― To może pobawisz się z innymi? ― Zachodzący Promyk położyła czule pyszczek na ramieniu Nocy, który tylko prychnął i go odepchnął. Przeszedł zygzakiem kilka kroków po czym usiadł, na własną łapę próbując rozwikłać tajemnicę splotu swoich kołtunów. Rozejrzała się nerwowo dookoła, po czym usiadła na ziemi z pełnym ulgi westchnieniem. Nikt nie widział. Nocek terroryzował cały Klan Klifu, jednak aktualnie nie widziała potrzeby, by robić z tego wielką sensację. Ona sama potrafiła świetnie go wychować, prawda?
Spięła się, gdy poczuła na ramieniu czyjś ciepły dotyk. Znajomy zapach mięty od razu uświadomił jej, z kim ma do czynienia.
― Witaj, Wschodząca Falo ― powiedziała sztywno ― Przyszłaś dawać mi swoje niezbędne rady o wychowywaniu kociąt? Dziękuję, jakoś przeżyję bez nich.
Starsza królowa posłała jej lekki uśmiech i usiadła obok. Dwie karmicielki w milczeniu obserwowały bawiących się Żmiję, Śwista i Cyprys oraz siedzącego kilka długości lisa dalej Nocka o nienawistnym i przepełnionym pogardą spojrzeniu. Zachód posmutniała. Nocek to taki dobry dzieciak, tylko jeszcze nie rozgryzła, jak go podejść. Kwestia czasu.
― Kociakom musisz stawiać jasne granice, inaczej same zaczną je sobie wyznaczać. A to nigdy nie wróży niczego dobrego. ― łagodny, acz stanowczy głos starszej kotki wymusił na niej tylko lekkie skinięcie głowy. Podświadomie zdała sobie z tego sprawę już dawno temu, no ale co miała zrobić? Nocek to takie urocze maleństwo, nie mogła go krzywdzić jakimiś nakazami i zakazami. Na pewno są inne metody.
Swoją drogą ciekawe, po kim Cyprys miała swój charakter? Była taka nieśmiała i urocza, aż dziw, że była córką jej i Lisiej Gwiazdy.
Po krótkiej chwili Zachodzący Promyk strąciła ze swojego ramienia końcówkę ogona Wschodzącej Fali. Nie była zła, tylko zawstydzona, że starsza kotka widziała jej „wpadkę” z Nocą. Jej wzrok sam powędrował z kierunku ukochanego synka i reszty dzieciaczków. Łudziła się, że czarny dołączył do rodzeństwa, jednak jego sytuacja nie uległa zmianie. Wciąż siedział sam jak palec i warczał na wszystko, co się ruszało. Gdzieś w środku poczuła ukłucie smutku i zawodu.
― Popilnujesz ich chwilkę? ― spytała Wschodzącą Falę, a nim czarna szylkretka wyraziła zgodę, Zachodzący Promyk była już w połowie drogi do medyków. Uśmiechnęła się pod nosem, czując znajomy aromat ziół. Niwelował stres i pozwalał jej skołatanym nerwom się odprężyć. Weszła w gąszcza, w których medycy tymczasowo przetrzymywali zapasy.
― Witajcie Sokole Skrzydło i Szybująca Mewo ― rzuciła ciepło w kierunku niebieskiego kocurka i jego ucznia ― Wschodząca Fala skarży się na ból głowy i bezsenność. Przyszłam po ziółka dla niej.
Kłamstwo, jak zwykle, wiązało się z wyrzutami sumienia. Zachód jednak niczego po sobie nie okazała. Spojrzała niecierpliwie na medyków i kaszlnęła głośno.
― Ostatnio Wschodząca Fala dość często skarży się na ból głowy. Może lepiej powinna przyjść do mnie, mógłbym się jej przyjrzeć. ― mruknął niebieski bicolor, kładąc dwa drobne nasionka na zielonym liściu.
― Tylko tyle? ― spytała mocno zszokowana. Jej oczy rozszerzyły się niemalże dwukrotnie.
― Wschodząca Fala nie jest już pierwszej młodości, a poza tym musi być przytomna w nocy, gdy będziemy dalej iść. Przekaż jej tylko, żeby nie brała obu naraz.
Zachodzący Promyk kiwnęła szybko głową i wycofała się. Gdy miała już pewność, że nie jest obserwowana, przystanęła. Rozejrzała się dookoła dzikim wzrokiem, po czym połknęła oba nasionka maku naraz. Od śmierci jej ukochanej mamusi starała się w ten szalony sposób odreagowywać stres. Senność wywołana nasionami maku była przyjemna, pozwalała zapomnieć o otaczającym świecie i problemach. O stracie najdroższej istoty w jej życiu. Miała tylko nadzieję, że żaden z jej potomków nie widział jej w tym stanie.
<Żmijo, Cyprys, Świście? Ktoś z Klanu Klifu?>
Dobra klep Sroką
OdpowiedzUsuń