Nie mógł wytrzymać, po prostu się zaśmiał. To określenie bardzo teraz do niej pasowało. Kotka rzeczywiście stała się grubsza. Jesionowa Łapa jednak nie miał pojęcia, co spowodowało jej nagłą zmianę. Dopiero teraz dowiedział się, że to przez to, że ta spodziewa się kociąt. Pamiętał jak przed narodzinami Pigwy, Agrest, Poziomki i Truskawka myślał, że kocięta muszą dosłownie przyjść na swoich krótkich nóżkach aż do obozu. Teraz jednak był starszy i rozumiał już, że tak nie jest. Że te małe kotki, są w jakiś sposób w brzuchu kocicy. Oczywiście nie rozumiał jak to działa i co się dzieję, aby te z niej wyszły, jednak postanowił zostawić tą kwestię dziwnopyskiej i jej uczniowi.
-Myślę, że najpierw musisz ukończyć trening. Ale jesteś na dobrej drodze. - odpowiedział na jej pytanie, odnośnie jej mentorowania przyszłym dzieciom Śledziowego Futra.
Sam zastanawiał się, kiedy go to czeka. Już niedługo kończył dziesiąty księżyc, czyli formalnie zostało mu bardzo mało czasu do mianowania na wojownika, a co za tym idzie; zostania czyimś mentorem. Zwłaszcza, że Biały Kieł powiedział mu wprost, że już nic więcej, nie jest w stanie go nauczyć.
- A tobie jak idzie z Białym Kłem?
Uśmiechnął się pod nosem.
- Znakomicie. W walce pokonuje go niemal zawsze. Znam jego słabe punkty i już niczym mnie nie zaskoczy. Sam twierdzi, że już jestem gotowy. Czasami proponuje mu, aby wybrać się na patrol czy łowienie ryb.
Wspomniał ten dzień, gdy w końcu płowy pokazał mu jak to się robi. Ćwiczyli kilka dni z rzędu, aż w końcu Jesionowa Łapa był w stanie sam pochwalić się przed mentorem, upolowaną zdobyczą. Pamiętał nadal smak śliskiej skóry ryby, która próbowała mu się wydostać z pyska. To chyba był jego największy sukces.
- Uważa, że zaczynam sam zachowywać się już jak wojownik. Powiedział, że powie o mnie Deszczowej Gwieździe, że już jestem gotów na mianowanie. Nieco się denerwuję. - westchnął.
Jego rodzice... Znów naszły go smutne myśli. Tak bardzo chciałby, aby mogli pogratulować mu, zobaczyć ich wyraz dumy na pyskach. Jednak to nigdy się nie stanie. Spojrzał w niebo, ale nie dostrzegł gwiazd. Był w końcu dzień, pora szczytowania słońca i można było tylko dostrzec białe chmury na niebie. Jednak wiedział, że gdzieś oni tam są.
- W porządku?
Najwyraźniej Brzoskwiniowej Łapie nie umknął fakt, że nagle nastrój przyjaciela się zmienił.
- Tak, tak.. chociaż nie wiem. Tęsknie za rodzicami. To wszystko. - Spojrzał na nią, szybko ukrywając smutek, gdzieś w głąb siebie. Nie powinien jej zamartwiać swoimi problemami.
- Ciekawe jakie dostanę imię - zmienił temat.
To również go interesowało. Jak zostanie nazwany? Czy mu się nowa nazwa spodoba? Sam już nie wiedział. To było dla niego za dużo.
- Jesteś jakiś podenerwowany.
Rzeczywiście. Teraz dostrzegł swój ogon, który zechciał odstawić szopkę w postaci chaotycznych ruchów.
- Em... On tak ma. Znaczy... mój ogon. - zaczął się plątać. Nie chciał w końcu wyjść na wariata. Wcale nie uosabiał swojej części ciała. - Może chciałabyś pobiegać? - Zaczął ugniatać przednimi łapami śnieg. - Kto pierwszy na rzeką wygrywa! - Po czym rzucił się w stronę wyjścia z obozu.
Wspaniale było poczuć ten wiatr. Ten pęd. Chciał biec i biec. Już dawno nie czuł takiej potrzeby, aby zrobić cokolwiek. Jego umysł szybko zapomniał o rodzicach, o niedługim mianowaniu na wojownika, o swoim przyszłym imieniu, o tym napięciu pomiędzy nim a Pigwą, a nawet ... Potrząsnął głową. Nie, dość. O tym akurat nie mógł zapomnieć. Nawet jak bardzo się starał. Odwrócił głowę w stronę Brzoskwiniowej Łapy, która została gdzieś w tyle. Nagle poczuł przeraźliwy ból. Opadł na ziemię, czując zawroty głowy. Spojrzał na drzewo, które od tak, wyrosło mu na drodze.
- Hej żyjesz? - Chwilę później usłyszał nad sobą znany mu głos, a zaraz po nim kichnięcie.
- Tak... - Wstał chwiejnie. - Przepraszam. To był zły pomysł. Zapomniałem, że źle się czujesz.
Kotka spojrzała na niego pytająco.
-Kichasz. Może chodźmy do dziwnopyskiej? Zbada mnie i ciebie. Kiedyś też tak miałem. Straszne gluty wylatywały mi z nosa i ... i nie wiem czemu ci o tym właśnie powiedziałem - Mentalnie walnął się łapą w czoło.
Był idiotą.
<Brzoskwiniowa Łapo?>
Nasz panie i przywódco, nocna gwiazdo niekoronowana. Miłości zew w powietrze czuć. Niech dusza i skryte w niej emocje kierują twoimi decyzjami!
OdpowiedzUsuńJesionek! Niech twoje jestestwo pozostanie przykładem dla każdego, realnego czy fikcyjnego bytu stworzenia.