― Co robiłaś w tych krzakach? ― spytała rzeczowo Sroka, jednak odpowiedziało jej kolejne zirytowane wykrzywienie pyska. Spojrzała na starszą kocicę z pogardą i zmrużyła oczy w wąskie szparki. Niech sobie nie wyobraża, że cokolwiek z niej wyciągnie po dobroci.
― A co cię to? Radzę się zająć własnym życiem, a nie wtykać nos w nie swoje sprawy ― warknęła jedynie, czując rosnącą gulę w gardle. Zwinnie wyminęła ciężarną kotkę i podeszła do wątłego stosu ze zwierzyną. Kątem oka dostrzegła, że niezadowolona Sroczy Żar ją dogania i najwidoczniej nie zamierza odpuścić. Westchnęła głośno, znudzona. Wzięła ze stosu nornicę i na złość ciężarnej jeszcze przyspieszyła kroku. Gdy była już niemalże pewna, że jednooka jej nie dogoni, usiadła spokojnie i wzięła się za zasłużony posiłek.
― Od opieki nad kociętami też tak uciekasz? ― Zachodzący Promyk prawie się udławiła. Spięła się, gdy usłyszała ten głos po raz kolejny. Zdyszana Sroczy Żar stała po jej drugiej stronie i Zachodzący Promyk wpatrywała się w nią przez moment oszołomiona ― Wschodząca Fala nadal z nimi siedzi.
Młoda królowa powędrowała wzrokiem na drugi koniec polany i uśmiechnęła się, gdy zobaczyła Nocka i resztę potomków dosłownie chodzących po głowie starszej kocicy.
― Tobie nic do tego ― warknęła i zagłębiła kły i pazury w nornicy, chcąc jak najszybciej zakończyć tę dyskusję ― I tak zaraz do nich wrócę. Patrz, jak ładnie się bawią ― mruknęła już trochę mniej pewnie, gdy zobaczyła Noc bezczelnie szarpiącego za ogon Wschodzącą Falę. Żmijka nieśmiało próbowała wspiąć się na grzbiet królowej, a Cyprys tarmosiła jej uszy. Jedynie Świst siedział spokojnie z boku i wpatrywał się w matkę z daleka. Zamruczała głośno, nieco zestresowana.
Sroczy Żar tylko prychnęła rozbawiona i dosiadła się do Zachodu. Zaskoczona buraska patrzyła, jak niebieska rzuca się wygłodniała na jej nornicę. Jednooka wyglądała, jakby nie jadła co najmniej przez ostatni księżyc! Gdy Sroka podniosła spojrzenie pomarańczowego oka znad prawie całej pożartej nornicy, uśmiechnęła się do niej wesoło. Jaka uczynna, zostawiła jej parę ochłapów.
― Chcesz resztę? Nie? To dobrze ― rzuciła i wróciła do pałaszowania. Gdy skończyła, oblizała pysk i wyciągnęła się zrelaksowana na trawie ― Mało, ale na razie wystarczy.
Przez chwilę siedziały w milczeniu, a po chwili znudzona Sroczy Żar pacnęła ją łapą w ogon. Zachodzący Promyk odsunęła się zirytowana, a niebieska kontynuowała jej zaczepianie.
― Przeeestań! ― pisnęła i wystawiła Sroce język. Pechowo centralnie na jego środku znajdowało się na wpół przeżute ziarenko maku. Zachodzący Promyk nie zdałaby sobie z niczego sprawy, gdyby zdrowe oko Sroczego Żaru nie rozszerzyło się niemal dwukrotnie.
― Nasiona maku ― zaczęła wolno niebieska cętkowana, a Zachodzący Promyk poczuła nieprzyjemny, lodowaty dreszcz na karku. Łapką złapała Sroczy Żar za pysk i przysunęła do siebie.
― Nie tak głośno!
Zrozpaczona zastanawiała się, co by tu jej teraz wcisnąć. Wpadła, i to po uszy. Ale jeśli odpowiednio poprowadzi tę dyskusję, to może jakoś z tego wybrnie. Z naciskiem na „może”.
― Niosłam Wschodzącej Fali.
― Jakimś cudem nie trafiły do Wschodzącej Fali.
― Nie wtrącaj się, dobra?! ― Zachodzący Promyk gwałtownie zerwała się, jeżąc sierść ― Czy ty myślisz, że mi jest łatwo? Moja mama nie żyje, a Berberysowa Bryza jest zastępcą! Moją rodzinę trafił szlag! CO TY MOŻESZ O TYM DO CHOLERY WIEDZIEĆ?! ― ostatnie słowa wywrzeszczała jednookiej prosto w pysk, a później dodała przyciszonym tonem: ― Skup się lepiej na tych swoich podrzutkach, ktokolwiek tam jest ich ojcem… Zresztą, co mnie to obchodzi?
<Sroczy Żarze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz