Rozmawiała z Obłokiem o dzisiejszym treningu, gdy ujrzała zbliżającą się w ich stronę Szyszkę. Poczuła jak jej serce od razu przyspieszyło. Czarna wojowniczka niosła w pysku nornicę. Położyła gryzonia na ziemi i dotknęła na powitanie nosem boku szylkretki. Nostalgia poczuła jak automatycznie łapy jej miękką. Zerknęła ukradkiem na witającą się z Obłokiem kotkę. Jej czarne futro i wesołe żółte ślipia idealnie kontraktowały się ze zaśnieżonym obozowiskiem. Była taka piękna. Nostalgia często zastanawiała się, czy ta zdaje sobie sprawę ze swojego piękna. Onieśmielona jej widok nawet nie wsłuchała się w to co wojowniczka do niej mówiła. Jej wzrok utkwiony był w oczach Szyszki, których barwa przypominała jej jaskry.
— Nostalgio? Halo? — zapytała lekko zmartwiona kotka.
Szylkretka potrząsnęła łbem.
— C-co mówiłaś? — spytała niepewnie, kładąc uszy.
Głupio było jej się przyznać, że nie słuchała Szyszki. Na szczęście ta uśmiechnęła się tylko, zamiast złościć się na dawną uczennicę.
— Jak wam treningi idą — powtórzyła czarna wojowniczka. — Coś ostatnio jesteś bardziej zamyślona niż zwykle Nostalgio — miauknęła, mrużąc oczy.
Szylkretka poczuła nerwowe ciarki. Dobrze wiedziała co znaczy ten ton.
— Czyżby w końcu ktoś ci wpadł w oko? — mruknęła Szyszka, przyglądając się jej uważnie.
Nostalgia zaczerpnęła się gwałtownie powietrza. Wiedziała, że tym ruchem już przegrała sprawę.
— T-tak — zaczęła, uciekając od zaciekawionych żółtych ślip. — Ale nie chce o tym jeszcze mówić — dodała, wbijając wzrok we własne łapy.
Nie oczekiwanie Obłok zabrała głos, zaskakując obie wojowniczki.
— S-skąd s-się wie, że się kogoś lubi... tak lubi lubi? — zapytała nieśmiało, otulając łapki swoim puszystym ogonkiem.
Uśmiech wkradł się na pysk Szyszki, natomiast Nostalgia była zszokowana, by jakkolwiek zareagować. Jakiś kot skradł serce jej Obłoczkowi, a ona nic nie zauważyła? Jakim cudem to jej umknęło?
— Kto to? — wysyczała, rozglądając się po obozowisku. — Znam go?
Biała koteczka kiwnęła łebkiem, uciekając spłoszonym wzrokiem.
— Nostalgio — szepnęła jej na ucho Szyszka, sprawiając, że po jej grzbiecie przeszły przyjemne ciarki. — Straszysz ją, musimy się do tego zabrać z innej strony.
Szylkretka zapowietrzyła się.
— Ale... ale co jeśli ten lisi bobek ją zrani? — mruknęła, a jej kita wprawiła się w ruch.
Nie mogła na to pozwolić. Osobiście wypatroszyłaby tą marną mysią strawę, a to co z niego zostało zjadłaby na śniadanie.
— Nie mogę na to pozwolić — postanowiła, wbijając pazury w ziemię.
Dobrze wiedziała jak durne są kocury. Wystarczyło spojrzeć na Sokoła.
— Ja też, spokojnie, pozwól, że ja przejmę pałeczkę — miauknęła czarna, podchodząc do speszonej Obłoka.
Objęła ją ogonem niczym prawdziwa mama i posłała jej łagodne spojrzenie. W tej chwili Nostalgia zaczęła żałować, że ona nie odwaliła takiego cyrku.
— Zdradzisz nam za co lubisz tego szczęściarza? — poprosiła Szyszka.
Obłok wzięła głęboki oddech i spojrzała na czarną.
— N-no więc... on... on jest zawsze pełen e-energii i... i nigdy się n-nie poddaje — wyznała zawstydzona koteczka, chowając pyszczek za puszystą kitą.
Szyszka spojrzała zaskoczona na Nostalgie.
— Kogut — obydwie szepnęły.
* * *
Nostalgia siedziała, wpatrując się tępo w puste legowisko Iskry. Nadal było zaśmiecone różnymi patykami, kośćmi i tym podobnymi rzeczami przyniesionymi przez czekoladową. Szylkretka nie pozwalała innym współklanowiczom go sprzątnąć. Wierzyła, że siostra lada dzień wróci. Widok czarnych łap przed pyskiem jej nie zaskoczył. Szyszka znów przyszła do niej. Normalnie byłaby wniebowzięta, ale ostatnie wydarzenia przybiły ją. Śmierć ukochanych rodziców, strata siostry, niepełnosprawność jej uczennicy... czasem nie miała ochoty wysunąć łapy poza swoje posłanie.
— Zielony kaszel już się uspokoił — mruknęła do niej kotka, siadając obok. — Pszczółka chciała ci jeszcze raz podziękować za zdobytą gwiazdnice, podobno, gdyby nie ona Wschód i Brzózka mógłby nie dożyć kolejnego poranka — dodała, spoglądając na dawną uczennicę.
Nostalgia westchnęła i przekręciła się na drugi bok. Na pewno gdyby zdobyli jej więcej nikt by nie umarł.
— Nostalgio — zawołała ją niepewnie Szyszka. — Nostalgio... proszę spójrz na mnie.
Szylkretka niechętnie zwróciła łeb w stronę czarnej wojowniczki. Jej żółte ślipia niegdyś pełne radości teraz wypełniał tylko smutek i zmęczenie. Dobrze wiedziała, że ta cały czas polowała i pomagała medyczkom, a nie jak Nostalgia grzała tyłek w legowisku.
— Wszyscy wiemy, że starałaś się jak mogłaś — miauknęła do niej Szyszka. — Dlatego proszę nie smuć się — dodała z lichym uśmiechem.
Nostalgia nie mogła patrzeć na nią w takim stanie. Bolało ją to. W końcu Szyszka... Szyszka zawsze była wulkanem energii z wręcz przymocowanym do pyska uśmiechem. A teraz? Zmęczona i wykończona tym wszystkim zdawała się być cieniem dawnej siebie. Szylkretka niepewnie udźwignęła się na łapy i podeszła do wojowniczki.
— Pierw ty musisz — mruknęła nieśmiało, przytulając się do kotki.
Szyszka na początku zaskoczona tym gestem po uderzeniu serca odwzajemniła gest.
A co jeśli wojowniczce coś wypadło i nie może przyjść?
— Nostalgio? — usłyszała głos kotki.
Odwróciła się gwałtownie w jej stronę. Czarna wojowniczka, przyglądała się jej z zaciekawieniem. Jej wesoło żółte ślipia, uważnie lustrowały jej sylwetkę. Speszona znajda z spuściła wzrok i podeszła do Szyszki. Położyła marnie wyglądającego kwiatka u jej łapek i wzięła głęboki wdech.
— S-szyszko... J-ja.. ja cię lubię — miauknęła drżącym głosem.
Uniosła niepewnie łebek i spojrzała na dawną mentorkę. Kotka uśmiechała się.
— Ja też cię lubię Nostalgio — odparła Szyszka jakby to było coś oczywistego.
Nostalgia widząc jej minę, pokręciła łbem.
— N-nie rozumiesz — zaczęła z lekką złością w głosie. — Ja cię lubię... tak l-lubię lubię — mruknęła zawstydzona.
— Nostalgio... ja — zaczęła czarna wojowniczka, ale Nostalgia już jej nie słuchała.
Biegła przed siebie, paląc się cała ze wstydu.
Czemu?
Czemu byłą taka głupia?
Teraz pewnie Szyszka nie będzie chciała się do niej zbliżać. Wszystko schrzaniła. Mogła nic nie mówić. Mogłaby w ogóle nie istnieć. Widząc, że Szyszka biegnie za nią, przyspieszyła. Drzewo pojawiło się na jej drodze niczym dar od gwiezdnych duszków. Wbiła pazury w nie pazury i zaczęła się wspinać. Może tam odnajdzie spokój jak Iskra. Z tą myślą wbijała łapę za łapą w konar. Niechętnie przerwała na chwilę czynność, by rozejrzeć się za czarną wojowniczką. Szyszka już znajdowała się przed drzewem.
— Nostalgio! — zawołała ją. — Nostalgio zejdź, porozmawiajmy — poprosiła kotka.
W żółtych ślipiach czarnej wojowniczki dostrzegła czego nienawidziła.
Litość.
— Nie! — odparła szylkretka. — Zostaw mnie! Pewnie mnie się teraz brzydzisz!
Nostalgia nie mogła patrzeć na nią w takim stanie. Bolało ją to. W końcu Szyszka... Szyszka zawsze była wulkanem energii z wręcz przymocowanym do pyska uśmiechem. A teraz? Zmęczona i wykończona tym wszystkim zdawała się być cieniem dawnej siebie. Szylkretka niepewnie udźwignęła się na łapy i podeszła do wojowniczki.
— Pierw ty musisz — mruknęła nieśmiało, przytulając się do kotki.
Szyszka na początku zaskoczona tym gestem po uderzeniu serca odwzajemniła gest.
* * *
Kotka czuła jak nerwowo drgają jej łapy, a ususzone stokrotki coraz bardziej kruszyły się w jej pysku. Cała spięta, rozglądała się co rusz za ciemnym futerkiem. Dziś... dziś miała wyznać jej co czuje. Po rozmowie z Muszelką zdecydowała, że nie może tego przeciągać w nieskończoność. W końcu... w końcu istniał cień szansy, że może i Szyszką ją zechce. Może będą mogły być razem szczęśliwe. Nostalgia była przekonana, że na pewno jej to zapewni w przeciwieństwie do tej kupy łajna zwanej też Sokołem. Dlatego też poprosiła kotkę, by spotkały się koło sadu o szczytowaniu słońca. Strasznie się denerwowała. Chciałaby wszystko było idealnie. Była przekonana, że jeśli tak będzie Szyszka jej nie odrzuci. Nawet wykradła stokrotkę z legowiska medyczek, aby zrobić lepsze wrażenie na czarnej wojowniczce. Szylkretka spojrzała na niebo. Słońce powoli zbliżało się nieubłaganie do szczytowania, a Szyszki nigdzie nie było widać. Westchnęła.A co jeśli wojowniczce coś wypadło i nie może przyjść?
— Nostalgio? — usłyszała głos kotki.
Odwróciła się gwałtownie w jej stronę. Czarna wojowniczka, przyglądała się jej z zaciekawieniem. Jej wesoło żółte ślipia, uważnie lustrowały jej sylwetkę. Speszona znajda z spuściła wzrok i podeszła do Szyszki. Położyła marnie wyglądającego kwiatka u jej łapek i wzięła głęboki wdech.
— S-szyszko... J-ja.. ja cię lubię — miauknęła drżącym głosem.
Uniosła niepewnie łebek i spojrzała na dawną mentorkę. Kotka uśmiechała się.
— Ja też cię lubię Nostalgio — odparła Szyszka jakby to było coś oczywistego.
Nostalgia widząc jej minę, pokręciła łbem.
— N-nie rozumiesz — zaczęła z lekką złością w głosie. — Ja cię lubię... tak l-lubię lubię — mruknęła zawstydzona.
Usłyszała jak Szyszka gwałtownie zaczerpuje powietrza. Jej ślipia zaskoczone wpatrywały się w nią. Analizowała tą sytuację. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie darzyła jej tym samym uczuciem. Było to widać. Nostalgia przełknęła ciężką gulę rozczarowania. Chciała zapaść się pod ziemię. Nie mogła dużej znieść tej ciszy. W głębi wiedziała, ze tak będzie, ale nie mogła przyjąć tego do świadomości.
A może nie chciała?— Nostalgio... ja — zaczęła czarna wojowniczka, ale Nostalgia już jej nie słuchała.
Biegła przed siebie, paląc się cała ze wstydu.
Czemu?
Czemu byłą taka głupia?
Teraz pewnie Szyszka nie będzie chciała się do niej zbliżać. Wszystko schrzaniła. Mogła nic nie mówić. Mogłaby w ogóle nie istnieć. Widząc, że Szyszka biegnie za nią, przyspieszyła. Drzewo pojawiło się na jej drodze niczym dar od gwiezdnych duszków. Wbiła pazury w nie pazury i zaczęła się wspinać. Może tam odnajdzie spokój jak Iskra. Z tą myślą wbijała łapę za łapą w konar. Niechętnie przerwała na chwilę czynność, by rozejrzeć się za czarną wojowniczką. Szyszka już znajdowała się przed drzewem.
— Nostalgio! — zawołała ją. — Nostalgio zejdź, porozmawiajmy — poprosiła kotka.
W żółtych ślipiach czarnej wojowniczki dostrzegła czego nienawidziła.
Litość.
— Nie! — odparła szylkretka. — Zostaw mnie! Pewnie mnie się teraz brzydzisz!
<Szyszko?>
NOSTALGIA ZŁAŹ STAMTĄD I IDZCIE SIE TULIĆ BOZE
OdpowiedzUsuńDokładnie ;-;
Usuń