Zima, mróz, śnieg leżący wszędzie. Cicha chyba się starzała, bo nie cieszyło jej to zbytnio. Znaczy, owszem, fajnie, że było tyle białego puchu, jednak śpiąc na ziemi... Nie było to już takie wspaniałe. Mimo mchu i kilku gałązek czuła moczący jej futro śnieg. Brrr, okropne. W kółko to samo, nie ważne jak bardzo uszczelniała legowisko.
Spał z nią Orzełek. Syn liderki. Nie pytała czemu, zresztą, jak miałaby to zrobić? Wiedziała, iż młody bal się wejść na drzewo, więc zapewne z tego powodu. Tylko czemu upodobał sobie akurat JEJ krzak??
Wciągnęła zimne powietrze. Otrzepała mokre futro, idąc do stosu ze zwierzyną. Wygrzebała spod śniegu jakąś niemal zamrożoną piszczkę, siadając z boku. Zjadła ją w paru kęsach, czując na języku chłód.
Nie dość, że na dworze zimno to jeszcze żarcie. Ughhhh.
Machnęła ogonem nerwowo. Nudno jej było. Co mogła zrobić? Trening miała, Wschód i Brzoskwinia wyszli po zioła, więc nawet tam nie mogła dupy ugrzać.
Ruszyła więc przez obóz, szukając zajęcia. Ignorowała spojrzenia innych kotów, sycząc raz po raz i jeżąc futro.
Usłyszała piski w żłobku. Następnie głos Gałązki, która wyszła z niego, zostawiając bachora. Cicha strzyknęła uchem zaciekawiona.
Księżyc miał już jeden księżyc, biegał więc za własnym ogonem i łapał śnieg. Cicha też tak kiedyś robiła.
Kotka minęła ją, ruszając w sobie znanym kierunku. Szylkretka usiadła przed żłobkiem, zgarniając w łapę śnieg.
Gdy kocurek ją zauważył, zamachnęła się, a kulka białego puchu Uderzyła czarno-białego. Gdyby Cicha mogła, zaśmiałaby się w głos. Zamiast tego na jej pyszczku zagościł po prostu zwankacki uśmieszek.
<Księżyc? Trafiony zatopiony >
Zawsze zachwycona jestem twoim pisaniem. Zerkam i zerkam i podziwiam.
OdpowiedzUsuńAwww >< jak milutko!
Usuń