Poranne promyki przebijały się przez liście krzewu, oświetlając jego wnętrze. Sroczy Żar stęknęła. Nie dało się spać w takie upały tym bardziej na jakimś marnym polu, które nie dawało takie chłodu jak las czy bagna. Spojrzała zmartwiona na swój brzuch. Lada dzień miała urodzić, a oni nadal nie byli na miejscu. Kotka nie mogła skłamać, że sytuacja ta była jej dość nie na łapę. Poza tym była jeszcze jedna sprawa, która dość niepokoiła karmicielkę. Mianowicie wygląd jej nienarodzonego potomstwa. Sroczy Żar była gotowa uwierzyć w tą całą bajkę o kotach na niebie i Klanie Gwiazd, byle tylko jej kociaki nie odziedziczyły wyglądu po ojcu. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić reakcji klanu na małe wypłosze, wyglądem łudząco przypominające pewnego zastępce Klanu Wilka. Tak, ta wizja zdecydowanie spędzała jej sen z powiek. Ciągle zastanawiała się, czemu choć raz nie mogłaby zakochać się albo mieć kocięta z kimś z kim kto nie dowiedziałby się o ich istnieniu chwile przed śmiercią albo mogłaby je wspólnie wychować, podziwiać jak dorastają i stają się wojownikami.
― Nadal nie śpisz ― mruknęła w jej stronę Zimorodkowa Pieśń, trzymająca w pysku dwie myszy. ― Chcesz?
Sroka kiwnęła łbem i posunęła się na legowisku, robiąc miejsce siostrze. Pointka usiadła na mchowym posłaniu po czym położyła się na nim tak by nie dotykać jakkolwiek ciężarnej. W taki upał kontakt fizyczny był męczarnią dla każdego. Zjadły w ciszy piszczki, czasem spoglądając a to na siebie, a to na coraz szybciej znikające gryzonie.
― Sroczko ― zaczęła Zimorodek, oblizując pysk. ― Czyje to kocięta? ― spytała bezpośrednio.
Sierść na karku Sroki od razu się podniosła. Kotka rzuciła siostrze wściekłe spojrzenie, mówiące jej jak ma ochotę na tą pogawędkę. Poza tym obydwie doskonale wiedziały, że z tej rozmowy nic dobrego nie wyniknie.
― Mówiłam ci już, że ci nie powiem ― warknęła Sroczy Żar, wstając i podchodząc do wyjścia. ― Ani tobie, ani Żurawinkowi, więc przestań go na mnie nasyłać! ― niepotrzebnie uniosła głos.
Pointka ruszyła za podenerwowaną siostrą, nie zważając na jej próbę ucieczki przed tą rozmową.
― Lepiej spójrz na siebie ― syknęła wojowniczka. ― Znów sama z ogromnym brzuchem wychowująca kociaki bez ojca! Czy to ci czegoś nie przypomina? Ile jeszcze razy ten scenariusz musi się powtórzyć, byś w końcu zmądrzała?
Sroczy Żar wbiła pazury w ziemię. Miała ochotę zacząć wrzeszczeć i drzeć się na siostrę. Wykrzyczeć pointce wszystkie problemy chodzące jej aktualnie po łbie. Przekląć jej głupotę i podłość wobec niej. Jednak zamiast tego zaczęła liczyć do dziesięciu, starając się uspokoić. Obudzenie połowy obozu to ostatnie czego teraz potrzebowały.
― Co znów usłyszę, że to jakiś samotnik? Że to wcale nikt z klanu? A później gorzki płacz i przeprosiny? Powiedz mi kto to ― zażądała Zimorodkowa Pieśń, wpatrując się w swoją siostrę chłodnym spojrzeniem.
Sroczy Żar spuściła wzrok. Spojrzała na swój brzuch po czym na pointkę i przełknęła ciężko ślinę. Wiedziała, że jeśli klan się dowie wyleci na zbity pysk podobnie jak jej kocięta. Na zupełnie obcej ziemi same pozostawione sobie.
― Nie powiem ― burknęła i wyszła na zewnątrz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz