- Nidzie ne ide dopuki mi ne powesz gdze idemy - miauknęła niezadowolona Tajfun i spojrzała na Szkarłatny Mróz.
Rudy uśmiechnął się i chwilę pomyślał. Planował zaprowadzić czarną do żłobka, by tam poszukać jakiś jabłek czy innych przedmiotów do zabawy. Z drugiej strony kotka przebywała z nim, z wojownikiem, więc nie łamała ustalonych zasad. Nie mieli żadnego prawa wychodzić poza Ogrodzenie, więc pozostała część Owocowego Lasu należała do nich.
- Pójdziemy do... Tamtego drzewa. - Wskazał pręgowanym ogonem na rosnącą na ukos od nich jabłoń. - Ścigamy się! Kto ostatni ten zgniła ryba... Znaczy owoc! - miauknął i zaczął biec przed siebie. Poruszał łapami i cieszył się z idelanej pogody na drobny wyścig. Tajfun będzie mogła zużyć trochę kocięcej energii i zabawi się, nim powróci do żłobka.
Przystanął kilka żabich skoków od korzeni drzewa. Odwrócił się. Mała kotka siedziała w tym samym miejscu, co wcześniej. Wibrysy kocura obniżyły się. Chciał się poruszać, a czarna tkwiła nadal w tym samym miejscu. Potrząsnął głową i wrócił do znajdki.
- Dlaczego nie biegłaś? Jakbyś wygrała, to byłabyś z siebie zadowolona - miauknął Szkarłat.
- Ne sce biegac. To dsewo jest bsydkie. Sce tamto. - Tajfun pokazała łapą nieco niższą jabłoń, znajdującą się bliżej nich. Od razu rzuciła się biegiem w jej kierunku, wojownik ruszył od razu za nią. - Cio telas? - zapytała się, gdy znaleźli się przy roślinie.
Szkarłatny Mróz rozejrzał się i zobaczył kilka jabłek, które niedawno spadły z gałęzi.
- Najpierw musimy przyturlać owoce stamtąd tutaj - powiedział cierpliwie wojownik. - Pomożesz mi, bo sam szybko nie zdołam ich przenieść.
Tajfun przekrzywiła lekko głowę i zmarszczyła nos. Spojrzała raz na jabłka, raz na rudego.
- No dobse - miauknęła mało entuzjastycznie, ale z błyskiem zaciekawienia w oku.
Szkarłatny Mróz się ucieszył. W końcu dymna się na coś zgodziła! Ucieszył się, bo zwykłym oczekiwaniem i ochotą do działania zdołał poczekać na pozytywną odpowiedź od kotki.
Przez kilka najbliższych minut zajęli się turlaniem jabłek pod ich drzewo. Rudy czasami pomagał małej w przesunięciu większych owoców. Kocię wyglądało na naprawdę małe w porównaniu do turlanych przedmiotów.
- Cio telas? - zapytała się czarna.
- No więc... Istnieje taka zabawa, która nazywa się rzut jabłkiem. Zasady są bardzo proste: bierzesz jeden z owoców i rzucasz nim w kierunku drzewa. Starasz się, żeby poleciało jak najwyżej i trafiło w korę. Wygrywa ten, kto wyrzuci owoc najwyżej - wytłumaczył w skrócie zasady Szkarłatny Mróz. Wymyślił tę zabawę na poczekaniu, żeby zająć uwagę kotki i przy okazji samemu rozerwać się przed resztą dnia.
- Cemu ne mosemy pobawic sie w chowanego? - zapytała się Tajfun.
- Z prostego powodu. W chowanego bawią się wszyscy, a rzut jabłkiem to typowa zabawa dla kociąt z Owocowego Lasu. Poza tym... Nie po to turlaliśmy owoce, żeby sobie tak bezczynnie leżały. Rzuć jednym jabłkiem. Zobaczysz, to naprawdę fajna zabawa. - Szkarłatny Mróz szybko pokazał kotce, jak powinna chwycić owoc w pysk i w którym momencie go wypuścić, żeby poleciał w kierunku drzewa. - Zaczynaj.
Rudy uśmiechnął się i chwilę pomyślał. Planował zaprowadzić czarną do żłobka, by tam poszukać jakiś jabłek czy innych przedmiotów do zabawy. Z drugiej strony kotka przebywała z nim, z wojownikiem, więc nie łamała ustalonych zasad. Nie mieli żadnego prawa wychodzić poza Ogrodzenie, więc pozostała część Owocowego Lasu należała do nich.
- Pójdziemy do... Tamtego drzewa. - Wskazał pręgowanym ogonem na rosnącą na ukos od nich jabłoń. - Ścigamy się! Kto ostatni ten zgniła ryba... Znaczy owoc! - miauknął i zaczął biec przed siebie. Poruszał łapami i cieszył się z idelanej pogody na drobny wyścig. Tajfun będzie mogła zużyć trochę kocięcej energii i zabawi się, nim powróci do żłobka.
Przystanął kilka żabich skoków od korzeni drzewa. Odwrócił się. Mała kotka siedziała w tym samym miejscu, co wcześniej. Wibrysy kocura obniżyły się. Chciał się poruszać, a czarna tkwiła nadal w tym samym miejscu. Potrząsnął głową i wrócił do znajdki.
- Dlaczego nie biegłaś? Jakbyś wygrała, to byłabyś z siebie zadowolona - miauknął Szkarłat.
- Ne sce biegac. To dsewo jest bsydkie. Sce tamto. - Tajfun pokazała łapą nieco niższą jabłoń, znajdującą się bliżej nich. Od razu rzuciła się biegiem w jej kierunku, wojownik ruszył od razu za nią. - Cio telas? - zapytała się, gdy znaleźli się przy roślinie.
Szkarłatny Mróz rozejrzał się i zobaczył kilka jabłek, które niedawno spadły z gałęzi.
- Najpierw musimy przyturlać owoce stamtąd tutaj - powiedział cierpliwie wojownik. - Pomożesz mi, bo sam szybko nie zdołam ich przenieść.
Tajfun przekrzywiła lekko głowę i zmarszczyła nos. Spojrzała raz na jabłka, raz na rudego.
- No dobse - miauknęła mało entuzjastycznie, ale z błyskiem zaciekawienia w oku.
Szkarłatny Mróz się ucieszył. W końcu dymna się na coś zgodziła! Ucieszył się, bo zwykłym oczekiwaniem i ochotą do działania zdołał poczekać na pozytywną odpowiedź od kotki.
Przez kilka najbliższych minut zajęli się turlaniem jabłek pod ich drzewo. Rudy czasami pomagał małej w przesunięciu większych owoców. Kocię wyglądało na naprawdę małe w porównaniu do turlanych przedmiotów.
- Cio telas? - zapytała się czarna.
- No więc... Istnieje taka zabawa, która nazywa się rzut jabłkiem. Zasady są bardzo proste: bierzesz jeden z owoców i rzucasz nim w kierunku drzewa. Starasz się, żeby poleciało jak najwyżej i trafiło w korę. Wygrywa ten, kto wyrzuci owoc najwyżej - wytłumaczył w skrócie zasady Szkarłatny Mróz. Wymyślił tę zabawę na poczekaniu, żeby zająć uwagę kotki i przy okazji samemu rozerwać się przed resztą dnia.
- Cemu ne mosemy pobawic sie w chowanego? - zapytała się Tajfun.
- Z prostego powodu. W chowanego bawią się wszyscy, a rzut jabłkiem to typowa zabawa dla kociąt z Owocowego Lasu. Poza tym... Nie po to turlaliśmy owoce, żeby sobie tak bezczynnie leżały. Rzuć jednym jabłkiem. Zobaczysz, to naprawdę fajna zabawa. - Szkarłatny Mróz szybko pokazał kotce, jak powinna chwycić owoc w pysk i w którym momencie go wypuścić, żeby poleciał w kierunku drzewa. - Zaczynaj.
<Tajfun?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz