Słodki Język kąpała się w blasku słońca, siedząc oddalona od grupy. Czekała na kogoś, widocznie chciała, aby Uczennica tym razem sama spróbowała coś znaleźć. Dzięki takim poszukiwaniom na własną łapę w końcu nabierała w prawy, czyli co za tym idzie – szkolenie szło bardziej do przodu.
To prawda, chciała nauczyć ją jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie, ale nie dla honoru zawodowego.
Podróż… Wiedziała, że nic nie jest jasne, Klan Gwiazdy nie dawał znaku życia, o ironio i tak był już martwy, kataklizmy mogły się powtórzyć, co już w sumie się zdarzało… Tutaj chodziło o coś bardziej sensownego, o dobro klanu. Medyczka nie wiedziała, co może nadejść albo raczej… Wiedziała, że nic nie wie?
Cicha Łapa wyłoniła się zza tyłu nauczycielki. Stojąc w ciszy, wpatrywała się w kolorowe ślepia Słodkiego Języka. W pysku trzymała bukiecik małych, żółtych i fioletowych kwiatów. Woń tych drugich wpadała do nosa wraz z tak charakterystycznym zapachem, iż nie dało się ich nie rozróżnić. Widocznie młoda znalazła po drodze też kocimiętkę. Może gdzieś niedaleko było Siedlisko Dwunożnych. Płaskopyska kiwnęła jedynie głową, a jej Terminatorka podreptała do stosu medykamentów. Tak więc należało poszukać Aroniowego Podmuchu i go o tym zawiadomić.
Nie było to trudne, już po chwili Słodka wyczuła zapach przyjaciela.
- Aronio, Cicha Łapa już znalazła… - Kotka przypatrzyła się mu nieco bliżej i zauważyła, że delektuje się on czymś, czym nie powinien. - Aroniowy Podmuchu?
Wojownik odwrócił się przepełniony euforią z nienaturalnym błyskiem w oczach. Ojojoj, ciekawe co by sobie pomyślała Ognisty Krok, gdyby to zobaczyła.
- Co Ty tak… Właściwie robisz? - Kocica nie była pewna, jak ma zareagować. Z jednej strony kocur nie zrobił nic złego, w końcu jej Uczennica dostarczyła wystarczającą ilość ziół, ale z drugiej…
- Ach, Słodki Języku – Przeciągał każdy wyraz Aronia, definitywnie nie był sobą. – Dlaczego tak się kręcisz, o, Twój pysk jakby stał się bardziej wypukły, już nie jest taki brzydki, o wiem, spróbuj! - Nawet nie dał jej nic powiedzieć, gdy tylko Słodka otworzyła pysk, Wojownik wepchnął tam ogromną ilość kocimiętki.
Dobrze wyszkoleni Medycy, nie reagują aż tak gwałtownie na kontakt z NIECO POWAŻNIEJSZYMI ZIOŁAMI, przynajmniej nie powinni, ona o tym wiedziała. Aczkolwiek kiedy poczuła smak kocimiętki… W sekundzie znalazła się przy całym jej krzaku.
Bicolor zdegustowanie przypatrywał się czarnej koleżance, która skakała i wiła się po krzakach jak obłąkana samiczka kopulująca z samcem, aby zaraz po tym ponownie dostać niespodziewanego ataku radości i zacząć pieszczotliwie zwracać się do słońca. Z obojga było w zupełności w porządku.
Kiedy wreszcie skończyła swoje „figle”, postanowiła trochę odpocząć. Takie zabawy mogły ją zmęczyć! Oparła się o zimny płot, na który padał cień. Wiatr rozmierzwił jej futro, w którym znajdowało się pełno pozostałości po roślinie. Wtem kątem oka, przez dziurę płotu dostrzegła ogromny zbiornik lazurowej cieczy. Chyba zorientowała się, że może przydałaby się jej kąpiel.
- Aronio, skarbie! - Niedbale wdrapała się na płot. - Chodź tutaj kochaniutki, spójrz. Widzisz to coś? – Wskazała na basen obok domu ludzi. - To osobiste jezioro dwunożnych, ale nikogo tutaj nie ma, więc możemy skorzystać z okazji i się trochę popluskać! - Spojrzała na kocura, zadowolona, ze swojego jakże genialnego pomysłu. To była prawdziwa inteligencja odpowiedzialnego Medyka. Tylko że jej towarzysz chyba nie był pewien.
- No weź, jest tak gorąco! - Ponaglała go błagającym spojrzeniem.
Słodki Język dłużej nie czekając, skoczyła wprost ku wodzie. Kiedy Aronia zobaczył, że żadna łapa jej nie odleciała, ani nic w tym stylu się nie stało, wciąż niechętnie, ale wskoczył za nią.
Koty zaczęły delektować się chłodną bryzą, aż do momentu, w którym Słodka nie zaczęła piszczeć, histeryzować i rzucać łapami w wodzie, oślepiając przy tym Aronie, któremu wszystko wpadało do oczu.
- Aronio, tam jest Młode Dwunożnych, Aronio zrób coś!!! - Wiła się jeszcze bardziej.
Wojownik, który dotychczas myślał sobie o chmurkach i o tym, co by mogło się stać, gdyby utopił Słodką, po ujrzeniu kilkuletniego chłopca rozszerzył źrenicę i zaczął panikować jeszcze bardziej niż Słodka, ruszając się jak wiewiórka. Tym razem to płaskopyska patrzyła na niego z zażenowaniem, żeby potem znowu wpaść w histerię. Razem do siebie wtuleni zwinęli się w kłębek gotowi na poniesienie godnej śmierci. Przynajmniej zdążyli przed końcem swego życia, zobaczyć sowę, było to nie lada osiągnięcie.
- To coś jest jakieś elastyczne, nie da się po tym wspiąć, zróbże coś ćwoku! Zabiją nas! - Młode zbliżało się coraz bliżej, Słodka zamieniła się duszą chyba z jakąś inną kotką albo kocimiętka weszła za mocno, Aronia nie wiedział czy się śmiać, czy uciekać, a reasumując, dwójka kotów wciąż się wiła.
<Aronio? Aronia może odzyskać szczęście, jak pomyśli i dojdzie do wniosku, że po uratowaniu , Słodkiej może pochwalić się w klanie i wziąć wszystkie zasługi na siebie!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz