Słuchała swojej siostry, jak przystało na członka rodziny. Patrzyła wprost na pointkę, po chwili spuszczając głowę, gdy usłyszała dużą ilość nienawiści w słowach przyszłej medyczki. Pierzasta Łapa nie spodziewała się takiego braku wiary u medyków. Miedziana Iskra sama wiele razy powtarzała w swoich opowieściach, że leczący są bardzo ważni dla każdego klanu. Pomagają innym, pośredniczą między przodkami a żyjącymi, stosują się do wymagającego kodeksu. Nie mogą mieć dzieci, muszą zapomnieć o rodzinie i miłości. Całych siebie poświęcają służeniu innym i gwiezdnym. Tymczasem co po chwilę działo się coś, co zaprzeczało pozytywnemu obrazowi tej mniejszości kotów, coś, co zaprzeczało wszystkiemu. Samobójstwo Sosnowego Zagajnika, ciąża Strzyżykowej Pręgi, opętanie Fasolkowej Łapy na zgromadzeniu, podczas którego wyglądała jak pozbawione ducha ciało. Jedynie Potrójny Krok pozostawał wierny Klanowi Gwiazd.
Liliowa starała się dostrzec w tym wszytkim jakiś haczyk. Przecięż gwiezdni pozwalali im żyć na tym terenie. Oprócz zatrutej wody w rzece, przyniesienia jakiejś znajdki i okazjonalnych chorób nic więcej się nie działo. Życie płynęło względnie spokojnie.
Zastanowiła się nad słowami Fasolkowej Łapy. Medyczka nie należała do głupich, bez głębszego powodu nie miauczałaby tylu złych rzeczy o przodkach, którym niejako oddała swoje przyszłe księżyce.
Morskooka potrzebowała zwykłego wsparcia. Jak każdy.
- Czy... Jest coś jeszcze? - zapytała się Pierzasta Łapa. Fasolkowa Łapa przerwała wypowiedź i wyglądała, jakby za chwilę miała wybuchnąć złością na otaczający świat.
Nastała cisza. Długa i napięta. Piórko pożałowała, że chciała brnąć dalej w ten temat. Niepotrzebnie rozzłościła siostrę.
- Mimo wszystko.... Cokolwiek się nie zdarzy, możesz na mnie liczyć - miauknęła pokrzepiająco liliowa, ocierając się lekko o ciało Fasolki. - Niezależnie od gwiezdnych.
- Myślałam, że wierzysz w Klan Gwiazdy - zdziwiła się uczennica Potrójnego Kroku.
- Cóż... Wierzę, bo... Czy to ważne? Nie wpłynie to na naszą relację. Kocham cię i tak, czy jesteś wierząca czy nie - miauknęła Pierzasta Łapa, potrząsając kilka razy ogonem. Na jej futrze usiadł duży bąk, więc przegoniła go ze swojego ciała.
- Cieszy mnie to. Naprawdę - miauknęła Fasolkowa Łapa.
- Dobrze, pozbierajmy kilka ziół, żeby twój mentor nie narzekał - powiedziała Pierzasta Łapa zrywając kilka rosnących blisko zarośli liści mięty.
Siostry spędziły resztę czasu szukając roślin. Przyszła wojowniczka nie poruszała tematu Klanu Gwiazdy. Znała sytuację i niezbyt przyjemny stosunek Fasolkowej Łapy do tego wszystkiego. Wolała w to dalej nie brnąć, żeby nie sprowadzać nerwowej atmosfery.
***
Cudem zdołała pochwycić ostatnie z ładnie wyglądających kawałków mięsa. Czuła głód, chciała się chociaż na chwilę zapchać i przestać myśleć o myszy, które chodziły beztrosko blisko jej łap. Tygodnie życia na jednym posiłku dziennie nie działały nikomu ja zdrowie. Wojownicy mizernieli, Iglasty Krzew nie przypominał dawnego, dumnego przywódcy. Wszystkich dopadło cierpienie.
Pierzasta Łapa przypomniała sobie o słowach Fasolkowej Łapy, dotyczących Klanu Gwiazdy. Liliowa powoli umacniała się w przekonaniu, że przyszła medyczka mówiła prawdę. Dziewięć żyć dla lidera, pozorna litość, a w rzeczywistości ból i cierpienie. Ile kotów zdolało zaufać przodkom i stawało się zwykłymi marionetkami?
Poza tym, dlaczego pozwolili na taką karę dla Klanu Wilka, jej klanu? Przez ciążę jednej medyczki? Albo opóźniona zemsta za bunt Ostrokrzewiowego Ciernia? Nie wiedziała tego, uważała taki zbieg wydarzeń za cholernie niesprawiedliwy. Połowa kotów wypełniała swoje obowiązki właściwie i przestrzegała zasad kodeksu. Za co oni cierpieli? Po co? W jakim celu?
Zdołała zauważyć Fasolkową Łapę blisko jednego z przybocznych Stwórcy. Szybko zjadła mięso, świadoma kolejnego ataku głodu za niecałą godzinę. Gdyby spożyła posiłek wolniej, może zdołałaby wytrzymać do wieczora. Jednak zobaczyła siostrę, musiała powiedzieć jej chociaż jedną rzecz. Nawet za cenę otrzymania kary.
Zbliżyła się do pointk i utrzymała kontakt wzrokowy z nią.
- Fasolko... miałaś rację. Klan Gwiazdy jest odrażający. Jak on mógł na to wszytko pozwolić...
Liliowa starała się dostrzec w tym wszytkim jakiś haczyk. Przecięż gwiezdni pozwalali im żyć na tym terenie. Oprócz zatrutej wody w rzece, przyniesienia jakiejś znajdki i okazjonalnych chorób nic więcej się nie działo. Życie płynęło względnie spokojnie.
Zastanowiła się nad słowami Fasolkowej Łapy. Medyczka nie należała do głupich, bez głębszego powodu nie miauczałaby tylu złych rzeczy o przodkach, którym niejako oddała swoje przyszłe księżyce.
Morskooka potrzebowała zwykłego wsparcia. Jak każdy.
- Czy... Jest coś jeszcze? - zapytała się Pierzasta Łapa. Fasolkowa Łapa przerwała wypowiedź i wyglądała, jakby za chwilę miała wybuchnąć złością na otaczający świat.
Nastała cisza. Długa i napięta. Piórko pożałowała, że chciała brnąć dalej w ten temat. Niepotrzebnie rozzłościła siostrę.
- Mimo wszystko.... Cokolwiek się nie zdarzy, możesz na mnie liczyć - miauknęła pokrzepiająco liliowa, ocierając się lekko o ciało Fasolki. - Niezależnie od gwiezdnych.
- Myślałam, że wierzysz w Klan Gwiazdy - zdziwiła się uczennica Potrójnego Kroku.
- Cóż... Wierzę, bo... Czy to ważne? Nie wpłynie to na naszą relację. Kocham cię i tak, czy jesteś wierząca czy nie - miauknęła Pierzasta Łapa, potrząsając kilka razy ogonem. Na jej futrze usiadł duży bąk, więc przegoniła go ze swojego ciała.
- Cieszy mnie to. Naprawdę - miauknęła Fasolkowa Łapa.
- Dobrze, pozbierajmy kilka ziół, żeby twój mentor nie narzekał - powiedziała Pierzasta Łapa zrywając kilka rosnących blisko zarośli liści mięty.
Siostry spędziły resztę czasu szukając roślin. Przyszła wojowniczka nie poruszała tematu Klanu Gwiazdy. Znała sytuację i niezbyt przyjemny stosunek Fasolkowej Łapy do tego wszystkiego. Wolała w to dalej nie brnąć, żeby nie sprowadzać nerwowej atmosfery.
***
Cudem zdołała pochwycić ostatnie z ładnie wyglądających kawałków mięsa. Czuła głód, chciała się chociaż na chwilę zapchać i przestać myśleć o myszy, które chodziły beztrosko blisko jej łap. Tygodnie życia na jednym posiłku dziennie nie działały nikomu ja zdrowie. Wojownicy mizernieli, Iglasty Krzew nie przypominał dawnego, dumnego przywódcy. Wszystkich dopadło cierpienie.
Pierzasta Łapa przypomniała sobie o słowach Fasolkowej Łapy, dotyczących Klanu Gwiazdy. Liliowa powoli umacniała się w przekonaniu, że przyszła medyczka mówiła prawdę. Dziewięć żyć dla lidera, pozorna litość, a w rzeczywistości ból i cierpienie. Ile kotów zdolało zaufać przodkom i stawało się zwykłymi marionetkami?
Poza tym, dlaczego pozwolili na taką karę dla Klanu Wilka, jej klanu? Przez ciążę jednej medyczki? Albo opóźniona zemsta za bunt Ostrokrzewiowego Ciernia? Nie wiedziała tego, uważała taki zbieg wydarzeń za cholernie niesprawiedliwy. Połowa kotów wypełniała swoje obowiązki właściwie i przestrzegała zasad kodeksu. Za co oni cierpieli? Po co? W jakim celu?
Zdołała zauważyć Fasolkową Łapę blisko jednego z przybocznych Stwórcy. Szybko zjadła mięso, świadoma kolejnego ataku głodu za niecałą godzinę. Gdyby spożyła posiłek wolniej, może zdołałaby wytrzymać do wieczora. Jednak zobaczyła siostrę, musiała powiedzieć jej chociaż jedną rzecz. Nawet za cenę otrzymania kary.
Zbliżyła się do pointk i utrzymała kontakt wzrokowy z nią.
- Fasolko... miałaś rację. Klan Gwiazdy jest odrażający. Jak on mógł na to wszytko pozwolić...
<Fasolkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz