Ruda wybiegła ze swojego legowiska zszokowana. Sam krzyk przyprawił ją o zjeżoną sierść, a widok tego, co działo się na środku obozu przeraził ją jeszcze bardziej. Serce zaczęło walić jej jak oszalałe. Niebieski zastępca przybijał do podłoża burego wojownika.
Zabójca Brzoskwini zostanie porzucony poza naszymi terytoriami i tam zgnije! — wrzasnął Komar.
Zabójca Brzoskwini.
Wiatr zamordował Brzoskwinie! Był psychopatą! Zabijał koty dla własnych fanaberii. Kazał jej pozbawić życia Błysk, bo zachciało mu się mieć władze. To było chore. W końcu jego czyny wyszły na światło dzienne. Co było dla niej dziwne, nie czuła żadnego współczucia wobec niego. Wręcz przeciwnie, patrzyła na całe widowisko z niemalże uśmiechem na pysku. Czy jej codzienny koszmar wreszcie się skończy? Nie będzie musiała już bać się o jutro? Zmartwienia znikną? Żołtooka pragnęła jego wygnania. Zasłużył na to. Próba morderstwa Bzu, gwałt, szantaż na morderstwo Błysk i jeszcze zamordowanie Brzoskwini. Zrobił już zdecydowanie za dużo złych rzeczy. Nie zasługiwał na nic dobrego. Był cholernie złym kotem. Nienawidziła go. To przez niego żyła w ciąglym stresie. Żałowała przyprowadzenia go do Owocowego Lasu. Uwierzyła w kłamstwa. Wydawało jej się, że był jedynie skrzywdzonym, bezbronnym włóczęgą. Bardzo się pomyliła.
— I to samo stanie się z każdym innym zdrajcą! — Nagle niebieski puścił kocura, który łapczywie zaczął łapać powietrze.
Wbiła wzrok w oczy burego. Koniec z jego szantażami. Koniec manipulacji. To ona wygrała. Będzie gryźć piach daleko od terenów Owocowego Lasu.
Ich spojrzenia się spotkały. W jego ślipiach widać było ból i przerażenie. Wielka szkoda. Niech zdechnie. Tu i teraz. Za wszystko, co zrobił. Komar natomiast wygładził zjeżone futro i wyprostował się.
— Owocowy Lesie, nadszedł czas, gdy władza trafiła w odpowiednie łapy — oznajmił spokojniejszym głosem, wciąż dysząc. — Moją zastępczynią zostanie Fretka, która będzie reprezentować zwiadowców. Drugim zastępcą zostanie Agrest. Oto rozpoczynają się wspaniałe czasy!
Miała ochotę podziękować nowemu liderowi, za to co zrobił. Pokazał tej wroniej strawie, gdzie jego miejsce. Wiatr był głupią istotą, która nigdy nie powinna pojawić się na tym świecie. Był pomyłką. Lisim łajnem. Pieprzonym idiotą.
***
Kiedy tylko Wiatr zniknął z jej życia, wszystko zdawało się być lepsze. Teraz płakała rzadziej. Stresu również było mniej. Zaczęła trochę lepiej odnajdywać się w całym tym świecie. Bycie medykiem przestało być dla niej takie okropne. Każdy miał tutaj swoją rolę, ktorej nie dało się zmienić. Ona pomagała innym, inni walczyli za klan, a jeszcze inni zdychali poza terenami Owocowego Lasu. Ruda w końcu zaczęła czerpać przyjemność z życia, po księżycach nieustającej męki.
— Plusk — miauknęła Witka. — Chyba mamy nowych pacjentów.
A do tego jeszcze, miała obecnie dwóch uczniów. Szylkretkę Witkę i swojego syna, Poranka. Kotka rozejrzała się i spostrzegła nadchodzącą w jej stronę liliową, zielonooką kotkę i swoją córkę, Cyprys.
— Witko, jesteś w stanie zając się Lisówką? — zapytała, uśmiechając się do niej. — Ja zajmę się Cyprys.
Liliowa skinęła łebkiem i podeszła do swojej pacjentki. Płaskopyska przywitała się ze swoją rudą córką i podała jej odpowiednie zioła. Teraz wszystko było takie weselsze i milsze. Nawet zwykle, codzienne czynności jak leczenie innych.
wyleczeni: Cyprys, Lisówka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz