- Przepraszam - wydała z siebie po chwili ciche, z lekka zachrypnięte miauknięcie.
Mały rudasek już zdążył zapomnieć, co takiego zrobiła, że przeprasza. No ale jak przeprasza, to znaczy że żałuje, prawda?
- Nic się nie stało! - odpowiedział znowu ciut za głośno - ojejku, zapomniałem, że pani Śledzik musi spać - dodał szybko, już ściszonym głosem.
Na szczęście pani Śledzik dalej spała, nie poruszyła się nawet. Syn Oszronionego Płatka przyglądał się chwilę jej unoszącej się w rytm oddechu, jasnej klatce piersiowej.
- Chodźmy, odsuńmy się od niej tlochę, żeby mogła spać - wręcz szepnął kociak, tym razem uważając aby nie przeszkodzić przyszłej mamie w drzemaniu.
Potuptał radośnie na drugi koniec kociarni, unosząc wysoko łapki i co kilka kroków odwracając się za siebie, aby sprawdzić czy uczennica Szakłakowego Cienia na pewno za nim idzie. Szła.
Gdy już doczłapał się na miejsce, które swoją drogą znajdowało się stosunkowo blisko jego kochanej mamusi, usiadł wygodnie, owijając krótki, rudy ogonek wokół białych łap.
- No, pani Brzoskwiniowa Łapo, telaz możemy się pobawić! - podskoczył radośnie, aby za chwilę znowu usiąść na dupce.
Zamyślił się chwilę, widząc nieprzekonaną minę kotki.
- A może... W takim lazie opowie mi pani tlochę, jak to jest być uczniem? - zapytał.
<Brzoskwiniowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz