*połowa wiosny, po kwarantannie Góry*
Niebieskie oczy przyglądały mu się z powagą, ale i radością. Doskonale pamiętał to spojrzenie.
- Wróblowe Serce, jesteś gotowy do szkolenia własnego wojownika. Leszczynowa Bryza wyszkolił cię doskonale i pokazałeś swoją odpowiedzialność i lojalność. Będziesz mentorem Górskiej Łapy i wierzę, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Iglasta Gwiazda odsunął się na bok, robiąc Wróbelkowi miejsce. Ten, nie do końca wierząc w to, co się dzieje, podszedł do masywnego, srebrnego kocura. Pomarańczowe ślepia obserwowały go z uwagą, gdy zbliżył swój pysk, by dotknąć się z Górą nosami.
Z uczniem. Ze swoim nowym uczniem.
- Górska Łapa! Górska Łapa! Górska Łapa! - zewsząd dobiegały radosne okrzyki.
Oszołomiony bury miauknął kocurowi parę słów gratulacji, których już później nie pamiętał i wmieszał się w tłum, pozwalając innym kotom dostać się do świeżo mianowanego ucznia. Razem z innymi wojownikami, którzy stopniowo wracali do swoich obowiązków, wrócił do legowiska, zupełnie zapominając, że Góra nie ma rodziny, z którą mógłby dzielić radość z mianowania.
Przewracał się niespokojnie z boku na bok. Choć jego ciało było zmęczone, po pobudzonym umyśle krążyła setka niespokojnych myśli, nie pozwalająca mu zasnąć. Zadawał pytania i gorączkowo szukał odpowiedzi, odnajdywał je tylko po to, żeby zapomnieć i za chwilę znów zacząć roztrząsać dany problem. Układał w głowie plany, przeprowadzał setki rozmów według milionów scenariuszy. I modlił się w duchu do taty, prosząc, żeby mu pomógł.
Od czego powinien zacząć? Jak najłatwiej nawiązać kontakt z uczniem? Uczniem? Kocur był od niego pewnie o połowę starszy i umiał co najmniej tyle co on! Jak więc powinien się do niego zwracać? Pan? Górska Łapo? Czy było cokolwiek, czego mógłby go nauczyć? Jak w ogóle zacząć? Powinien pójść po niego o świcie, gdy wszyscy będą jeszcze spać czy pozwolić aż kocur sam wstanie i dopiero wtedy zabrać go na trening? Trening? Czego w ogóle mógłby go nauczyć?
Zamykał ślepia i otwierał je, jego świadomość powoli odpływała i gwałtownie wracała z kolejnym pytaniem, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Nie mogąc się uspokoić, wstał w końcu i wyszedł z legowiska. Nocne powietrze owiało jego pysk, wywiewając z głowy nadmiar myśli i nadając im jeden, wspólny kierunek.
Spojrzał w Gwiazdy, po raz kolejny zachwycając się ich pięknem. Widok setek jaśniejących punktów zawsze go uspokajał. Docierało do niego, że jest tylko drobiną, nietrwałym pyłem, na który spoglądają wieczne olbrzymy. To pozwalało spojrzeć mu na swoje życie z właściwej perspektywy, a równocześnie poczuć się maleńkim elementem czegoś dużo większego i nieskończenie bardziej skomplikowanego, niegasnącego łańcucha istnienia.
Odetchnął głęboko. Uśmiechnął się do taty. Wsłuchał w nocną ciszę.
Już spokojniejszy, wrócił do legowiska i w końcu zasnął.
Obudził się niedługo po świcie i coś kazało mu wstawać. Jak najciszej potrafił, wyszedł z legowiska, wprost na skąpaną w złotych promieniach polanę.
Było coś magicznego w sposobie, w jaki nastawał dzień.
Zapatrzony w horyzont, nie dostrzegł siedzącej po drugiej stronie opustoszałego obozu sylwetki. Zasłuchany w pierwsze odgłosy dnia, nie usłyszał kroków masywnych łap.
- Wróblowe Serce? - lekko chrapliwy głos odezwał się tuż obok niego, jakby trochę niepewnie. Odwrócił się, żeby napotkać wzrok pomarańczowych ślepiów.
- Górska Łapa. Nie zauważyłem cię - w jego głosie nie brzmiało jednak zaskoczenie. O tej porze nie było rzeczy nieprawdopodobnych.
- Ciężko patrzeć na coś innego, mając przed sobą to. - Kocur usiadł obok i zapatrzył się w dal. Bury skinął głową, nie chcąc po raz kolejny zakłócać sennej jeszcze ciszy.
Kolory powoli wypełniały świat, tam gdzie musnęły go promienie słońca. Gwiazdy gasły, starte przez błękit, ale kocurek wiedział, że wrócą. Zawsze wracały.
Siedzieli w milczeniu, łapa przy łapie. A gdy słońce zajęło swoje właściwe miejsce, a obóz zaczął rozbrzmiewać porannymi westchnieniami, bez słowa wstali i ruszyli w stronę wejścia do obozu, jakby każdy z nich podświadomie próbował zachować przy życiu choć odrobinę czaru, który właśnie pryskał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz