Trochę ją bawiła rozmowa z Bieliczym Piórem. Kotka była dość miła i fajnie się z nią spędzało czas, ale jeszcze ciekawsze było powodowanie u niej wzrostu ciśnienia. Tak na serio to niezbyt wiedziała skąd się biorą dzieci, tylko sobie żartowała. Słyszała oczywiście rozmowy o młodych, lecz o szczegółach przecież nikt nie mówił w obozie! Chciałaby wiedzieć więcej, ale jak na razie zostało jej się domyślać. Może rosły na drzewach?...
- Nie zaszkodzi... Ja tam chętnie powiem starszym by ich uświadomić.
- Starsi raczej... wiedzą o takich rzeczach - miauknęła do niej.
- Niektórzy nie. Przecież dzieci Jaszczurzego Syku wyglądają tak idiotycznie... Na pewno tego nie wiedzą.
To była racja, te całe jej pomioty to były jakieś niedorozwinięte. Głupie i strasznie nudne. Ktoś mógłby powiedzieć, że ona jest nudna bo się nie bawi, ale przecież ten rodzaj rozrywki to nie jest sens życia! Są ważniejsze sprawy, niż takie głupoty.
- Wieczór. Nie rozpowiadaj takich rzeczy dzieciom. - skarciła ją. Co tak ciocia reagowała? Nie robiła niczego nieodpowiedniego, nawet gdyby wiedziała i o tym opowiadała, to chyba mówienie czegoś co jest faktem, nie było wielkim grzechem.
- No ale... To nic złego. Mówię im prawdę. Mama mówi, że nie wolno kłamać.
- Ale one są... też jeszcze nie gotowe, by wiedzieć o takich rzeczach. To sprawy dorosłych. Mogą źle to zrozumieć i potem jeszcze same będą mieć za szybko kocięta, bo pomyślą, że to zabawa.
Zaczęła się śmiać. Zabawa? Kto mógłby pomyśleć, że takie poważne rzeczy były błahostką!? Przecież dzieci były na całe życie, trzeba się z nimi użerać i w ogóle… Jeżeli kiedyś będzie miała kocięta (a nie sądziła by to się stało bo żeby je mieć musiałaby mieć partnerkę, co było niemożliwe) to będą one tylko po tym jak się zastanowi, czy to rozsądne!
- To by było śmieszne! Teraz to jeszcze bardziej chcę im to powiedzieć!
- Nie! - odparła ostro. - Wieczór. To może źle się skończyć dla nich i dla ciebie. Nie namawiaj dzieci do takich rzeczy. To nienormalne. Jesteś mądrym kotem, więc pokaż to swoim zachowaniem i nie baw się w głupie żarciki.
- No ale... No dobrze...- wymamrotała cicho. Jest mądrym kotem… Ale chciała też porobić żarciki. Skoro nie potrafiła czerpać rozrywki z zabaw z innymi, to chciała chociaż trochę poczuć frajdę, wygłupiając się. Chyba każde dziecko tak robiło, racja?
- Tu jest legowisko wojowników - kotka pokazała jej kolejne legowisko.
- Tutaj śpi tata? Mogę mu wrzucić kolców do legowiska?
- Lepiej nie. Jeszcze się rozzłości.
No wiedziała, że się rozzłości, ale taki był plan! W ogóle nie chciał z nią spędzać czasu, a to nie było fajne. Omijał żłobek szerokim łukiem, a ona chciała go lepiej poznać! Był przecież jej ojcem…
- Uh... To co ciekawego mogę zrobić? Tego nie mogę, tego też…
- Jako kociak niewiele można robić. Też mnie to irytowało, ale taka prawda - westchnęła. No tak, ale pewnie potrafiła się dobrze bawić, czego z kolei ona nie umiała! Próbowała szukać innego sposobu na zwalczenie nudy, lecz wydawało się to być niemożliwe.
- To... Mogę opluć Upadłego Kruka?
Pokręciła łbem. No jak to?! Przecież był takim głupim kotem, czemu nie mogła?! Zasługiwał na oplucie, bo też nie chciał w ogóle odpowiadać na pytania i z nią spędzić trochę czasu. Przecież nie była aż taka irytująca, a chciała się tylko czegoś dowiedzieć.
- Nie. Nie zaczepiaj nikogo i nie szukaj sobie wrogów. To nie jest dość mądre podejście.
- Ale to jest fajne. I Kruk może być moim wrogiem, nie boje się.
- Racja, że nie może ci nic zrobić, ale co będzie jeśli kiedyś szczęście nie będzie ci sprzyjać? Lepiej myśleć przyszłościowo.
- No dobra, dobra... Uh. Czyli nie mam co robić- zrezygnowana wyłożyła się na niej. Zapowiadało się mdło przez calusieńki dzień. W końcu, co ona zrobi jak nic nie może? Miała na wszystko zakaz…
- Nie zaszkodzi... Ja tam chętnie powiem starszym by ich uświadomić.
- Starsi raczej... wiedzą o takich rzeczach - miauknęła do niej.
- Niektórzy nie. Przecież dzieci Jaszczurzego Syku wyglądają tak idiotycznie... Na pewno tego nie wiedzą.
To była racja, te całe jej pomioty to były jakieś niedorozwinięte. Głupie i strasznie nudne. Ktoś mógłby powiedzieć, że ona jest nudna bo się nie bawi, ale przecież ten rodzaj rozrywki to nie jest sens życia! Są ważniejsze sprawy, niż takie głupoty.
- Wieczór. Nie rozpowiadaj takich rzeczy dzieciom. - skarciła ją. Co tak ciocia reagowała? Nie robiła niczego nieodpowiedniego, nawet gdyby wiedziała i o tym opowiadała, to chyba mówienie czegoś co jest faktem, nie było wielkim grzechem.
- No ale... To nic złego. Mówię im prawdę. Mama mówi, że nie wolno kłamać.
- Ale one są... też jeszcze nie gotowe, by wiedzieć o takich rzeczach. To sprawy dorosłych. Mogą źle to zrozumieć i potem jeszcze same będą mieć za szybko kocięta, bo pomyślą, że to zabawa.
Zaczęła się śmiać. Zabawa? Kto mógłby pomyśleć, że takie poważne rzeczy były błahostką!? Przecież dzieci były na całe życie, trzeba się z nimi użerać i w ogóle… Jeżeli kiedyś będzie miała kocięta (a nie sądziła by to się stało bo żeby je mieć musiałaby mieć partnerkę, co było niemożliwe) to będą one tylko po tym jak się zastanowi, czy to rozsądne!
- To by było śmieszne! Teraz to jeszcze bardziej chcę im to powiedzieć!
- Nie! - odparła ostro. - Wieczór. To może źle się skończyć dla nich i dla ciebie. Nie namawiaj dzieci do takich rzeczy. To nienormalne. Jesteś mądrym kotem, więc pokaż to swoim zachowaniem i nie baw się w głupie żarciki.
- No ale... No dobrze...- wymamrotała cicho. Jest mądrym kotem… Ale chciała też porobić żarciki. Skoro nie potrafiła czerpać rozrywki z zabaw z innymi, to chciała chociaż trochę poczuć frajdę, wygłupiając się. Chyba każde dziecko tak robiło, racja?
- Tu jest legowisko wojowników - kotka pokazała jej kolejne legowisko.
- Tutaj śpi tata? Mogę mu wrzucić kolców do legowiska?
- Lepiej nie. Jeszcze się rozzłości.
No wiedziała, że się rozzłości, ale taki był plan! W ogóle nie chciał z nią spędzać czasu, a to nie było fajne. Omijał żłobek szerokim łukiem, a ona chciała go lepiej poznać! Był przecież jej ojcem…
- Uh... To co ciekawego mogę zrobić? Tego nie mogę, tego też…
- Jako kociak niewiele można robić. Też mnie to irytowało, ale taka prawda - westchnęła. No tak, ale pewnie potrafiła się dobrze bawić, czego z kolei ona nie umiała! Próbowała szukać innego sposobu na zwalczenie nudy, lecz wydawało się to być niemożliwe.
- To... Mogę opluć Upadłego Kruka?
Pokręciła łbem. No jak to?! Przecież był takim głupim kotem, czemu nie mogła?! Zasługiwał na oplucie, bo też nie chciał w ogóle odpowiadać na pytania i z nią spędzić trochę czasu. Przecież nie była aż taka irytująca, a chciała się tylko czegoś dowiedzieć.
- Nie. Nie zaczepiaj nikogo i nie szukaj sobie wrogów. To nie jest dość mądre podejście.
- Ale to jest fajne. I Kruk może być moim wrogiem, nie boje się.
- Racja, że nie może ci nic zrobić, ale co będzie jeśli kiedyś szczęście nie będzie ci sprzyjać? Lepiej myśleć przyszłościowo.
- No dobra, dobra... Uh. Czyli nie mam co robić- zrezygnowana wyłożyła się na niej. Zapowiadało się mdło przez calusieńki dzień. W końcu, co ona zrobi jak nic nie może? Miała na wszystko zakaz…
<Bielik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz