*bardzo dawno temu*
Skrzywiła się, widząc zdekapitowane ciało gryzonia. Widok był... co najmniej odpychający. Przynajmniej nie pachniało najgorzej. Zbliżyła nosek do truchła i ostrożnie skubnęła kawałek, omijając ogon i łapki. Poczuła, jak kawałek mysiego futerka ociera się o jej język. - Jest... w porządku - miauknęła w końcu, przełykając kęs. Nie smakowało źle, jednak tekstura posiłku była obrzydliwa. Wypłosz tymczasem zjadł głowę, chrupiąc zmieloną czaszką, delektując się posiłkiem. Widząc jak ona je, aż skrzywił nos.- Co jest? Księżniczka, brzydzi się posiłku?
Usłyszała tylko, jak kości myszy skrzypią pod zębami kocura. Po jej grzbiecie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Okropny dźwięk.
- To nie tak... tylko... nie jestem przyzwyczajona do... tego - mruknęła, wskazując łapą na bezgłowe, nadgryzione truchło.
- To się przyzwyczajaj szybko. No już. Do buzi i gryź - poinstruował.
- I... nie zachoruję od tego? - skrzywiła nos.
- Nie. Jest dobre. Jedz albo ja zjem. Nie gardzi się takim posiłkiem.
- To się przyzwyczajaj szybko. No już. Do buzi i gryź - poinstruował.
- I... nie zachoruję od tego? - skrzywiła nos.
- Nie. Jest dobre. Jedz albo ja zjem. Nie gardzi się takim posiłkiem.
Czuła, jak jej żołądek się skręca z głodu. Oczywiście, że chciała coś zjeść. Nie jadła nic oprócz tego jednego gryzka od wczoraj. Ale... może jak poczeka, Bylica przyniesie jej coś innego? Coś mniej... leśnego do zjedzenia? Ignorując burczenie w brzuchu, przysunęła tylko łapką mysz do kocurka.
- Możesz zjeść. Ja zjem... później - mruknęła.
- Jak chcesz - Wziął mysz i ją zjadł w kilka chwil, że zniknęła. - Pychotka. Żałuj.
Westchnęła cicho. Wolałaby wrócić do domu, do miski pełnej soczystych, przyjemnych do jedzenia kąsków. Bez głowy, bez ogona, łapek i futerka. Żałowała, że wyszła przez to okno. Mogła uciec szybciej do domu, nie rozmawiać ze starą świruską... kotka podciągnęła nosem i przetarła załzawione ślepia łapką.
- Co ryczysz? - Wypłosz trącił ją łapą. - Nie bądź beksa. Dajesz im tym tylko satysfakcję.
- Gdybym posłuchała się mamy nigdy bym tu nie trafiła. Chciałam tylko zobaczyć ogródek i wtedy Bylica mnie porwała - chlipała, wciąż ścierając łezki z pyska. Gdy trochę się uspokoiła, spojrzała na burego zaszklonymi ślepiami. - A ty? Ciebie też tak porwała?
- Jak chcesz - Wziął mysz i ją zjadł w kilka chwil, że zniknęła. - Pychotka. Żałuj.
Westchnęła cicho. Wolałaby wrócić do domu, do miski pełnej soczystych, przyjemnych do jedzenia kąsków. Bez głowy, bez ogona, łapek i futerka. Żałowała, że wyszła przez to okno. Mogła uciec szybciej do domu, nie rozmawiać ze starą świruską... kotka podciągnęła nosem i przetarła załzawione ślepia łapką.
- Co ryczysz? - Wypłosz trącił ją łapą. - Nie bądź beksa. Dajesz im tym tylko satysfakcję.
- Gdybym posłuchała się mamy nigdy bym tu nie trafiła. Chciałam tylko zobaczyć ogródek i wtedy Bylica mnie porwała - chlipała, wciąż ścierając łezki z pyska. Gdy trochę się uspokoiła, spojrzała na burego zaszklonymi ślepiami. - A ty? Ciebie też tak porwała?
- Ja nie miałem domu. Żyłem na śmietniku, sam. Porwała mnie, bo obiecała mi jedzenie. I tyle. - wzruszył ramionami.
- To... okropne - mruknęła, opuszczając wzrok. - I potem urwała ci nogę?
- Jak próbowałem uciec. Wtedy ją odgryzła - wyjaśnił jej.
- To... okropne - mruknęła, opuszczając wzrok. - I potem urwała ci nogę?
- Jak próbowałem uciec. Wtedy ją odgryzła - wyjaśnił jej.
Pokręciła z niedowierzaniem głową, spoglądając na resztkę łapy kocura.
- Bolało? - zapytała smutno.
- Bardzo. To tak... jakby ktoś odgryzał łapę. Strasznie bolało. Potwornie. Myślałem, że umrę - westchnął. - Ale przeżyłem. Niestety. I muszę znosić ich tortury.
- I nie możesz odejść bo oderwą ci kolejną... to potworne - mruknęła pod nosem. - Jak masz na imię? - zapytała, zdając sobie sprawę, że nawet nie wie jak się zwracać do jedynego normalnego kota tutaj.
- Bardzo. To tak... jakby ktoś odgryzał łapę. Strasznie bolało. Potwornie. Myślałem, że umrę - westchnął. - Ale przeżyłem. Niestety. I muszę znosić ich tortury.
- I nie możesz odejść bo oderwą ci kolejną... to potworne - mruknęła pod nosem. - Jak masz na imię? - zapytała, zdając sobie sprawę, że nawet nie wie jak się zwracać do jedynego normalnego kota tutaj.
< Wypłosz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz