Czekoladowy stał przed nim, zwieszając łeb i poruszając delikatnie ogonem. Judaszowcowa Łapa spiął całe swoje ciało, obserwując każdy, najmniejszy ruch mentora. Oczekiwał znaku, że zaraz się na niego rzuci.
Dojrzał u niego lekkie napięcie tylnych nóg, jak gdyby szykował się do skoku. Judaszowiec przygotował się do uniku i zwinnie przemknął przed Przyczajoną Kanią, mniej niż uderzenie serca przed tym, jak ten znalazł się w miejscu gdzie wcześniej stał. Wykorzystał tą krótką chwilę dezorientacji i chwycił mentora pazurami, ale został równie szybko odepchnięty. Judaszowcowa Łapa chciał się podnieść, ale został przybity do ziemi, jego głowa z ogromną siłą przyciśnięta do trawy. Uczeń mógł tylko próbować odepchnąć mocarną łapę, jednak z nijakim skutkiem.
— Ah, Judasz, Judasz — uśmiechnął się złośliwie w jego stronę Kania, widocznie rozbawiony jego nieudolnymi staraniami. — W boju chyba nie jesteś taki hop do przodu, hm?
Judaszowcowa Łapa zasyczał w odpowiedzi, co wywołało u mentora śmiech.
— No wykaż się — zachęcał mentor, przyciskając łapę jeszcze mocniej, wywołując większy ból. Ciało Judasza wiło się, jednak nie było w stanie dosięgnąć swego oprawcy. — Klan Gwiazdy by cię tym razem nie uratował, gdybyśmy walczyli na poważnie — mruknął. Judaszowiec zaczął myśleć nad rozwiązaniem, aż w końcu je znalazł. Uniósł tylną część ciała do góry i zanim Przyczajona Kania się obejrzał, brudne pazury jego nóg znajdowały się na jego twarzy. Kocur odstąpił na moment i próbował na powrót przybić kocura do ziemi; jego uczeń jednak się przetoczył i czym prędzej wstał, nie otrzepując nawet z zalegającego na nim kurzu i piasku.
— Mysi bobek — wycharczał pod nosem i skoczył na kark mentora. Kania mówił, by nie używali pazurów, ale w wściekłości zupełnie zignorował jego żądanie. Obraził Klan Gwiazdy! Nie mógł obok tego przejść obojętnie! Wbił szpony w bark i między łopatki Kani, wywołując zaskoczenie i nawet satysfakcjonujący go syk bólu. Większy prędko go zrzucił, ale zanim to się stało mógł poczuć pod łapą rozdzierającą się skórę spomiędzy kęp gęstej sierści zastępcy. To mu już nie poszło płazem. Próbował uciekać, ale znów łapy Przyczajonej Kani go dopadły. Zbili się w zbitą masę, zastępca nad nim boleśnie szarpał go za ramiona, samemu wysuwając pazury. Kątem oka widział, jak ulatują z niego (i nie tylko) oprócz jęków i wrzasków również kępki ciemnej sierści. W końcu cętkowany stanął nad swoim uczniem, znów przyciskając mocno do ziemi, ale tylko na chwilę. Judaszowiec zrozumiał, że to koniec.
— Masz pszczoły w mózgu lub inne problemy z pamięcią? — zawarczał. — Mówiłem, bez pazurów i zębów.
— Prawdziwy przeciwnik nie będzie się obchodził bez pazurów i zębów — wytłumaczył ozięble Judaszowcowa Łapa, wyślizgując się z jego uścisku.
— Chyba zapominasz, kto cię szkoli. Ja ustalam zasady. Ale — urwał na chwilę, a uszy Judaszowcowej Łapy zwróciły się bardziej ku niemu, okazując zainteresowanie — jeśli chcesz walczyć naprawdę, proszę bardzo. Tylko zobaczymy, kto na tym gorzej wyjdzie.
— Zgoda — odmruknął natychmiast uczeń.
— Cieszę się, że się zgadzamy — burknął Przyczajona Kania, otrząsając się z grymasu. Kocury zaczęły się zbierać, by iść w stronę obozu. — Masz ostre pazury i potrafisz wziąć z zaskoczenia. Niewiele to jednak da, jeśli będziesz pozwalał się tak zlewać.
— Nie pozwalam — zaprzeczył z oburzeniem Judasz. — Po prostu...
— Po prostu jesteś słaby. Musisz to przyznać — powiedział do niego mentor, na co czekoladowy odpowiedział bezsłownym warknięciem. — Nie urodziłeś się masywny, tylko gibki. Mięśnie jak z pierza — tknął go grzbietem pazura. — Przed tobą jeszcze sporo pracy.
Judaszowiec zmierzył go wzrokiem.
— Nie potrzebuję siły z gwiezdnymi po mojej stronie.
Przyczajona Kania uniósł jedną brew.
— Powiedz to wściekłej kunie — parsknął, kręcąc tylko głową, po części w rozbawieniu i po części zrezygnowaniu. — Mógłbyś już z tym skończyć, wiesz? Nie przeszkadza mi to, że wierzysz w Klan Gwiazdy, ale oni z niczym ci nie pomogą. Możesz się modlić i na tym się skończy ich pomoc. Musisz posiąść realne umiejętności.
Judaszowcowa Łapa nagle stanął, pazury wbijając w ziemię.
— Nie znieważaj Klanu Gwiazdy — wycedził, nie odrywając od kocura wzroku.
— Zachowujesz się dziecinnie — odparł tylko Kania, niewzruszony. Nie wywierało to na nim większego wrażenia, więc odwrócił się i szedł dalej. Jeszcze tego kiedyś pożałuje, pomyślał uczeń, kiedy niechętnie ruszył za nim.
***
Zmarszczył grzbiet nosa, siłując się z krabem w jego łapach. Warknął, kiedy jego pazury znowu się osunęły, zostawiając skorupę zwierzęcia z zaledwie śladem zadrapania. Jak trudne może być otwarcie byle skorupiaka?
— Pomóc ci? — usłyszał zza pleców pytanie. Spiął się z zaskoczeniem, że w ogóle ktoś do niego mówi. — Och, n-nie chciałem cię przestraszyć! — miauknął zdenerwowany nieznajomy. Judaszowcowa Łapa odwrócił łeb w jego stronę. Bławatek, ach tak. Ten trochę cichy, ale poza tym zupełnie przeciętny uczniak. Nie miał na jego temat żadnej opinii, chociaż już fakt, że ten przez całe pół roku jego nauki nie zdążył go niczym zirytować, był bardzo na plus.
— Daję radę. Nie potrzebuję pomocy — odpowiedział szorstko Judaszowiec. Chcąc udowodnić swoją rację po raz kolejny chwycił zwierzę i wkładając to całą swoją siłę próbował go otworzyć. Znowu, bez skutku.
— Pokażę ci — zaproponował Bławatkowa Łapa i zanim młodszy zdążył zaprotestować, ten już zabrał jego zdobycz i zaczął obracać we własnych łapach. Położył się przy kocurze. — Musisz go rozedrzeć o tu — pokazał dolną część jego skorupy i z łatwością oderwał ją od reszty. — I teraz górną...
— Świetnie, dalej już sobie poradzę — mruknął, wydzierając kraba z jasnych łap kocura. Rozerwał go na dwie części, zostawiając nieruchome odnóża. Poczuł zapach świeżego mięsa, które zaczął wyskrobywać za pomocą pazurów. Zjadł kawałek. Mm... Skorupiaki dziwnym trafem z całej zwierzyny były dla niego najsmaczniejsze. — Dzięki — rzucił do liliowego, odsuwając się. Niech ma satysfakcję.
— Proszę! — odparł radośnie Bławatkowa Łapa, a Judaszowcowa Łapa zajął się własnym posiłkiem.
[trening wojownika; 900 słów; otwieranie krabów]
[Przyznano 23%)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz