*bardzo dawno temu*
Słysząc jej pytanie o imię, postanowił na nie odpowiedzieć. Zapomniał, że się nie przedstawiał, a też nie pytał o te należące do kotki. Za bardzo wkręcił się w straszenie tego kociaka Bylicą, by się tym przejmować.
- Wypłosz - przedstawił jej się. - A ty, księżniczko?
- Jestem Blanka.
Widać było, że należała do pieszczochów. Ta nazwa brzmiała jak typowe imię dla kici zniewolonej przez Wyprostowanych.
- Miło poznać. Chcesz się może pobawić? Strasznie tu się nudzę. Bylica nie pozwala mi na zabawy, woli mnie obmacywać i lizać, ble - wykrzywił pysk z odrazą.
Dalej brnął w te głupoty, by umocnić negatywne wrażenie o starej kocicy w oczach kotki.
- Możemy - miauknęła, by zaraz stracić tą pewność. - Ale jak ci nie pozwala, to nie boisz się, że się dowie?
- Jesteśmy w dziurze. Jak nie będziesz krzyczeć, to się nie dowie - Po czym wskoczył na jej grzbiet, ciągając ją od razu za ucho.
Szczerze to dawno z nikim nie bawił się w taki sposób. Odkąd jego rodzeństwo zmarło był samotny i pozbawiony takiego dzieciństwa. Skaza za to było dziwne i czasem kusiło im wlać, jednak hamował się, bo czuł, że zrobiłby im poważną krzywdę.
- Krzyczeć? - nim zdążyła przekręcić łepek, już mogła poczuć na sobie jego ciężar i mokrość jego pyska na swoim uchu. - Aj! - pisnęła, by zaraz ugryźć się w język. Próbowała jakoś zrzucić z siebie kocurka i wyrwać się z jego paszczy.
Przycisnął ją mocniej do ziemi, czując się jak pan i władca. Memlał jej ucho, ciągając je, nie robiąc jednak kotce krzywdy. Chociaż bardzo kusiło go, aby je oderwać jej, nie chciał dostać bury i jakiejś kary. Kto wie, co wtedy by wymyśliła Bylica, tym razem prawdziwego, a nie zmyślonego.
Na dodatek ta mocniej zaczęła się wiercić, co nie pomagało.
- Nie tak mocnoo - miauknęła.
Wypluł jej ucho, po czym zszedł z niej, by zaraz popchnąć ją na bok jak śmiecia. Tym właśnie teraz była, odkąd została porwana. Powinna przywyknąć do takiego traktowania. Chciał jej w tym tylko pomóc.
- Widać, że nie umiesz się bawić. - Usiadł, zaczynając wygryzać sobie sierść z łapy.
Ból przyjemnie rozszedł się po jego ciele. Musiał się wyżyć na sobie, by zapanować nad chęcią skrzywdzenia kotki. Nie radził sobie, co było po nim widoczne, lecz nie zamierzał jakoś bardzo zaprzątać sobie tym głowy. Przyzwyczaił się już do takiego obgryzania i nie robiło to na nim żadnego wrażenia, a ulga jaką odczuwał była wręcz błoga.
Zmarszczyła brwi, widząc, jak oskubuje sobie łapę.
- Umiem! Tylko mnie zaskoczyłeś...
- Tak? - przerwał czynność, oblizując pysk. - No to pokaż na co cię stać, Księżniczko. - Po czym znów się na nią rzucił, przyciskając do ziemi.
Skoro tak chciała się bawić, to niech udowodni, że na coś ją było stać!
Gdy tylko nadążyła się okazja, delikatnie przygryzła, a raczej chwyciła pyskiem jego kończynę i zaczęła memłać, tak jak on wcześniej jej ucho. Czując jak go ślini, nie mógł pozostać bierny! Od razu zabrał łapę z jej pyska, sam atakując tą należącą do niej, ciągając ją na boki jak zabawkę.
- Wrrrrr - wywarczał, jakby dorwał mysz.
Zasyczała na niego, próbując wyrwać się z jego pyska, jednak to nie podziałało, więc lekko kopnęła go tylnymi kończynami. Udawała groźną? Było to zabawne. Wypluł jednak jej łapę, bo nieco ten atak go zabolał, po czym rzucił jej wywyższające spojrzenie.
- Takie coś na mnie nie zadziała. Jestem silnym i potężnym liderem gangu! Poddaj się księżniczko! - miauknął, wczuwając się w zabawę.
<Blanko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz