- Dobrze. Udowodnisz swoją wartość, ale nie dzisiaj. Wracamy do żłobka. Z rana wtajemniczę cię w to co należy zrobić, abyś udowodnił mi swoją wartość.
Ruszył przez śnieg, oglądając się co jakiś czas za kociakiem. W końcu musiał dopilnować, aby trafił do matki. Nie chciał oberwać za zaginięcie tego kurdupla. Na szczęście oboje bezpiecznie trafili na miejsce. Szczyl poszedł od razu do Trzcinowego Brzegu i zwinął się w kłębek. Trójka chwilę jeszcze czyścił swoje przepiękne futerko z brudnego śniegu, nim postanowił się położyć. W głowie nadal miał świeże informację od Świetlikowego Skrzydła. Kiedy upora się z kocięciem, może znów do niej wpadnie? Musiał wiedzieć więcej. Nie chciał czekać. Wiedza o tym, do czego zdolne są rośliny, bardzo go fascynowała. Musiał wiedzieć o nich wszystko. Dopiero wtedy poczuje się pewnie. W końcu położył głowę na mchu i zapadł w sen.
Rano obudził go pisk tych myszojadów. Najwidoczniej już nie spali i bawili się w coś. Zabawa. Pff... co za marnotrawstwo sił. Trójka od początku był sceptycznie nastawiony do tego typu rzeczy. Nie rozumiał, co w tym takiego fajnego. Uważał to za głupie i niepotrzebne. Liczyła się dla niego tylko wiedza. Ta wspaniała wiedza. Wstał z westchnięciem, ponieważ doszedł do wniosku, że stało się. Już nie zaśnie. Przeciągnął się, czym zwrócił uwagę syna Trzcinowego Brzegu.
- Hej! - Kociak podszedł do niego - To co? Opowiesz coś o roślinkach?
- Nie, póki nie udowodnisz swojej wartości. Jesteś gotów na zadanie?
Młodszy kiwnął łepkiem. Właśnie... jak ten dzieciak się nazywa? Najwidoczniej zapomniał go o to spytać. No cóż... trudno.
- Musisz znaleźć w śniegu coś ciekawego. Na przykład jakiegoś kwiatka, roślinę, cokolwiek co ma związek z medycznymi zagadnieniami. Wiem, że podsłuchiwałeś, co mówiła do mnie Świetlikowe Skrzydło, więc sobie poradzisz. Jak to znajdziesz to przyjdź do mnie, jasne?
- Jasne!
Obserwował chwilę jak płowy wybiega ze żłobka i znika w białym puchu. Da mu to czas na chwilę relaksu. Chociaż... był jeszcze ten drugi. Zerknął na drugie kocię. Miał nadzieję, że go nie zaczepi. Chciał mieć trochę spokoju. W końcu postanowił wyjść i przejrzeć swoje znaleziska. Wywalił kilka zgniłych kwiatów, ale tak, aby kocurek, który miał za zadanie coś znaleźć, ich nie odnalazł. Nie chciał ułatwiać mu roboty, dlatego zakopał je w ziemi, a następnie zasypał śniegiem. Po wszystkim wrócił do środka, aby się nieco rozgrzać. Nie wiedział ile tak siedział, rozmyślając nad jakimiś zagadnieniami, gdy usłyszał entuzjastyczny krzyk. Zwrócił wzrok w tamtą stronę, dostrzegając powrót kociaka.
- Znalazłem coś ekstra!
<Świt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz