Długa, czarna kita Wrony migała między drzewami i krzakami, pokrytymi pomarańczowymi i złotymi barwami. Młoda szukała Sroki już dobre pare dni, ale dawno przestała czuć jej zapach, więc liczyła jedynie na czystego farta. Zaglądała do każdej nory, dziupli czy starego legowiska borsuka lub lisa. Od trzech dni nie miała w pysku jedzenia, a narastający głód próbowała maskować wodą, którą piła za każdym razem kiedy napotykała jakieś jeziorko czy nawet brudną kałuże. Mimo to czarna była wciąż tak samo zdeterminowana, a jako że już wiele razy cofała się oraz uciekała w popłochu przed dzikimi psami oraz innymi mieszkańcami lasu, totalnie nie wiedziała gdzie jest i jak ma wrócić na farmę. Kiedy tylko o tym myślała z jej pyszczka wychodził jedynie zdenerwowany chichot, troszkę wymuszony. Nie mogła się nad tym teraz zastanawiać, musiała znaleźć siostrę, a potem razem, we dwie na pewno znajdą drogę do domu. Kotka stanęła na chwilę by złapać oddech i odpocząć. Łapy jej drżały, a brzuch głośno domagał się pożywienia. Tak na prawdę Wrona mogłaby zapolować, a nawet raz próbowała, ale leśne myszy różniły się od tych tłustych, ogromnych wręcz gryzoni z jej stodoły. Była wręcz pewna, że to wszystko skończy się fiaskiem i straci tylko czas oraz energie. Lepsza wydawała się jej krótka drzemka, ale nie widziała nigdzie żadnego odpowiedniego miejsca. Mimo swojego wieku, nie była głupia, a spanie na środku leśnej ścieżki jest kolosalnie głupie, spotkała już kilku spacerujących ludzi, którzy co prawda nie reagowali agresją, ale próbowali ją złapać, zwłaszcza te ich mniejsze wersje, jednak gorsi byli ci, którzy prowadzili ze sobą psy. Czarna kotka rozejrzała się dokładnie, najpierw po korzeniach drzew, czy nie ma tam jakiejś opuszczonej nory, a później po gałęziach i niższych partiach pni w poszukiwaniu dziupli. Westchnęła zrezygnowana i znów ruszyła przez las, tym razem jednak spokojnym tempem, czasami przyśpieszając ze spokojnego chodu do energicznego i skocznego truchtu. Zatrzymała się dopiero przy błotnistym zbiorniku żeby ugasić niewielkie pragnienie i oszukać swój głód. Przykucnęła i z lekkim obrzydzeniem zaczęła chlipać brudną ciecz. Wypluła ślinę zabarwioną na ciemny, bagnisty kolor i jakoś zmusiła organizm do nie zwrócenia tego co właśnie wypiła. Doszła do wniosku, że obchodzenie nieprzyjemnych mokradeł zajmie jej zbyt wiele czasu, a od jakiegoś czasu czuła też niepokojąco wyraźny zapach kotów, dużej ilości kotów. Poczuła nagły, zimny powiew wiatru, który szarpnął nią do przodu tak mocno, że prawie upadła pyskiem prosto w gęstą, obrzydliwą, bagienną breje. Długie futro na grzbiecie stanęło jej wręcz pionowo, a ciało przeszedł dreszcz. Powinna sie teraz gdzieś ukryć i spróbować zasnąć, ale to właśnie nocą wolała podróżować, ponieważ za dnia jaskrawe kolory liści zdradzały jej obecność, a teraz czarna szata idealnie wtapiała się w mrok. Wskoczyła na pojedynczy kamyk z którego zaraz potem wybiła się, łapiąc pazurami korę pobliskiego, ogromnego drzewa. Z niewielkimi problemami dotarła na grubą gałąź, która była na tyle wysoko, że spokojnie mogła się rozejrzeć po okolicy. Mokradła rozciągały się aż do rzeki. Wrona musiała się jakoś tam dostać, bagna napawały ją dziwnym strachem, jakby nie do końca wiedziała co może się kryć w mętnej wodzie, a do tego obrzydliwa papka brudziła jej idealnie, czyste futerko. Zeskoczyła z drzewa i ostrożnie zaczęła iść po kamieniach, które były jedynym mostem prowadzącym przez breje. Podróż przez bagna potrwała jej prawie całą noc. Kiedy Wrona zeskoczyła z ostatniego kamienia, a jej łapy stanęły na zielono-żółtej, kującej trawie, zgięła tylne łapy i przysiadła. Była wykończona, a widok rwącej, czystej rzeki oraz rozciągającego się przed nią lasem, nad którym zaczęło wschodzić słońcem napawał ją nadzieją i satysfakcją. Wstała i zaczęła szybko chłeptać wodę. Oddychała głośno i głęboko, przeciągnęła się i ziewnęła. Odnalazła wzrokiem stare leże, postanowiła w końcu się przespać.
Kotkę obudził szelest zarośli, zaraz obok jej norki. Wrona szybko zaciągnęła się zapachem i odetchnęla z ulgą kiedy poczuła zapach kotów. Co prawda wolałaby wyczuć coś w stu procentach niegroźnego, jak wiewiórka czy zając, ale lepsze to niż lisy czy zdziczałe psy. Pozostało tylko wybrać między trzema opcjami "co dalej?". Mogła pozostać tutaj i mieć nadzieje, że koty te są pozbawione węchu i po prostu ominą ją. Było to głupie i miało minimalne szanse powodzenia. Drugą możliwością była natychmiastowa ucieczka przez rwącą rzekę, młoda pochwaliła się znów za swój idiotyzm i postanowiła przystać na trzecią opcje. Przeciągnęła się i przylizała poślinioną łapą futerko przy uchu. Dumnym krokiem wyślizgnęła się z legowiska, starając się mieć w miarę przyjazny wyraz pyszczka. Szybko zobaczyła dwójkę o wiele starszych od niej kotów. Pachnieli inaczej niż jej rodzina i inne koty z pobliża farmy. Byli też znacznie bardziej umięśnieni, nawet ich oczy wyglądały inaczej, jakby widziały o wiele więcej od zwykłego lokatora domostw. Wzięła głęboki wdech i szybko przerwała ciszę.
- Jestem Wrona - wypaliła, jakby to jak ma na imię było teraz najistotniejszą rzeczą na świecie.
<Żwirowa Gwiazdo?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz