Nienawidziła treningów. Wszystko co na nich było, okazywało się być czarną magią, dziwnymi wymysłami. Nagle jej wszystkie przekonania z dzieciństwa, że jedzenie jest łatwo zdobyć ulegało zmianie. Teraz każda piszczka była stworzeniem, za którym wcześniej trzeba było biegać. I jeszcze do tego walka… To było straszne. Nauka krwiożerczych ruchów zawsze kończyła się siniakami, co jej się nie podobało, ale… Musiała się z tym pogodzić. Więc powoli próbowała to wszystko zapamiętać, chcąc szybko zakończyć swój okres bycia uczniem. Mogła zostać potem tym całym wojownikiem… Chore zasady w tych klanach były nie do zniesienia.
Dreptała powoli ze zwieszoną głową, nie mogąc nawet spojrzeć mentorce w oczy. Ona w końcu się starała, ale dostała takie gówno na ucznia. Coś, co niczego nie potrafiło zrozumieć. Makowe Pole odwróciła się do niej i zmierzyła ją lodowatym wzrokiem, aż się zatrzęsła. Zrozumiała o co jej chodzi. Nie mogła na treningu łączonym zrobić z siebie pośmiewiska, w końcu… To nie o to tutaj chodziło, by robić z siebie klauna. Obok nich szła Źródlany Dzwonek z Kurkową Łapą. Bała się tego starszego ucznia, bo nie wyglądał na zbyt miłego. Mentorki zaczęły ze sobą rozmawiać, a ona jedynie odsunęła się od całej tej zgrai. Byle przeżyć do końca tego czegoś. Byle nie zostać rozdeptaną przez syna Kruczej Gwiazdy. Nie miała żadnych szans, jedynie może nadzieję, że nie umrze. Wlepiła wzrok w srebrną kotkę, próbując szukać jakiegoś ratunku, licząc, że może to wszystko żart i będą same a nie z tymi potworami.
Liliowa wojowniczka nagle na nią spojrzała. Zamarła w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Nie chciała iść na ten trening! Już wiedziała, że to będzie straszne. Córka Bylicy przewiercała ją na wylot. Pewnie tak jak każdy myślała o tym, jaką zakałą jest. Może nasłuchała się od Makowego Pola jaka to ona jest zła, nieposłuszna i głupia. Bardzo możliwe. Zaczęła cicho płakać, dalej gapiąc się na kotkę.
Dreptała powoli ze zwieszoną głową, nie mogąc nawet spojrzeć mentorce w oczy. Ona w końcu się starała, ale dostała takie gówno na ucznia. Coś, co niczego nie potrafiło zrozumieć. Makowe Pole odwróciła się do niej i zmierzyła ją lodowatym wzrokiem, aż się zatrzęsła. Zrozumiała o co jej chodzi. Nie mogła na treningu łączonym zrobić z siebie pośmiewiska, w końcu… To nie o to tutaj chodziło, by robić z siebie klauna. Obok nich szła Źródlany Dzwonek z Kurkową Łapą. Bała się tego starszego ucznia, bo nie wyglądał na zbyt miłego. Mentorki zaczęły ze sobą rozmawiać, a ona jedynie odsunęła się od całej tej zgrai. Byle przeżyć do końca tego czegoś. Byle nie zostać rozdeptaną przez syna Kruczej Gwiazdy. Nie miała żadnych szans, jedynie może nadzieję, że nie umrze. Wlepiła wzrok w srebrną kotkę, próbując szukać jakiegoś ratunku, licząc, że może to wszystko żart i będą same a nie z tymi potworami.
Liliowa wojowniczka nagle na nią spojrzała. Zamarła w miejscu, nie mogąc się ruszyć. Nie chciała iść na ten trening! Już wiedziała, że to będzie straszne. Córka Bylicy przewiercała ją na wylot. Pewnie tak jak każdy myślała o tym, jaką zakałą jest. Może nasłuchała się od Makowego Pola jaka to ona jest zła, nieposłuszna i głupia. Bardzo możliwe. Zaczęła cicho płakać, dalej gapiąc się na kotkę.
<Kminek?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz