- Wiesz co? Jak masz się odzywać do mnie tylko po to, żeby wpieprzać się w moje życie, to już wolę jak jesteś obrażona.
Te słowa ,,przegięły pałę goryczy". Źrenice kotki zwęziły się z zaskoczenia, a ją na uderzenie serca zatkało. Widząc to, kocur przez jedną myśl pożałował, że to powiedział. A później obrócił się do niej tyłem i odszedł, zostawiając dyszącą żądzą mordu cętkowaną samą.
Powoli zaczynał mieć tego dość. Nie potrafił zrozumieć jak to się dzieję, że Cętkowany Liść potrafi wyprowadzić go z cholernej równowagi w ciągu trzech uderzeń serca. Nikt inny nie posiadał tak niesamowitych zdolności i szczerze mówiąc, chwała Gwiazdom za to. Jeszcze większa by była, gdyby bura przestała wpieprzać się w jego życie. Co on, do czarnego kaszlu, poradzi, że coś do niego czuła? Nie miała z tej okazji prawa, żeby zabraniać mu czegokolwiek! Nawet jeśli jej podejrzenia, że czarny ma kogoś na boku, były słuszne.
Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Nie wątpił, że dzięki nim klan bawił się wybornie, bo gdy tylko się do siebie odezwali, zawsze wychodziła z tego kłótnia. Teraz też, mimo że zaczęli od przeprosin.
Stłumił wyrzuty sumienia i ruszył poza miejsce tymczasowego postoju, upewniając się wcześniej, że cętkowanej nie ma nigdzie w pobliżu. Miał jej powyżej ogona.
Samotne polowanie szybko poprawiło mu humor. Na całe szczęście, ich kłótnia nie wypłoszyła jeszcze wszystkich zwierząt. Zakopał zdobycz, ale ku jego zaskoczeniu, zapach krwi stał się jeszcze wyraźniejszy. Uniósł łeb, próbując zlokalizować jego źródło. Kocia krew. Starając się nie dopuszczać do siebie złych przeczuć, ruszył za tropem.
-Wilcze Serce! - Rudy wojownik spojrzał na niego, na chwilę odrywając wzrok od tylnej łapy. Jego żałosne miauknięcie sprawiło, że od razu zapomniał o niedawnej sprzeczce. - Co to jest?
Czarny podszedł bliżej, przyglądając się zranionej łapie. Nagietek miał ogromnego pecha - stanął na gwoździu, zostawionym tu pewnie przez Dwunożnych. Tylko ciekawe jak, przecież nigdzie ich nie wyczuli.
-Przeklęci Dwunożni i to ich rzucanie swoich rzeczy gdzie popadnie - zaklął pod nosem. - Gwóźdź. Przytwierdzają tym rzeczy do ścian swoich jaskiń. Nie, nie wyciągaj! - Zasłonił łapę rudego, zanim zdążył do niej sięgnąć. - Będzie tylko gorzej jak zrobisz to sam, uwierz. Potrzebna nam medyczka.
- A może da się to wyciągnąć samemu? - spytał z nadzieją w głosie. Wilcze Serce się zaśmiał.
- No nie mów, że boisz się iść do medyczki.
Młody od razu dumnie się wyprostował i zaczął zapewniać kocura, że wcale tak nie jest, po prostu nie chciał zawracać kotce głowy. Całość psuła tylko niepewność w jego zielonych oczach.
-Poczekaj tu, ja idę po Świetlikowe Skrzydło. Tylko nie rób nic głupiego, jasne?
Młody pokiwał łebkiem na znak zgody, więc Wilcze Serce, najszybciej jak mógł, poszedł na poszukiwanie medyczki.
<Nagietku? Przepraszam, że tyle to zajęło xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz