Sroczy Żar siedziała w tym czasowej kociarni, obserwując bawiące się pod okiem Wschodzącej Fali kociaki Zachodzącego Promyka. Nadal nie potrafiła uwierzyć, że znowu jest w ciąży. Zupełnie niezaplanowanej i po raz kolejny samotnej. Spojrzała smętnie na swój już nie tak mały brzuch, zastanawiając się, czy i tym razem trafi się jej trójka urwisów. No dobra, dwójka i jeden fajtłapa, który na dodatek teraz został jej mentorem. Po grzbiecie przeszły jej nieprzyjemne ciarki. Do dziś sierść na karku się jej jeżyła na wspomnienie walki z zastępczynią Lisiej Gwiazdy oraz wstydu jaki poczuła, gdy Niebiański Lot ich rozdzielał. Jednak najgorsze co ją przytrafiło to kara wymierzona przez ich lidera. Cofnięcie na ucznia i to na dodatek Żywicznej Mordki! Na myśl o tym pazury wysunęły się jej automatycznie.
― Wszystko w porządku Sroczy Żarze? ― usłyszała spokojny głos starszej karmicielki. ― Pamiętaj, że Sokole Skrzydło kazał ci się jak najmniej denerwować ― upomniała ją, spoglądając swoimi zielonymi ślipiami na niebieską karmicielkę.
Sroka przewróciła lekko lekceważąco oczami. Starszy medyk zawsze się mądrował, a sam przecież nigdy nie był w ciąży. Ona lepiej wiedziała co ma robić, a co nie i nie miała zamiaru słuchać niczyich poleceń.
― Ta, dobrze ― mruknęła byle tamta się odczepiła i wróciła do pilnowania bachorów buraski.
Starsza kocica posłała jej jeszcze raz zmartwione spojrzenie, po czym usiadła niedaleko bawiących się kociąt. Cyprys, Żmija i Świst bawili się w jakąś grę, jedynie Nocek siedział sam. Gdyby nie zupełnie odmienne charakterki Sroka mogłaby go porównać do Żywicy. Jednakże ten czarny maluch zdecydowanie się wrodził w ojca. Podły i wredny dokazywał swojemu rodzeństwu jak i Miętkowi, synowi Liliowej Sadzawki. Innym dość niepokojącym kocięciem z tego miotu była Cyprys, która nie tylko imię odziedziczyła po jej zmarłej mentorce. Pierwszy raz gdy zobaczyła koteczkę myślała, że się przewidziała. Nic dziwnego, że lider miał na jej punkcie taką obsesje. Dlatego też kotka miała nadzieję, że nim jej kociaki przyjdą na świat potomstwo Lisiej Gwiazdy opuści żłobek i dostanie własnych mentorów. Im dalej się jest od rodziny przywódcy tym lepiej.
― Idę się przejść ― mruknęła do Wschodzącej Fali, która od razu posłała jej pytające spojrzenie, gdy ta się podniosła. ― Weź, chce coś zjeść, a Żurawinowe Bagno przynosi mi ciągle jakieś marne wróble ― stęknęła, mijając rozbrykane kociaki.
Prychnęła na Żmiję, która zawieruszyła się jej pomiędzy łapami i spokojnym krokiem skierowała się w stronę stosu z zwierzyną. Wybrała z niego dość pulchnego gołębia, po czym zaczęła się rozglądać za rodzeństwem, by wspólnie zjeść posiłek. Po śmierci rodziców i Jarzębinowego Strumienia oddalili się od siebie. Sroka miała podświadomie nadzieję, że może dzięki nowym członkom rodziny znów zaczną spędzać ze sobą więcej czasu. Jednak ani Żurawinowego Bagna, ani Zimorodkowej Pieśni nie było widać na horyzoncie. Jedynie znikająca w chaszczach sylwetka Zachodzącego Promyka śmignęła jej przed oczami. Wyglądała jakby wracała od medyków, jednak zamiast skierować się do kociarni i zwolnić Wschodzącą Falę z opieki, kotka zdawała się mieć inne plany. Sroczy Żar powoli usiadła i spojrzała na ptaka, a następnie na swój brzuch i burą kotkę. Pomimo tego, że ciekawiło ją co tamta kombinowała głód był silniejszy. Rozsiadła się wygodnie i zaczęła pochłaniać piszczkę. Nie często trafia się im taka pulchna zwierzyna, więc nie zamierzała zmarnować ani jej gryza. Odkąd Sokole Skrzydło uświadomił ją, że jest w ciąży miała wrażenie, że była ciągle głodna. Dlatego też nim ruszyła sprawdzić co kombinuje Zachodzący Promyk, oblizała pysk, delektując się resztami smaku gołębia. Gdy miała już pewność, że z ptaka nic nie zostało, podniosła się na swoich krótkich łapkach do góry. Spojrzała ponownie w stronę krzaków, jednak nie widziała już tam burej karmicielki. Zdziwiona przekręciła łeb, gdy ujrzała ją zmierzającą do kociarni. Dość szybkim krokiem, za który na pewnie Sokole Skrzydło ją opierdzielił, pogoniła buraskę, przyglądając się jej uważnie.
― Czego? ― mruknęła kocica, nie odrywając oczu od swoich łap.
Najwidoczniej były ciekawsze niż Sroczy Żar.
Niebieska poczuła niemały przypływ irytacji bezczelnością karmicielki.
Czy w tym klanie już nikt nie miał szacunku dla starszych od siebie?
― Co robiłaś w tych krzakach? ― spytała bezpośrednio.
Podniosła łeb do góry, by spojrzeć tamtej prosto w oczy. Spotkawszy się z pogardliwym spojrzeniem tamtej, ogon zawirował w powietrzu.
― A co cię to? Radzę się zająć własnym życiem, a nie wtykać nos w nie swoje sprawy ― warknęła jej w odpowiedzi, przyspieszając i zostawiając ciężarną kotkę w tyle.
Sroczy Żar zirytowana zachowaniem młodszej karmicielki wbijała pazury w ziemie. Nie było opcji, żeby tak się zakończyła ich przesympatyczna pogawędka.
<Zachodzący Promyku?>
Sroczce świetnie wychodzi nie denerwowanie się xD
OdpowiedzUsuńTo jakby kazać słońcu przestać świecić xd
Usuń