co robić. Po kilku uderzeniach serca oddech Szałwiowej Łapy zupełnie zanikł. Cisza, nie oddychał. Zmasakrowany uczeń zmarł potrącony przed potwora. Wściekła Pliszkowy Krok przebiegła czarny pas i rzuciła się na chowającego się w krzakach królika, zabiła go i zabrała do martwego Szałwii. Czarny chwycił martwego kocura za kark i zabrał do obozu klanu Burzy. Po chwili drogi znaleźli się w obozie, gdzie Czapli Potok siedział obok Kwitnącej Polany. Cały klan spojrzał na patrol wracający z wielkim zającem i martwym uczniem. Sztormowe Niebo położył terminatora, a Pliszkowy Krok położyła zająca na stos zwierzyny.
- Szałwiowa Łapa zmarł potrącony przez potwora dwunożnych.- powiedział czarny kocur.
< Jak ktoś chce może odpisać >
- Upolowałem zająca- pochwalił się Szałwiowej Łapie. Kremowy, jednak tylko prychnął i skrócił dystans z Pliszkowym Krokiem.
Zły kocur machnął ogonem i skulił uszy zdenerwowany zadowoleniem ledwo starszego od siebie terminatora. Po patrolu wzgórza zaczęli kierować się do obozu zaraz obok Drogi Grzmotu, kiedy przed ich oczami mignęło futro największego zająca, jakiego tylko widział w swoim krótkim życiu. Otworzył szerzej oczy i przybrał pozycję łowiecką, lecz dawny terminator córki liderki machnął ogonem dając znak starszym kotom i płowemu, by nikt nie rzucał się w pogoń za królikiem, ponieważ to on na niego poluje. Przybrał pozycję łowiecką i zaczął powoli skracać dystans do długouchego stworzenia. Zając zmarszczył swój nosek wyczuwając Szałwiową Łapę i rzucił się do ucieczki. Droga Grzmotu była coraz bliżej, a uczeń nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa.
- Szałwiowa Łapo!- krzyknął Kasztanowa Łapa, mając nadzieję, że coś dotrze do kocura mającego przed sobą zwierzynę mogącą wykarmić dużą część klanu. - Stój!
Wołany uczeń wojownika nic jednak nie słyszał, nikt z patrolu nie był w stanie go dogonić. Oddalił się zbyt od patrolu, przerażony Pliszkowy Krok rzuciła się przed siebie i starała się ratować kocurka. Bengalska usłyszała ryk potwora nadjeżdżającego z lewej strony kotów. Przybrany syn Czaplego Potoku rzucił się na dzieło dwunożnych nie słysząc neonowego potwora. Neonowo żółta skóra potwora odbijała od siebie promienie słońca jakby chcącego ratować młodego terminatora. Potwór niebezpiecznie zbliżał się do kocura biegnącego po asfalcie. Pliszkowy Krok stanęła przed Drogą Grzmotu, potwór zbliżał się w zastraszającym tempie. Kremowy pręgowany wyminął potwora, po czym rzucił się do pogoni, jednak potwór zjechał w stronę Szałwiowej Łapy i go potrącił. Ciało odskoczyło w bok, a potwór przyśpieszył i zniknął gdzieś daleko. Łzy czaiły się w jego żółtych oczach. Czy Szałwia żyje? Mimo wszystko nawet lubił krótkowłosego, czemu go nie potrąciło auto zamiast niego? Rzucił się po ciało terminatora ociekające krwią po drodze zaliczając upadek na nos, z którego popłynęła krew podobnie jak z poduszek łap zmęczonych szaleńczym biegiem. W międzyczasie upadł jeszcze na bok przez swoje skamieniałe ze strachu łapy. Przebiegł czarny pas asfaltu i chwycił kremowego za kark. Uczeń Deszczowego Poranku zaczął jęczeć, ale pomimo protestów kocura młodszy uczeń dalej go ciągnął. Wkrótce znalazł się obok patrolu i położył ciało przybranego syna Konwaliowej Rzeki na ziemi. Futro Kasztanowej Łapy zmieniło kolor na czerwony, w głównej mierze spowodowany krwią terminatora. Oddech młodego, bo zaledwie szesnasto księżycowego kocurka zaczął słabnąć.
- Musimy zabrać go do obozu- stwierdziła Pliszkowy Krok.- Zanim umrze.
Czy mógł zakończyć swój żywot? Czemu nie był medykiem? Zaczął żałować, że obrał wojowniczą karierę. Mógł go uratować! Zaczął lizać rany pręgowanego, nie wiedział co robić. Po kilku uderzeniach serca oddech Szałwiowej Łapy zupełnie zanikł. Cisza, nie oddychał. Zmasakrowany uczeń zmarł potrącony przed potwora. Wściekła Pliszkowy Krok przebiegła czarny pas i rzuciła się na chowającego się w krzakach królika, zabiła go i zabrała do martwego Szałwii. Czarny chwycił martwego kocura za kark i zabrał do obozu klanu Burzy. Po chwili drogi znaleźli się w obozie, gdzie Czapli Potok siedział obok Kwitnącej Polany. Cały klan spojrzał na patrol wracający z wielkim zającem i martwym uczniem. Sztormowe Niebo położył terminatora, a Pliszkowy Krok położyła zająca na stos zwierzyny.
- Szałwiowa Łapa zmarł potrącony przez potwora dwunożnych.- powiedział czarny kocur.
< Jak ktoś chce może odpisać >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz