Nie czuła już niczego. Głośny szloch przyćmił uczucie bólu, nie panowała nad swoim spanikowanym ciałem. Nie rozumiała, czemu to się stało. Przecież starała się. Chciała być jak najlepsza, czyli wystarczająca. Tak, by nie musieli jej wyrzucać z klanu. Słuchała każdego słowa kotki, nawet jeżeli nic z tego nie łapała i gubiła się w połowie, później nie wiedząc o co chodzi z tymi wszystkimi zasadami jak łapać zwierzątka albo walczyć. To wszystko było dla niej czarną magią, wymyśloną przez te dziwne koty z lasu. Jej mentorka nie potrafiła nad nią zapanować, przez co często ich treningi kończyły się krzykiem starszej, która uważała, że Paskudna Łapa się jej nie słucha. A ona naprawdę się starała! Wszystkie wrzaski były nieuzasadnione. Chciała być dobrym uczniem, ale… Nie potrafiła. To zbyt ją przerastało i jedyne co wynosiła z tych lekcji to umorusane futro i głowę pełną niemiłych słów, jakie usłyszała od Makowego Pola.
A teraz jeszcze to.
Mimo, że krew lała się cienkim (lecz obfitym) strumieniem, a sama w sobie wyglądała na malutką, to bolało. Nie tylko fizycznie, choć czuła jakby cały pyszczek jej pulsował. Nie miały znaczenia te smarki wymieszane ze szkarłatnym płynem, którymi była umorusana prawie cała jej łepetyna i klatka piersiowa siostry, do której przytulała się jak do mchu. To nie był tylko ból jaki znał każdy, tylko również rana na umyśle. Kiedy kotka ją uderzyła, wszystko jakby się zatrzymało. Widziała jej wściekłość, bo do niczego się nie nadawała. Złość, kiedy inni rozwijali się, a one siedziały na burym końcu, gdzie czekoladowa ledwo co potrafiła coś z siebie wydusić na tych zajęciach. A może to po prostu była zazdrość? W końcu wojowniczka pewnie widziała jak inni szkolą swoich uczniów, niektórzy niebawem mogli zostać mianowani i posiadali jakieś umiejętności, a ona dostała taką zakałę? Jedno było pewne.
Była do niczego. Wszystko jej o tym przypominało.
- N-nie- wydukała pomiędzy szybkim oddechem, a próbami uspokojenia szalejącego serca. Łzy lały się jakby strumieniem, spływając wartko po jej policzkach.- J-ja… N-naprawdę n-nie chciałam. S-starałam się. Ch-chciałam b-być l-lepsza! A-ale n-nie u-umiem!- pisnęła cicho, dalej zanosząc się płaczem.
- Nie biadol już tak, idziemy- odpowiedziała tylko czarno-biała, popychając ją w stronę medyka. Ale ona nie chciała! Nastroszony mówił, że to było więzienie dla kotów, a ona nie chciała być gdzieś zamknięta wbrew własnej woli! To musiało być straszne i traumatyczne… Jakiś obcy, pewnie wielki pan, wpycha obrzydliwe zioła. Takie włochate, albo wręcz przeciwnie, pełne obrzydliwego śluzu. Ich smak jest straszny, prawie powoduje wymioty oraz ból brzuszka… Patrzy swoimi wyłupiastymi oczami czekając aż się zje, po czym robi jakąś fuj papkę… Albo nakłada pajęczynę, pewnie wraz z żywymi pająkami! Nie chciała tam, bo to przerażające! Nie zrobiła niczego złego, więc nie chciała takiego czegoś.
- N-nie! T-tam j-jest ź-źle! N-nastroszony mi m-mówił, że t-to więzienie d-dla k-kotów!- pisnęła przerażona, uczepiając się mocno gleby, jakby zapominając o swoim prawdziwym zmartwieniu. Wizja wielkiego, brzydkiego medyka bardziej ją ogarnęła niż strach o kolejny trening. Sroka to zignorowała i spróbowała zaciągnąć do Muchomorzego Jadu. Zaskomlała błagalnie. Nie mogła tam iść, bo jeszcze tam zostanie! Wypluje swoje organy przez te zielsko obrzydliwe!
- N-nie! P-przestanie m-mnie p-przecież b-boleć!- pisnęła, wpatrując się błagalnie prosto w oczy siostry. Nie potrzebowała dużego złego kota, by krew przestała płynąć! Już powoli przestawała lać się takim strużkiem jak wcześniej… Więc po co?
A teraz jeszcze to.
Mimo, że krew lała się cienkim (lecz obfitym) strumieniem, a sama w sobie wyglądała na malutką, to bolało. Nie tylko fizycznie, choć czuła jakby cały pyszczek jej pulsował. Nie miały znaczenia te smarki wymieszane ze szkarłatnym płynem, którymi była umorusana prawie cała jej łepetyna i klatka piersiowa siostry, do której przytulała się jak do mchu. To nie był tylko ból jaki znał każdy, tylko również rana na umyśle. Kiedy kotka ją uderzyła, wszystko jakby się zatrzymało. Widziała jej wściekłość, bo do niczego się nie nadawała. Złość, kiedy inni rozwijali się, a one siedziały na burym końcu, gdzie czekoladowa ledwo co potrafiła coś z siebie wydusić na tych zajęciach. A może to po prostu była zazdrość? W końcu wojowniczka pewnie widziała jak inni szkolą swoich uczniów, niektórzy niebawem mogli zostać mianowani i posiadali jakieś umiejętności, a ona dostała taką zakałę? Jedno było pewne.
Była do niczego. Wszystko jej o tym przypominało.
- N-nie- wydukała pomiędzy szybkim oddechem, a próbami uspokojenia szalejącego serca. Łzy lały się jakby strumieniem, spływając wartko po jej policzkach.- J-ja… N-naprawdę n-nie chciałam. S-starałam się. Ch-chciałam b-być l-lepsza! A-ale n-nie u-umiem!- pisnęła cicho, dalej zanosząc się płaczem.
- Nie biadol już tak, idziemy- odpowiedziała tylko czarno-biała, popychając ją w stronę medyka. Ale ona nie chciała! Nastroszony mówił, że to było więzienie dla kotów, a ona nie chciała być gdzieś zamknięta wbrew własnej woli! To musiało być straszne i traumatyczne… Jakiś obcy, pewnie wielki pan, wpycha obrzydliwe zioła. Takie włochate, albo wręcz przeciwnie, pełne obrzydliwego śluzu. Ich smak jest straszny, prawie powoduje wymioty oraz ból brzuszka… Patrzy swoimi wyłupiastymi oczami czekając aż się zje, po czym robi jakąś fuj papkę… Albo nakłada pajęczynę, pewnie wraz z żywymi pająkami! Nie chciała tam, bo to przerażające! Nie zrobiła niczego złego, więc nie chciała takiego czegoś.
- N-nie! T-tam j-jest ź-źle! N-nastroszony mi m-mówił, że t-to więzienie d-dla k-kotów!- pisnęła przerażona, uczepiając się mocno gleby, jakby zapominając o swoim prawdziwym zmartwieniu. Wizja wielkiego, brzydkiego medyka bardziej ją ogarnęła niż strach o kolejny trening. Sroka to zignorowała i spróbowała zaciągnąć do Muchomorzego Jadu. Zaskomlała błagalnie. Nie mogła tam iść, bo jeszcze tam zostanie! Wypluje swoje organy przez te zielsko obrzydliwe!
- N-nie! P-przestanie m-mnie p-przecież b-boleć!- pisnęła, wpatrując się błagalnie prosto w oczy siostry. Nie potrzebowała dużego złego kota, by krew przestała płynąć! Już powoli przestawała lać się takim strużkiem jak wcześniej… Więc po co?
<Sroka?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz