Niedługo po ceremonii Śnieżka, Pora Nagich Drzew
Był bardzo ciekawy, co będzie dziś robić na treningu. Koszmarny Omen nie chciał powiedzieć mu co będą robić. Czekali w lesie, a Śnieżna Łapa próbował jak najszybciej wydobyć ze starszego kocura jakichkolwiek informacji, na temat treningu. Ten jednak nic nie powiedział i kazał uczniowi czekać. W końcu zza drzew i warstw śniegu wyłoniły się dwie postacie. Śnieżek znał tylko jedną z nich. Na samo wspomnienie tego co zrobił Jutrzenkowej Łapie, lekko się cofnął. Był to jego najlepszy żart, ale potem nieco żałował. Słyszał, jak inne koty w legowisku później jej dokuczały. Doskonale wiedział, jak się czuła wtedy starsza kotka, przecież miał tak samo z matką i siostrą. Przełknął głośniej ślinę. Co miał niby robić na treningu z nią? Nie chciał jeszcze bardziej zniszczyć jej samopoczucia.
— Dzisiaj będzie trening walki. — oznajmiła mentorka Jutrzenkowej Łapy. Walka? On, dopiero co mianowany uczeń, z nią, uczennicą, która mogłaby być już wojowniczką! Śnieżna Łapa spojrzał na uczennicę. Widział, jak ta się zjeżyła. To było dziwne, w końcu to ona dłużej trenowała. Czyżby nie umiała najprostszej rzeczy, jaką jest walka? W końcu spojrzała na niego i stanęła naprzeciwko. Kocur napiął wszystkie mięśnie. Musiał pokazać się z jak najlepszej strony, zwłaszcza że chciał zostać mistrzem. Lecz mimo twarzy bez emocji, w głowie kłębiło mu się tysiąc myśli. Nie chciał znowu jej wystraszyć. W tym przypadku wiedział, że przesadził ze swoim żartem i nie chciał tego powtarzać. Stali tak w bezruchu. Śnieżna Łapa w końcu zrozumiał, że Jutrzenka czeka na jego atak. Szybko więc przybrał pozycję, odpowiednią do walki. Odczekał chwilę i skoczył na Jutrzenkową Łapę. Ta jednak zrobiła unik i odsunęła się od kocurka. Szybko i sprawnie unikała jego dalszych ciosów. Kocur zaczął tracić siły. Już wolniej przebierał łapami, a jego uderzenia nie były już celne. Mimo braku sił skoczył po raz kolejny i tym razem uczepił się futra na grzbiecie kotki. Automatycznie wysunął pazury, by lepiej złapać równowagę. Wbił je w grzbiet Jutrzenki, a ta zaczęła zrzucać go z siebie. Pazury zaczęły zjeżdżać, tworząc zadrapania.
- To b-boli! - usłyszał głos Jutrzenki, więc szybko się puścił. Niezgrabnie wylądował na ziemi. Mentorka Jutrzenkowej Łapy i Koszmarny Omen szybko podbiegli do dwójki uczniów.
- Czemu przestaliście? - zapytał jeden z nich, ale Śnieżek nie mógł się skupić na ich głosach. Jego wzrok był utkwiony w wysuniętych pazurach. Jak mógł to zrobić? To nie było zamierzone! Nie wiedział, co ma powiedzieć. Na jego pazurach znajdowało się trochę krwi. Niewiele, ale jednak. Spojrzał z przerażeniem w oczach na Jutrzenkę. Krew z zadrapania widniała na jej grzebiecie, a ciepłe łzy spływały jej po policzkach. Wszystkie koty spojrzały w jego stronę. Coś zaczęli do niego mówić, Śnieżek jednak nie mógł się skupić. Nigdy nie sądził, że zrobi coś takiego, a zwłaszcza na treningu! Ona przecież nic nie zrobiła. Poczuł, jak ktoś łapie go za futro i gwałtownie ciągnie w drugą stronę.
- Co ty zrobiłeś? To przecież tylko trening, a nie prawdziwa walka! - powiedział ostro Koszmarny Omen - Znasz zasady, wiesz, że nie możesz używać pazurów!
- Ja... Nie... To nie tak... - zaczął się tłumaczyć, ale sam nie wiedział, co powiedzieć. Starszy kocur miał rację. To była jego wina. Jego błąd. Jego kolejny błąd. Chciał się teraz schować, gdzieś uciec, daleko stąd. Nie chciał wracać do obozu. Wiedział, że tam o wszystkim dowie się Ważkowe Skrzydło, wiedział, że Koszmarny Omen wymyśli mu jakąś karę, że Jutrzenkowa Łapa będzie musiała siedzieć u medyka. I to wszystko jego wina.
- Ja nie chciałem - powiedział w końcu - To był w-wypadek... Naprawdę.
<Jutrzenko? Wybacz proszę>
[570 słów]
[Przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz