Ucieszył się, gdy siostra usiadła tuż obok niego. Potrzebowała nieco pomocy, ale sobie poradziła. Był z niej bardzo dumny. Wierzył, że kotka sobie poradzi i niedługo zostanie mianowana na wojownika.
- Widzisz? Było tak źle? - uśmiechnął się do niej, pokazując jej ogonem widoki. - Spójrz. Całkiem tu fajnie. Możesz poobserwować teren, który należy do Owocowego Lasu. Trochę wysoko, fakt, lecz o nic się nie martw. Jak będziesz mocno się trzymać i nie skakać po gałęzi, to nie spadniesz - zapewnił, przypominając sobie swoje traumatyczne przeżycia, gdy Lukrecja sprawił, że prawie gałąź pękła, a on zawisł nad ziemią. Nie chciał jednak straszyć siostry, więc nie wspomniał o tym. Widać było po niej, że nieco się bała tej formy treningu. Kiedyś też to wydawało mu się przerażające. Te bolące mięśnie i wiszenie na gałęziach, okropieństwo! Dzięki temu jednak zdobył potrzebne siły, które teraz pomagały mu bez problemu znaleźć się na szczycie rośliny.
- Mhm - odparła tylko.
To i tak było coś. Cieszył się z tego małego i niepozornego dźwięku. Kochał siostrę. Ona jedyna pojmowała to jak się czuł, będąc na najniższym szczeblu łańcucha w klanie.
- No dobrze. Skoro łapy odpoczęły, teraz trzeba zejść - powiadomił ją, wiedząc że mentorzy mieli to do siebie, że nie lubili czekać. No... przynajmniej taki był jego. - By to zrobić musisz mocno objąć korę łapami, a potem powoli się zsuwać - poradził. - Pokaże ci. Jakbyś nie dała rady, to cię złapie - zapewnił wbijając się w drzewo pazurami obok siostry.
Zaczęli żmudna wędrówkę w dół, aż w pewnym momencie, Nic straciła oparcie. Z piskiem zleciałaby na ziemie, łamiąc przy tym kości, gdyby nie chwycił jej w porę za kark. Dobrze zrobił, że ją asekurował i schodził tuż obok niej!
-Tszymum cię - powiadomił ją, wolno schodząc na ziemie, a następnie wypuszczając ją z pyska. - Nie było tak źle. Trochę ćwiczeń i będziesz mieć wprawę.
- No dobrze, to Nic wracaj do obozu, koniec na dzisiaj - zarządził Perkoz, gdy tylko znaleźli się na ziemi.
Postanowił potowarzyszyć siostrze i w tym, zagadując ją raz po raz, chcąc nacieszyć się jej towarzystwem. Bardzo mu go brakowało odkąd zostali uczniami, a ich życie bardziej się pokomplikowało.
***
- N-n-nic... ja... ja zrobiłem coś złego - miauknął do niej, gdy zapłakany dorwał ją na uboczu. Była jego siostrą, więc powinna wiedzieć co się działo. Chociaż zastanawiał się długo czy ją tym martwić, stwierdził że potrzebował jej wsparcia. Właśnie teraz, bo być może za dwa księżyce zostanie ciocią.
- Chyba... chyba będę ojcem... - wydusił to z siebie. - A-ale jeszcze nic nie wiadomo. Ja... ja to zrobiłem przypadkiem! N-naćpała mnie - Pociągnął nosem. - Ale chce byś wiedziała... B-bo w końcu... t-te kocięta b-będą naszą rodziną.
<Nic?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz