Ostatnim pozytywem, była oczywiście zwierzyna. Mijając po drodze raz za razem las, czasem pola pełne trawy, wyczuwała przyjemne wonie. Zwierzyna sama prosiła się o złapanie. Szyszka lubiła polować, a Klan Lisa potrzebował pożywienia. Musieli mieć dużo sił na dalszą wędrówkę w nieznane. Wojowniczka skorzystała z okazji, że zrobili krótki postój, by ruszyć głębiej w teren. Uważała, żeby tylko się nie zgubić.
Czarna kotka obwąchała gęste paprocie. Lekki, smakowity zapach królika, znała bardzo dobrze. Podążyła za wonią, stąpając ostrożnie i cicho. Po kilku uderzeniach serca, przez trasę przebiegł jej gryzoń, jakby czymś spłoszony. Zmrużyła oczy. Nie zastawiając się, pomknęła za stworzeniem. Wykonała długi, szybki skok, wysuwając przed siebie łapy. Pazurami zahaczyła o jasną skórę istoty, pociągając ją do siebie i nagłym ruchem odbierając życie. Królik był duży, idealny!
— Ej!-Szyszka zastrzygła uszami, na obcy głos. Schowała królika za przednimi łapami. — To moja zwierzyna!
Oho, czyżby jakiś kot domagał się upolowanego gryzowania? Kotka pokręciła głową. Tereny te nie należały do nikogo, obowiązywała więc zasada, kto pierwszy ten lepszy. Westchnęła, odwracając pysk. Kilka długości ogona za nią, stała liliowa kotka, wpatrzona żółtymi oczami, z których jarzyła się bojowość i czujność, w członkinię Klanu Lisa.
— Spokojnie, nie chcesz chyba walczyć ze starszą kotką?-rzuciła z rozbawieniem Szyszka, trochę ciekawa odpowiedzi drugiej kotki.
Liliowa wyglądała na uczennicę. Szyszka nie była skora do oddania martwego królika, ani walki, bardziej wolała porozmawiać na spokojnie.
Liliowa wyglądała na uczennicę. Szyszka nie była skora do oddania martwego królika, ani walki, bardziej wolała porozmawiać na spokojnie.
— Jak się nazywasz?-zapytała.
Po zapachu wniosła, że koteczka pochodzi z Klanu Burzy.
<Psiankowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz