— Powiedz mi... Co was łączy... Dlaczego nadała ci takie imię? Nie baw się ze mną w zagadki. Co robicie, gdy nie patrzę? Proszę powiedz mi prawdę — błagalny ton wyślizgujący się z potężnego pyska sprawiał, że Srokosz nie mógł się powstrzymać.
Dawno już nie odczuwał takiej satysfakcji. W końcu. Niedźwiedź odczuł jego ból. Uczucie roztrzaskujące serce na drobne kawałki. Zdradę i gorycz przelewającą się w nieustannej bitwie. Ogon niebieskiego dumnie wystrzelił do góry. Zrobił krok w stronę wojownika. Uśmiech, który przyozdabiał jego pysk był naprawdę paskudny.
— Oh, Niedźwiadku. Myślę, że wolałbyś o tym nie wiedzieć. Byłeś zbyt zaślepiony Aksamitką Gwiazdą, by dojrzeć jej prawdziwą naturę. Naprawdę sądziłeś, że ją zaspokoisz? Tak nudny i markotny kot jak ty? Dobrze wiesz, że jest jak okraszana kwieciem polana. Możesz ją podziwiać, lecz nigdy nie będzie twa. — wyszeptał mu podle.
Spojrzenie burego błąkało się gdzieś po jego sylwetce.
— Jest ma. Mam z nią kocięta. — odparł i położył po sobie uszy.
Srokosz zaśmiał się cicho.
— Oh, tak? Jesteś tego pewny, Niedźwiadku? Teraz czasy się zmieniają. Nikt już nie jest taki staroświecki jak ty. Kotki rodzą kocięta gejom i wcale nie należą do nich. Koty się schodzą i rozchodzą. Żyjemy w czasach, gdzie nic nie jest trwałe. Twoja relacja z Aksamitką także. Na twoim miejscu już nie nazywałbym tego partnerstwem. Nie ośmieszaj się bardziej.
Wojownik zamilkł na parę uderzeń serca.
— Odczep się od niej. — padło z jego pyska.
Niebieski uniósł brwi rozbawiony. Tylko to był w stanie mu powiedzieć?
— Nie jest świadoma tego co robi. Tego, że daje ci tą złudną nadzieję. Odbierasz jej uprzejmość jako coś większego. Ale mylisz się. To mnie Aksamitka kocha. Z tobą jedynie się bawi. Droczy. Nie odwrotnie. — warknął Misiek.
Srokosz wywrócił ślepiami. Wojownik znów wrócił do swoich nudnych monologów. Już nie był zabawny. Żałośny. Nienawidził tego, że aż tak trudno było go złamać. Może i to wszystko było głupią gierką, lecz niebieski nienawidził przegrywać. A szczególnie z nim. Z tym, który odebrał mu tak wiele. Niedźwiedź zasługiwał, żeby cierpieć. Należało się to mu.
— Tak? — parsknął Srokosz. — Skoro tak uważasz, to żyj sobie w tym uprzedzeniu. Choć mam wrażenie, że sam nie jesteś pewny tych słów.
Wojownik spoważniał.
— Nie drocz się ze mną Srokoszu. — mruknął oschle.
— Oh, Niedźwiadku. Myślę, że wolałbyś o tym nie wiedzieć. Byłeś zbyt zaślepiony Aksamitką Gwiazdą, by dojrzeć jej prawdziwą naturę. Naprawdę sądziłeś, że ją zaspokoisz? Tak nudny i markotny kot jak ty? Dobrze wiesz, że jest jak okraszana kwieciem polana. Możesz ją podziwiać, lecz nigdy nie będzie twa. — wyszeptał mu podle.
Spojrzenie burego błąkało się gdzieś po jego sylwetce.
— Jest ma. Mam z nią kocięta. — odparł i położył po sobie uszy.
Srokosz zaśmiał się cicho.
— Oh, tak? Jesteś tego pewny, Niedźwiadku? Teraz czasy się zmieniają. Nikt już nie jest taki staroświecki jak ty. Kotki rodzą kocięta gejom i wcale nie należą do nich. Koty się schodzą i rozchodzą. Żyjemy w czasach, gdzie nic nie jest trwałe. Twoja relacja z Aksamitką także. Na twoim miejscu już nie nazywałbym tego partnerstwem. Nie ośmieszaj się bardziej.
Wojownik zamilkł na parę uderzeń serca.
— Odczep się od niej. — padło z jego pyska.
Niebieski uniósł brwi rozbawiony. Tylko to był w stanie mu powiedzieć?
— Nie jest świadoma tego co robi. Tego, że daje ci tą złudną nadzieję. Odbierasz jej uprzejmość jako coś większego. Ale mylisz się. To mnie Aksamitka kocha. Z tobą jedynie się bawi. Droczy. Nie odwrotnie. — warknął Misiek.
Srokosz wywrócił ślepiami. Wojownik znów wrócił do swoich nudnych monologów. Już nie był zabawny. Żałośny. Nienawidził tego, że aż tak trudno było go złamać. Może i to wszystko było głupią gierką, lecz niebieski nienawidził przegrywać. A szczególnie z nim. Z tym, który odebrał mu tak wiele. Niedźwiedź zasługiwał, żeby cierpieć. Należało się to mu.
— Tak? — parsknął Srokosz. — Skoro tak uważasz, to żyj sobie w tym uprzedzeniu. Choć mam wrażenie, że sam nie jesteś pewny tych słów.
Wojownik spoważniał.
— Nie drocz się ze mną Srokoszu. — mruknął oschle.
Niebieski machnął mu ogonem przed nosem.
— Ja się nie droczę. To ty nie chcesz przyjąć do świadomości prawdy.
* * *
Klan Klifu pochłaniał się w chaosie. Tonął w nim. A Aksamitna Gwiazdka jak zwykle nie potrafiła stanąć na czele wyzwania. Zamiast uspokoić wojowników. Zwiększyć ilość patroli. Zrobić dosłownie cokolwiek zamiast udawać, że całe zło nie istnieje.
Śmierć Kwiecistej Fantazji utwierdziło go w tym przekonaniu. Liderka nic nie zrobiła z tym. Łzy zalewały wymuszony uśmiech, sprawiając, że kotka wyglądała jeszcze bardziej żałośnie. A mimo to wciąż żyła w swoim bezpiecznym świecie bez zła. Nie dopuszczała tego do siebie. Tylko jeszcze bardziej raniąc swoich najbliższych. Morderstwo wstrząsnęło całym Klanem Klifu. W tym Srokoszem. Nie spodziewał się tego. Nie wiedział o tym nic. Wilczy milczał w tym temacie. Lecz niebieski nie wierzył, że on lub ktoś z jego pionków dopuścił się czegoś takiego. Aż tak okrutnego. Chciał, żeby Aksamitka i Niedźwiedź cierpieli, lecz morderstwo w tak bestialski sposób przechodziło jego granice.
— Wasza rodzinka się rozpada, co? — rzucił w stronę Puszystego Niedźwiadka.
Przekrwione od płaczu ślepia spojrzały na niego morderczo. Skołtunione futro i nieprzyjemny zapach unosił się od wojownika.
— To ty? — jego głos mimo tego, że zdawał się słaby przepełniony był gniewem.
Srokosz trzepnął ogonem, odsuwając się od niego.
— Znów robisz ze mnie potwora. — parsknął zirytowany, wskakując na jeden z kamieni. — Wyglądasz żałośnie. Gdzie twoja ukochana partnerka? Czemu cię nie wspiera?
Przekrwione od płaczu ślepia spojrzały na niego morderczo. Skołtunione futro i nieprzyjemny zapach unosił się od wojownika.
— To ty? — jego głos mimo tego, że zdawał się słaby przepełniony był gniewem.
Srokosz trzepnął ogonem, odsuwając się od niego.
— Znów robisz ze mnie potwora. — parsknął zirytowany, wskakując na jeden z kamieni. — Wyglądasz żałośnie. Gdzie twoja ukochana partnerka? Czemu cię nie wspiera?
<Misiek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz