Propozycja wujka była... kusząca. Zimna woda, słaby nurt oraz cisza i spokój. To coś, czego zdecydowanie potrzebowała ostatnimi czasy. Żyto działała jej na nerwy, dzieciaki również. Jesionowy Wicher już kilka razy pytał ją, czy wszystko jest dobrze, głównie przez to, że co raz częściej prosiła go o dodatkowe patrole, byleby jak najkrócej przebywać w obozie. Jakby tego było mało, jej myśli co raz częściej ruszały w kierunku Konopii. Jakaś część jej serca nadal tęskniła za szylkretką, chociaż rozum podpowiadał, że to już zamknięty rozdział a klan jest najważniejszy. Co do drugiej kwestii nawet nie miała cienia wątpliwości. Klan Nocy był najważniejszy.
Strzepnęła uchem, chcąc coś powiedzieć, jednak czekoladowy skutecznie jej przerwał. Zaśmiała się cicho na jego słowa, po czym skinęła głową.
— Jesteś pewien, że zero jajek? — miauknęła, unosząc jedną brew ku górze.
— Oczywiście! Z łapą na sercu! Słowo zastępcy! — bengalka uśmiechnęła się pod nosem, widząc, jak kocur nakreśla na swojej klatce piersiowej znak X.|
Ruszyli przed siebie prosto w kierunku rzeki. Wiatr spokojnie szumiał, rozwiewając im futra. Zboże co jakiś czas przyśpieszała, nie mogą już doczekać się momentu, w którym zanurzy się w zimnej wodzie. Rozmarzona oblizała pysk zaś jej wąsy zadrżały.
— Kto pierwszy do rzeki, staruszku! — zawołała wesoło, klepiąc czekoladowego w bark i tyle ją widział. Wojowniczka puściła się biegiem ile tylko sił miała w łapach. Odbiła się od brzegu, wskakując do rzeki z głośnym i wielkim pluskiem. Wystawiła łeb ponad powierzchnię, otrzepując się. Zaraz jednak fala wody oblała jej głowę, gdy tylko Jesionowy Wicher sam wskoczył z impetem.
Musiała przyznać, że to był jeden z bardziej wesołych momentów w jej życiu.
— Masz coś jeszcze do powiedzenia? — warknęła, robiąc krok w stronę Żyta. Bura wykrzywiła paskudnie pysk, uśmiechając się. Jak Zboże mogła uznać to kiedykolwiek za urocze czy słodkie? Niedobrze jej się robiło.
— Nawet pieszczochy są od ciebie lepsze w TYCH sprawach — syknęła. Wojowniczka nie potrafiła powstrzymać rosnącej furii. Romans z Biegnącym Potokiem potrafiła jeszcze zrozumieć ale... zdradę z pieszczochem? Puszczenie się z cholernym przydupasem dwunogów?! Bura kocica zdradziła nie tylko ją ale i cały klan. Zadrżała z nadmiaru emocji.
— JAK ŚMIAŁAŚ!? Zdradziłaś własny klan! — niewiele było jej potrzeba, by ze łzami w oczach rzucić się na zielonooką. Wbiła zęby w jej policzek, pazurami rozcinając delikatną skórę na karku oraz barkach. Żyto syknęła z bólu, łapą szurając po pysku węglowej.
Odepchnęła ją, gdy krew zalazła jej pole widzenia prawego oka. Zatoczyła się, nim ponownie rzuciła się na nią. Tym razem celowała w gardło. Uderzenie łapami sprawiło jednak, że upadła. Nie dała jednak za wygraną. Pazurami tylnych łap przeorała brzuch wojowniczki, gdy tylko ta stanęła nad nią. Zębami złapała za lewe ucho, szurając burą kupą futra po ziemi.
Syki. Wrzaski. Tumany kurzu.
To wszystko nie tylko ograniczało im widoczność, ale i sprawiło, że tłum gapiów zebrał się dookoła walczących kotek, szepcząc coś między sobą. Zboże rzuciła Żytem niczym szmacianą lalką.
— ŻAŁUJĘ KAŻDEGO ZASRANEGO UDERZENIA SERCA, KTÓRE Z TOBĄ SPĘDZIŁAM! Z NAMI KONIEC! — wykrzyczała jej prosto w pysk. Łzy spływały po pstrokatych policzkach mieszając się z krwią. Byłe partnerki patrzyły na siebie z nienawiścią w oczach, po czym ponownie ruszyły na siebie. Zbożowy Kłos zamachnęła się, chcąc wymierzyć cios. Tylko... zamiast w obiekt swojej nienawiści uderzyła prosto w pysk Jesionowego Wichru, który wpadł między kotki, chcąc je rozdzielić. Spanikowana odepchnęła z całej siły Żyto, podbiegając do kocura, który tamował własną łapą krwawienie.
— W-wujku? Nic ci nie jest? Ja przepraszam! Nie chciałam-! — miauknęła przestraszona, dotykając nosem jego zakrwawionego policzka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz