Uniósł głowę na wschodzące słońce. Ponownie stał na warcie. Jego ojciec chyba naprawdę chciał, aby przesiąkł tym chłodem, który kąsał go raz za razem. Nornica wyszła jako pierwsza od razu skarżąc się na ziąb. To on tutaj zmarzł bardziej niż jaśnie pani. Kotka minęła go bez słowa i udała się na polowanie. Tuż za nią wydreptała Pajęczyna, która szybko ruszyła jej śladem. Nadstawił ucha, ale jego siostry nie ruszyły za nimi. Nieco zaniepokojony już miał zamiar wejść w krzaki i sprawdzić o co chodzi, kiedy z drzewa zeskoczył ojciec. Widział po jego postawie, że miał się nie ruszać. Uczynił to, lekko wyginając się, aby dostrzec swoje siostry za gałązkami. Czarny kocur wszedł do środka, najwyraźniej chcąc obudzić swoje kociaki.
Jedno uderzenie serca, drugie... Nic. Nic się nie działo! Czując niepokój, ruszył powoli, wkraczając pomiędzy suche patyki. W cieniu dostrzegł żółte oczy ojca, które skupiły się na nim, kiedy tylko wszedł. Niepokój unosił się w powietrzu.
Zerknął na mech, na którym zawsze sypiali, lecz nikogo tam nie było. Rozejrzał się, ale nie dostrzegł sióstr. Przełknął ślinę. Nie wychodziły przecież! Zobaczyłby je! Stał przecież na warcie!
- Ja... - miauknął czując do czego zaraz dojdzie.
Zawiódł.
Jego siostry zniknęły. Możliwe, że uciekły, kiedy zauważyły, że przysypiał. Ale gdzie? I dlaczego? Zostawiłyby go? Przecież wiedziały, że jak uciekają, to on pierwszy z chęcią, by to zrobił! Czemu nawet go o to nie zapytały?
Pierwsze uderzenie spadło na niego tak niespodziewanie! Wściekłość ojca była wręcz namacalna, a jego ciało paliło do licznych ran. Kiedy wyżył się na nim, opuścił krzaki. Leżąc, czuł jak robi mu się słabo. Tak zimne noce odebrały mu całą siłę. Był w końcu jeszcze kociakiem, a wymagano, aby był dorosły. Zwinął się w kłębek i zapadł w niespokojny sen.
Gdy się obudził, słońce powoli zachodziło. Na ranach miał pajęczynę, więc ktoś musiał się nim zająć. Rozejrzał się, ale był sam. Może... To odpowiednia okazja, aby uciec? Skoro Zła i Zgnilizna tego dokonali... On też miał szansę! Powoli wstał na chwiejące łapki i skierował się w stronę wyjścia. Chłód przywitał go niczym starego przyjaciela. Widział w śniegu odciski łap. Powoli wykuśtykał na zewnątrz, krzywiąc się przez rany na swoim ciele. Musiał uciec... Musiał... Szybko przecisnął się pod płotem i znalazł się na czarnej drodze. Potwory stały na poboczu, ospale. Gdzie miał jednak iść? Może w stronę drzew? Odnalazłby te kocie klany. Albo... Może to był czas, aby poszukać matki?
Już miał zamiar ruszyć przez miasto, kiedy w ziemi zatrzymał go czyjś stanowczy głos.
- Stój. Dokąd to? - Ojciec wynurzył się za nim.
To on tam jednak cały czas był?! Głupi! Teraz to był już spalony.
- Ja... Ja szukam Złej i Zgnilizny - miauknął szybko.
- Chodź - powiedział tylko, dając znak ogonem, aby ruszył za nim.
Z kołatającym sercem w piersi, udał się jego śladem. Czyżby wiedział gdzie one są? Doszli do jakiegoś zaułka, pełnego kubłów Dwunożnych. Unosił się tam obrzydliwy smród, a muchy wręcz latały tu i tam, zahaczając o jego pysk. Czemu aż tyle się ich naroiło? Co tutaj było...
*Uwaga drastyczna scena*
Dostrzegł ją. Zła leżała... martwa. Z szokiem zamarł, obserwując jej rany. Nie miała dwóch łap, a bok był czerwony od krwi i wnętrzności. Zemdliło go i odwrócił wzrok. Kto... Kto to zrobił?!
*Koniec drastycznej sceny*
- Dlatego mówiłem, aby nie wychodzić nocą z domu - prychnął do syna. - A teraz patrz jak skończyła twa siostra.
- Co... Co jej się stało? - miauknął zaczynając się krztusić od tego widoku.
- Pies. Znalazłem ją niedawno. - Podszedł do kocurka. - Nie wiem gdzie jest Zgnilizna, ale nie przeżyję na ulicy. To słaba jednostka. Zła też taka była. Jej ambicja ją przerosła. Zapamiętaj to i uznaj za nauczkę. - powiedział, przysuwając go bliżej trupa.
Nie chciał na to patrzeć. Czuł poczucie winy, ponieważ gdyby bardziej się skupił na pilnowaniu... Jego siostra żyłaby, a druga? Druga by nie zaginęła! Poczuł jak do uczy wzbierają mu łzy. Od razu jednak solidny cios w pysk sprawił, że zapanował nad tym. Spojrzał na niezadowolonego ojca. On chciał, aby był silny. A co prezentował? W jego wzroku mógł ujrzeć czystą pogardę.
- Nie pochowamy jej? - zapytał, widząc jak czarny odchodzi.
- Tym zajmą się szczury. Chodź.
Jeszcze raz spojrzał na ciało.
- Żegnaj - Po czym ruszył za ojcem.
>:0
OdpowiedzUsuń