Skuliła się, chcąc się zamaskować bardziej w trawie, co oczywiście było niewykonalne zważywszy na jej kolor futra. Warkot dobiegał tuż koło nich, z każdą chwilą stawał się głośniejszy. Obie kotki wstrzymały oddech obserwując uważnie otoczenie, co jakiś czas patrząc po sobie w ciszy. Mentorki znajdowałyby się spory kawałek dalej od nich, a mimo to nie wyglądały na zbytnio przyjęte dźwiękiem dochodzącym od strony, w której przebywały siostry.
Kocięca ciekawość dała za wygraną i Lewek powoli uniosła pysk ku górze chcąc na własne oczy przyjrzeć się potworowi. Przeniosła wzrok na nasyp ziemi, to właśnie z jego strony hałas stawał się głośniejszy. To właśnie tam również była granica terenów Klanu Burzy, a za nią znajdowało się nieznane. Ponoć Owocowy Las.
— Mama mówiła, że potwory poruszają się własnymi drogami... Nie przebiega ta droga przez klan, prawda? I tutaj, gdzie stoimy?
Ułożona sierść kotki z każdą chwilą zaczęła coraz bardziej stawać dęba, jak to również miało miejsce w przypadku jej siostry. Skulone obok siebie ani na chwilę nie drgnęły, bojąc się, że potwór mógłby je wtedy dostrzec. Był coraz bliżej.
— Chyba nie, wtedy raczej by nas mentorki poinformowały o niebezpieczeństwie i nas tu nie zabierały... — Iskierka przełknęła ślinę
— Chyba, że chcą nas się pozbyć...
Siostry wzdrygnęły się, gdy z niezwykłą prędkością po drodze przemknęło auto, a z jego wnętrza dobiegała głośna muzyka. Hałas, jak i podmuch był odczuwalny nawet tutaj, w miejscu, w którym się znajdowały. A znajdowały się blisko Drogi Grzmotu, za blisko jak na kocięta.
Ledwo co zajejestrowały coś, co faktycznie się bardzo szybko poruszało. Dosłownie mignęło po nasypie. A za sobą zostawiało czarną śmierdząca chmurę. Potwora ledwo mogły zarejestrować ich złote oczęta.
Lew syknęła kładąc się na trawie i przyciskając łapami swoje wywinięte uszy. To samo uczyniła niemal w tej samej chwili Iskierka.
— Potwór... To był najprawdziwszy potwór!
— I nic nam nie zrobił poza sprawieniem, że przez chwilę nic, a nic nie słyszałam. — bąknęła Lew naburmuszona na hałas, jak i na smród spalin osiadły na jej futrze — Ugh. Co to jest... — jęknęła obrzydzona zapachem, przyłożyła łapkę do nosa zatykając nią swój pyszczek
— Chyba nas nie zauważył. — podjęła Iskierka przyglądającym się z zaciekawieniem w miejsce przed nimi — Zniknął. Nie ma go.... — mówiąc to zrobiła krok naprzód, na co Lew sapnęła
— Iskierko! Co ty robisz...
— Nie mów mi, że nie jesteś ciekawa jak potwory dokładnie wyglądają. Są bardzo szybkie, szybsze niż króliki. — Dostrzegła w oczach siostry błysk. Błysk, który jak iskra ognia po chwili rozpaliła się również w oczach Lwiej Łapy — Wystarczy, że będziemy ostrożne, zachowany odpowiednią odległość od nich i dowiemy się na ich temat wystarczająco dużo. I wiesz co Lewku? — Dostrzegła na pysku siostry uśmiech promieniujący na jej urodziwym pyszczku — Koniecznie musimy się z nimi zaprzyjaźnić.
Słowa Iskierki rozbrzmiewały w jej głowie przez chwilę, aż w końcu ona sama zrobiła krok naprzód. Miały w końcu wszystkie potwory nakarmić paskudami, licząc na to, że nawiążą z nimi swego rodzaju sojusz. Wtedy nic by im nie zrobiły, a nawet broniły.
Gdy już miały wdrapać się na górę, usłyszały nawoływanie za sobą Kurzej Pogoni i Gepardziego Mrozu. Obie kotki znalazły się szybko tuż koło nich, a z ich pysków, a w szczególności burej padały obraźliwe słowa zaadresowane do obu rudych sióstr.
— Wy cholerne mysie móżdżki! Nie słyszałyście co wam mówiłam, żebyście nie zbliżały się do Drogi Grzmotu?! Chcecie umrzeć?! Jak tak wam szybko do grobu, to proszę bardzo, tylko po treningu! Nie mam zamiaru odpowiadać za waszą głupotę.
Pręgowana klasycznie zerknęła zaskoczona na swoją siostrę, która miała również podobną minę co ona.
— Droga Grzmotu?
— Ale ty nam nic nie powiedziałaś na ten temat...
— Nie kłam! Oczywiście, że mówiłam! — Bura uderzyła ogonem o ziemię, na tyle mocno, że zniszczyła kilka sztuk małych kwiatków, które ledwo co wypuściły pączki — Spójrz Gepard, twoja pyskata uczennica ma czelność mi mówić, że ich nie poinformowałam. Widać jak słuchają nas, a później się dziwić, że trening im wychodzi, tak jak wychodzi... Czyli wcale!
Bura jeszcze przez chwilę trajkotała, niemal hałasując tak samo jak wcześniejszy potwór, którego nie było im dane zobaczyć w całej okazałości. A były tak blisko tego, bo gdy wdrapywały się w stronę drogi, z oddali dało się usłyszeć charakterystyczny odgłos znajmiajacy, że kolejny potwór się zbliża.
— O ile dobrze pamiętam miałyście polować — odezwała się spokojnie szynszylowa spoglądając na uczennicę — No już, na co czekacie. I pamiętajcie, macie się trzymać z dala od Drogi Grzmotu
Wróciły do treningu. Polowały na małe gryzonie, które z dziecęcom łatwością udawało im się złapać, zwłaszcza że były ich dwie. To była rozgrzewka przed tym co je obie czekało za niedługo, a było to polowanie na króliki. Musiały tylko poćwiczyć te całe biegi.
— Nie wierzę, w to że oskarżyła mnie o kłamstwo... Przecież nic nam nie powiedziała o Drodze Grzmotu! Ani słówka! Gepardzi Smród też nic nie wspomniał... zmówiły się dwie jędzy — syknęła Lew, w łapach trzymała mysz, którą udało się jej pochwycić dzięki Iskierce — Nie różnią się niczym od tej myszy... Chcesz ją zabić? — spytała, sama nie miała zamiaru brudzić sobie łap, jednak nie chciała też zwierzęcia wypuszczać, nie zasługiwało na litość.
<Iskierko?>
[830 słów]
[Przyznano 17%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz