Z uśmiechem wspominał beztroskie turlanie się w liściach z Berberysową Bryzą. Od tamtego wydarzenia nie mieli za bardzo chwili dla siebie. Kotka zajęta swoimi obowiązkami nie miała dla niego za dużo czasu, ale nie winił ją za to. W końcu była zastępcą wiadomo było, że miała już wystarczająco sporo obowiązków. On sam pomimo trudnej pory roku akurat nie był przykładem wzorowego wojownika. Nagła śmierć matki zostawiła na nim piętno, a niespodziewana ucieczka Psiej Łapy także go zmartwiła. Mimo że nie darzył tego małego narwańca jakimś większym uczuciem i tak wieść o tym, że przybrany brat opuścił ich rodzimy klan go zasmuciła. Był jeszcze młodym kociakiem i Żywica nie był pewny czy poradzi sobie sam. Szczególnie, że mrozy i śnieg nadal uporczywie trzymały się i zdawały nie ustawać. Usłyszawszy czyjeś kroki, podniósł łeb nieco leniwie. Nie miał najmniejszej ochoty na dodatkowy patrol, ani polowanie. Jednakże ujrzawszy łaciate łapki zerwał się z mchowego posłania.
— B-berberysowa B-bryzo? — miauknął niepewnie w stronę partnerki.
Jej zmęczone żółte ślipia spojrzały na niego. Kotka uśmiechnęła się lekko.
— Co powiesz na mały spacer? — zaproponowała zastępczyni, spoglądając na niego.
Żywiczna Mordka wahał się. Spacer z ukochaną mimo wszystko brzmiał kusząco, lecz widział, że ta jest zmęczona i pewnie marzy jedynie o tym, by znaleźć się już w ciepłym legowisku.
— J-jak się c-czujesz? — zapytał niepewnie, podnosząc się.
Berberys zastrzygła uszami.
— Trochę zmęczona, Bluszczowemu Porankowi jak zwykle coś się nie podobało i musiał o tym marudzić cały patrol... — urwała, zerkając na Żywicę. — Miło byłoby rozprostować łapy, nie sądzisz? — mruknęła i podeszła bliżej do niego. — W końcu spędzilibyśmy trochę czasu sam na sam... — szepnęła mu na ucho.
Przyjemna fala ciepła rozeszła się po jego ciele. Liliowy pokiwał lekko speszony łebkiem. Fakt faktem naprawdę już dawno temu mieli chwilę dla siebie, a brakowało mu ciepła i czułości kotki.
— F-fakt — wymamrotał cicho. — A-ale j-jakbyś m-miała dość t-to mów — poprosił partnerkę.
Razem wyszli z legowiska wojowników i udali się w stronę wyjścia z obozu. Widząc, że mróz trochę doskwiera Berberysowej Bryzie przysunął się bliżej niej, by grzać chociaż bok kotki.
— Dziękuję — miauknęła kotka, liżąc go czule w polik.
Żywica poczuł jak uszy go zaczynają piec.
— N-nie ma z-za co — mruknął speszony.
* * *
Przyglądał się beztrosko biegającej po śniegu Berberys. W śnieżnym otoczeniu wyglądała pięknie. Wiatr lekko targał jej trzy-kolorowe futro, a z żółtych ślip jarzyła się już prawie zapomnianą radością. Kotka zatrzymała się, widząc, że ten się jej przygląda.
— A tobie co? — zawoła radośnie, podbiegając do niego.
Żywica zdawał się zapomnieć języka w pysku.
— J-ja... ja... — zaczął niepewni.
Zastępczyni przekręciła łebek i z uśmiechem krzyknęła.
— A masz!
Fala białego puchu spadła na niego nieoczekiwanie. Jedynie cichy chichot zdradzał sprawcę tej zbrodni. Szybko otrząsnął się z nadmiaru śniegu i spojrzał na roześmianą kotkę. Uśmiechnął się lekko. Już dawno nie widział jej takiej zrelaksowanej. Zebrał trochę śniegu i niepewnie rzucił w nic nie spodziewającą się kotkę.
— Co to za przebiegły atak na swoją zastępczynie, Żywiczną Mordko? — zapytała z udawanym oburzeniem Berberys, powalając go na ziemię.
Leżał przyszpilony do ziemi i zdany na łaskę zastępczyni Klanu Klifu. Kotka pochyliła się nad nim, jakby chciała coś powiedzieć, lecz wojownik wyprzedził ją i nieśmiało zetknął się z nosem. Spojrzał się prosto w żółte ślipia kotki.
— P-przebacz m-mi o N-najwspanialsza — miauknął z pokorą, czekając na reakcję partnerki.
Kotka lekko zaskoczona tym gestem uśmiechnęła się.
— No nie wiem nie wiem — miauknęła, przybierając poważny wyraz pyska. — To wszystko co chcesz mi powiedzieć? — zapytała, mierząc go wzrokiem.
Pomimo nie najgorszych umiejętności aktorskich kotki, Żywica nadal był w stanie dostrzec w nich radosne iskierki.
— P-pokornie b-błagam o ł-łaskę o-o P-pani — poprawił się, posyłając jej skruszone spojrzenie.
Chłodniejszy wiatry zawiał, targając ich futra i wprawiając płatki śniegu w ruch. Berberysowa Bryza pochyliła się nad nim, wtulając w miękkie futerko partnera.
— Przebaczone — mruknęła ciepło. — Ale mógłbyś się jeszcze bardziej wykazać — dodała z uśmiechem.
<Berberysowa Bryzo?>
<3
OdpowiedzUsuń