Słuchał słów córki, kiwając niemrawo głową. W zasadzie powinien cieszyć się, że ktoś popierał zmiany, które wprowadziła Aksamitna Gwiazdeczka. Listkowa Łapusia promieniowała szczęściem, które najpewniej odziedziczyła po swojej matce. W zasadzie intelekt także... Chociaż uznawał, że była mądrzejsza skoro ogarniała zioła i całkiem dobrze leczenie kotów jej wychodziło. Wierzył, że będzie wspaniałą medyczką.
Naprawdę nie miał chęci bawić się w berka, ale musiał ze względu na to, że to było rozporządzenie wydane przez samą liderkę. Nie miał pojęcia jak Rada się do tego ustosunkowała. Na pewno musieli już rozmawiać z Aksamitką, że nie może podejmować takich nierozważnych decyzji. Ale jak to jego partnerka miała w zwyczaju... musiała to wszystko olać.
— Aprobuje każdą decyzję lidera, a więc musi mi się podobać, córeczko — wyjaśnił, na co kotka zamrugała zaskoczona. Pewnie nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
— Ale taką każdą, każdą? Czemu? A jakby szkodziła klanowi? — dopytywała.
No i schodzili na tematy, na których nie czuł się komfortowo. Wiązało się to bowiem z tym, że pamięcią wracał do swojej brudnej przeszłości.
— Słowo lidera jest prawem — odpowiedział tylko, zmieniając szybko temat, pacając łapą kotkę w ramię. — Berek. — A następnie odbiegł, nic więcej nie dodając.
Listkowa Łapusia uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła go gonić. I tak minął im ten czas na zabawie.
***
Kwiatusiowa Drzemeczka leżała pochowana na Pogorzelisku. Dalej nie mógł uwierzyć, że ją stracili. Umarła tak nagle... Nie było go tylko parę dni, a czuł się tak, jakby wrócił po kilku księżycowej podróży. Ostatni raz tak wstrząśnięty był, gdy jeszcze nie był zindoktrynowany przez Rybitwę. Wtedy widział tyle śmierci, że nie potrafił tego psychicznie znieść. Zapomniany ból powrócił, emocje powróciły, a przez lata były ukryte w jego wnętrzu przed całym światem. Nie mógł spać, gorzej się czuł i nic dziwnego, że kroki poniosły go w stronę legowiska medyka.
Widok córki sprawił, że na moment zamarł. A co jeśli i ją kiedyś straci? Rodzice nie powinni chować swoich dzieci. Morderca gdzieś tu się czaił. Mógł zapolować na kolejne niewinne życie.
— Tato? — usłyszał głos Listek.
Otrząsnął się i podszedł do kotki.
— Dałabyś mi coś na sen? Źle ostatnio sypiam.
<Listek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz