– Piani Miądria Płoniącia Liapa! - Usłyszała z boku radosne seplenienie.
Jej sierść na karku podniosła się na dźwięk głosu kociaka. Odwróciła głowę, mierząc spojrzeniem rudzielca. Deszczyk, to jemu dała mięso, gdy nikt nie patrzył, a potem jakieś zioła, po których się wyrzygał. W końcu była odpowiedzialna, co nie? Zajęła się jak trzeba. Nawet potem wrzuciła go do kałuży, by się umył z tych wymiocin! Wypisz wymaluj świetny przykład starszej koleżanki.
- Czego? - Rzuciła w stronę tego brudasa. W jej oczy od razu rzuciło się sklejone futro. - Do matki wracaj, a nie się szwendasz.
Machnęła łapą, by go odgonić, jednak Deszczyk wciąż przy niej był. Co za wrzód na tyłku.
- Piani Płomień! Co mioge dla piani zlobić?? - Zapytał z zapałem, a uczennica strzyknęła uchem.
Oho, więc kociak wziął sobie do serca jej słowa. I dobrze, będzie miała kim się wysługiwać! Jej mały sługus!
- Po pierwsze to się umyj - poleciła.
- Nje chce!! - Miauknął w proteście.
Płomień skrzywiła się. Czemu ten dzieciak był takim brudasem?? Matka go nie uczyła higieny?
- Ile razy mam Ci mówić - burknęła. - Nie możesz być taki uświniony! Jak ty widzisz siebie jako mojego sługusa? Ja, piękna i schludna, a ty? Śmierdziel!
- Czięstiowio! Umijie si w pilowie dobzie? Biedę miógl być witidy daleij slugusem?
- Zapomnij! Albo jesteś czysty i piękny albo brudny! Sama cie zaraz umyje jak nie pójdziesz po dobroci
- Niet diasz diraty!
- Ha! Ja nie dam? A chcesz się przekonac7, śmierdzielu?
- Tiak! - Odparł bojowo. Płomień machnęła ogonem zainteresowana.
- Dobra! - Złapała młodego za kark i zaniosła w kierunku jakiejś kałuży.
Kociak zaczął się wierzgać i piszczeć. Płomień puszczała to mimo uszu, kontynuując ten spacer ku rozpaczy.
- Piomiocy!! - Piszczał, machając łapkami. Płomień jednak szła dalej niewzruszona, jakby głucha na nawoływania kociaka.
Gdy odnalazła swój cel, stanęła nad nim. Nie minęła sekunda, a wrzuciła rudzielca do kałuży, by zażył kąpieli.
- Jak nie po dobroci to siłą - miauknęła wrednie, uśmiechając się zwycięsko.
- Piani miądia chci mni ziabić! - Piszczał, chlupiąc wodą na wszystkie strony. - Piomiocy!
- Nie ma ratunku! Jest woda i czystość!! - Miauknęła, przez chwilę czując się jak Potrójny Krok.
Ughh, aż ją z obrzydzenia dreszcz przeszedł.
- Pikorzywiek! Miamio! Riatunkui! Ni chci mić czystui! Wtidy umrię!
- Nie umrzesz głupku - warknęła.
- Niaprawid-e? Przeciezi brudi tio moija ochronia! - Odparł.
- Ale woda w takiej ilości cie nie zabije. Nawet wzmocni! - Miauknęła przekonująco.
- A biędię dialej brudniy? Jiak nie, tio umrię! Tiak jiak po zjideniu mysi!
- Nie umrzesz! Jestem mądrzejsza od ciebie i mam rację!!
- Diobzie! Riozimium! Piotiem się ubrudzię ali chwile biędę czysti dlia Piani!
- Tylko chwilę?! Masz być czysty zawsze w moim towarzystwie! - Rozkazała stanowczo, jeżąc sierść.
- Jia nie umim! Byci brudym jist supier! Spróbij Mozie? - Zaproponował milutko.
- A w życiu! W dupie ci się poprzewracało! - Odparła z oburzeniem, robiąc krok w tył.
- Cio ozianaciają twioje slowa? Cio tio znaicy?
- Że się mylisz! - Wytłumaczyła mu bez użycia wulgaryzmów, co tylko chwalić.
- Diobize! Ale pieknij od wszystkich kiotów w cialym klanie pani by wylgiądiala brudna. - Miauknął z przekonaniem.
- Co ty za głupoty gadasz?? - Burknęła.
- Glupioty? Prawdie! Chioc piani i tiak ladnie wyglądia, bardzio
- No wiem o tym! Ale brud mnie nie upiększy!
- Upięksy, a tieraz miogę wylść z kaluzy? Bio bedę prawdziwym Descikiem!
- A porządnie się zmoczyłeś?
- Wistiraciącio już si chibia zmioczylem
- A, to mów wyraźnie! - Wyciągnęła go z wody. - Chodź, trzeba cie ogarnąć bo zamarzniesz.
- Cio by się stiało gdybym zamiarzł? - Zatrząsł się lekko z zimna. - cisty jesitem bie.
- Chodź - popchnęła go ku legowiskom ucznia, bo są blisko - jakbyś zamarzł to byś nie mógł się ruszać.
- A żyłbym?
- Nie.
- Ni bim mógl bawić si wtiety z piokrzywkiem! I uścieńsliwiać Piotórjnego Kroku! Musie zyć! - Pisnął z przerażeniem.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. No tak, ten durny kociak nic poza żłobkiem nie widział.
- Dokładnie! Więc daj się wytrzeć - rzuciła w niego mchem.
Zaczął się panicznie szybko tażać w mchu
- Chcie zić! Musi si nauczyć o ziolach przecież.
- Świetnie. Rób tak dalej - usiadła nieopodal, owijając ogon wokół łap. Patrzyła bez wyrazu na rudzielca. Ze tez takie coś chodziło po ziemi. Gdyby nie ona i jej super odpowiedzialność oraz mądrość, już dawno by zarósł brudem. Tak to chociaż zmarznięty, był czysty!
- Zimnio! - Zatrząsł się, tarzając w mchu. - Jiak miam robić bi my bylo cieplej?
- Skąd mam wiedzieć? Poruszaj się albo coś - Rzuciła, uderzając wkurzona ogonem o ziemię.
Kociak jak na zawołanie dostał motorku w dupie, bo zaraz zaczął się kręcić i wywracać, byle szybciej rozruszać zmarznięte łapki. Tuptał i tuptał, aż nie upadł przed nią. Płomień skrzywiła się.
- Zimnio! Piomóż!!
- Niezdarny jesteś. Trzeba cie nauczyć wdzięku - mruknęła, udając, że nie słyszy wołania o pomoc.
Przeturlał się po ziemi obok niej.
- Diobzie, tilkio niech mi zimnio ni będzie! - Miauknął.
- Świetnie - odparła, mrużąc oczy. Po chwili uniosła swój puchaty ogon i położyła go na kocurku. - Twoja matka mnie zabije jeśli wykitujesz. Masz zaszczyt przez kilka uderzeń serca dotykać mego futra, czaisz?
Akt łaski. Litości nad tym nędznym stworzeniem. Co on by bez niej zrobił??
Po chwili usłyszała mruczenie kociaka, kiedy wtulił się w jej bujne futro. Płomień zacisnęła zęby. Pewnie jej je poplątał!!
- Dzie-kujie ciudownia piani! - Wymruczał ze szczerą wdzięcznością.
Odwraca głowę, prychając
- Zmiataj do matki, pod jej ogon. Mój jest do podziwiania. - Ponagliła go po jakiejś chwili.
Miała już dość dotykania. Niech spada! Wystarczy mu już dobrego traktowania.
- Jia chcie z panią ziostiać! I pani-i slużić! Pioto się myłem! - Odparł młodzik.
Płomień wysunęła pazury, wbijając je w ziemię. Zabrała znad kociaka ogon, owijając go ściśle wokół długich łap.
- Powiedziałam Ci coś. Lepiej stąd Zmiataj nim cie ktoś zobaczy. - Miauknęła, mrużąc oczy. Taka trzęsidupa jak on na pewno się przerazi.
<Deszczyk? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz