Rozmowa z Nikim nie należała do najmilszych. Nie lubił przypominać sobie o całej sytuacji z Agrestem… To po prostu jedynie powodowało u niego zły nastrój oraz coś pchało go, by jednak porozmawiać z czekoladowym, czego bardzo się bał. Do tego tak przy kimś to wszystko wywlekać… Arlekin wydawał się być całkiem miły. Nie wyzywał go, ani nie uważał za kotkę… Ale coś mu tu nie pasowało. Mówił strasznie dziwne rzeczy. Wydawało się, jakby w ogóle nie zrozumiał tego co mu powiedział i myślał o czymś innym…
- C-co? J-jak s-skrzywdził j-jak m-mnie? D-do czego z-zmusił?- pisnął zaskoczony, wlepiając wzrok w kocura jak w wariata.
- N-no wiesz... - zdziwił się lekko. To było bardzo dziwna reakcja… Przecież nawet nie powiedział niczego o Agreście! - Że... że zabrał w krzaczki i robił to, co robią dorośli
Przerażony odsunął się od kocurka. Co? On naprawdę sądził… Jak to?! Co było nie tak z młodszym? Od razu myślał o tym, że zastępca go… Zgwałcił? Sama myśl, że ktoś mógłby go tak zranić… Była straszna.
- A-ale on t-tego n-nie z-zrobił! C-co t-ty m-mówisz?!
- J-jak to? T-to jak niby cię skrzywdził? N-n-nie rozumiem. Brzmiałeś tak jakby to zrobił
- S-skrzywdził... W i-inny s-sposób! N-nie chcę o t-tym m-mówić! I w-wcale t-tak nie brzmię p-przecież!
- P-przepraszam... M-może źle zrozumiałem twoie słowa. N-n-nieważne
- Ź-źle z-zrozumiałeś! O-on... N-nigdy w ż-życiu b-by m-mi t-tego nie zrobił!
- D-dobrze... M-myślałem, że mu odbiło od władzy.
- M-mu b-by nie odbiło! T-to j-jest d-dobry kot!- pisnął, głębi duszy będąc przerażony wizją, że ktoś mógłby go tak skrzywdzić. Z przestrachem zaczęły mu drzeć łapy, a jego oczy lekko się zaszkliły. Naprawdę nie chciał takiego czegoś w życiu… To tak bardzo by go zraniło, że nie potrafił sobie tego wyobrazić.- O-on... N-nigdy b-by m-mi t-tego n-nie z-zrobił! T-to straszne!
- T-tak... starszne... - zmieszał się lekko czarno-biały, paląc się ze wstydu. - Um... Kuklik... N-nie mów nikomu o tej ro-ozmowie, d-dobrze?
- I-i t-tak n-nie m-mam k-komu p-powiedzieć... A-ale d-dobrze. N-nie p-powiem.
- D-dzięki, b-bo miałbym pewnie problemy... A ja wolę ich uniknąć.
- J-jakie p-problemy? O-o c-co chodzi?
- B-bo ja... N-nie jestem owocniakiem jak wszyscy inni i... i przez to jestem najniżej w hierarchii. W-więc koty to wykorzystują i mnie krzywdzą... I gdyby się dowiedziały, że rozpowiadam na prawo i lewo o tym, to pewnie będą na mnie źli i mi coś znów zrobią
- C-co?! J-jak t-to cię krzywdzą?! K-kto cię krzywdzi?! T-tak p-przecież nie może b-być!
Nikt był przez kogoś raniony? Miał blizny, ale… Że ktoś po prostu go okaleczał na przykład? Albo robił gorsze rzeczy? Mimo słabej pozycji kocura w Owocowym Lesie, miał przecież prawo do bezpieczeństwa!
- M-m-może! Brzoskwinka nie nadała mi imienia, gdy zostałem wojownikiem. Sądziłem, że jak się wykaże to mi jakieś nada. Nie zrobiła tego. A teraz rządzi Komar, a jak byłem mały, to ze mnie drwił i mnie pobił. O-on nic z tym nie zrobi, a jeszcze zrzuci winę na mnie i będę miał gorzej!
- O-oj... T-to... N-nie w-wiem... W-współczuję ci... B-bardzo. Sz-szkoda, że K-komar jest przywódcą, b-bo p-przecież... P-przemoc j-jest zła! B-bardzo zła!
- W-wiem. A-ale tak naprawdę ja nie znam innego życia, w-więc już przywykłem. D-dlatego nie idź z tym nigdzie. M-miodunka była z tym u Brzoskwinki, ale nie zgodziła się dać mi praw. Tu będzie tak samo. N-nic nie zrobisz, a ja... ja nie potrzebuje litości
- D-dobrze... S-skoro t-tak m-mówisz... T-to d-dobrze. A-ale i t-tak t-to j-jest straszne...- wymamrotał zmieszany.
- C-co? J-jak s-skrzywdził j-jak m-mnie? D-do czego z-zmusił?- pisnął zaskoczony, wlepiając wzrok w kocura jak w wariata.
- N-no wiesz... - zdziwił się lekko. To było bardzo dziwna reakcja… Przecież nawet nie powiedział niczego o Agreście! - Że... że zabrał w krzaczki i robił to, co robią dorośli
Przerażony odsunął się od kocurka. Co? On naprawdę sądził… Jak to?! Co było nie tak z młodszym? Od razu myślał o tym, że zastępca go… Zgwałcił? Sama myśl, że ktoś mógłby go tak zranić… Była straszna.
- A-ale on t-tego n-nie z-zrobił! C-co t-ty m-mówisz?!
- J-jak to? T-to jak niby cię skrzywdził? N-n-nie rozumiem. Brzmiałeś tak jakby to zrobił
- S-skrzywdził... W i-inny s-sposób! N-nie chcę o t-tym m-mówić! I w-wcale t-tak nie brzmię p-przecież!
- P-przepraszam... M-może źle zrozumiałem twoie słowa. N-n-nieważne
- Ź-źle z-zrozumiałeś! O-on... N-nigdy w ż-życiu b-by m-mi t-tego nie zrobił!
- D-dobrze... M-myślałem, że mu odbiło od władzy.
- M-mu b-by nie odbiło! T-to j-jest d-dobry kot!- pisnął, głębi duszy będąc przerażony wizją, że ktoś mógłby go tak skrzywdzić. Z przestrachem zaczęły mu drzeć łapy, a jego oczy lekko się zaszkliły. Naprawdę nie chciał takiego czegoś w życiu… To tak bardzo by go zraniło, że nie potrafił sobie tego wyobrazić.- O-on... N-nigdy b-by m-mi t-tego n-nie z-zrobił! T-to straszne!
- T-tak... starszne... - zmieszał się lekko czarno-biały, paląc się ze wstydu. - Um... Kuklik... N-nie mów nikomu o tej ro-ozmowie, d-dobrze?
- I-i t-tak n-nie m-mam k-komu p-powiedzieć... A-ale d-dobrze. N-nie p-powiem.
- D-dzięki, b-bo miałbym pewnie problemy... A ja wolę ich uniknąć.
- J-jakie p-problemy? O-o c-co chodzi?
- B-bo ja... N-nie jestem owocniakiem jak wszyscy inni i... i przez to jestem najniżej w hierarchii. W-więc koty to wykorzystują i mnie krzywdzą... I gdyby się dowiedziały, że rozpowiadam na prawo i lewo o tym, to pewnie będą na mnie źli i mi coś znów zrobią
- C-co?! J-jak t-to cię krzywdzą?! K-kto cię krzywdzi?! T-tak p-przecież nie może b-być!
Nikt był przez kogoś raniony? Miał blizny, ale… Że ktoś po prostu go okaleczał na przykład? Albo robił gorsze rzeczy? Mimo słabej pozycji kocura w Owocowym Lesie, miał przecież prawo do bezpieczeństwa!
- M-m-może! Brzoskwinka nie nadała mi imienia, gdy zostałem wojownikiem. Sądziłem, że jak się wykaże to mi jakieś nada. Nie zrobiła tego. A teraz rządzi Komar, a jak byłem mały, to ze mnie drwił i mnie pobił. O-on nic z tym nie zrobi, a jeszcze zrzuci winę na mnie i będę miał gorzej!
- O-oj... T-to... N-nie w-wiem... W-współczuję ci... B-bardzo. Sz-szkoda, że K-komar jest przywódcą, b-bo p-przecież... P-przemoc j-jest zła! B-bardzo zła!
- W-wiem. A-ale tak naprawdę ja nie znam innego życia, w-więc już przywykłem. D-dlatego nie idź z tym nigdzie. M-miodunka była z tym u Brzoskwinki, ale nie zgodziła się dać mi praw. Tu będzie tak samo. N-nic nie zrobisz, a ja... ja nie potrzebuje litości
- D-dobrze... S-skoro t-tak m-mówisz... T-to d-dobrze. A-ale i t-tak t-to j-jest straszne...- wymamrotał zmieszany.
<Nikt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz