- K-kto tam? - usłyszała słaby głos.
Ah, a więc to Barwinek, oczywiście. Tak myślała, że wpakuje się w jakieś kłopoty.
- Na litość Klanu Gwiazd, co ty wyprawiasz?! - miauknęła nieco podniesionym głosem, podchodząc jeszcze bliżej do zdyszanego kocura - Czy... Czy to sowa? - dodała jeszcze bardziej zdziwiona.
Martwy drapieżny ptak leżący obok nieźle ją zaskoczył. A Barwinka chyba zaskoczyło to, że kotka tak łatwo rozpoznała jego gatunek.
- Skąd wiesz, że to sowa? - zapytał zdziwiony.
- A tam, kiedyś Jastrząb pokazywała mi ich zapach.
- Kto to Jastrząb? - dopytywał.
Tańcząca strzepnęła ogonem.
- Nieważne. A teraz wybacz, ale wciąż nie mam dziesięciu piszczek, ty pewnie też nie, więc... - urwała poprzedni temat i już chciała się oddalać, ale ten kocur bezczelnie jej przerwał.
- Ale jak to? Zobacz, jaka ta sowa jest duża! Powinna się liczyć jako CO NAJMNIEJ dziesięć sztuk zwyczajnej zwierzyny! - krzyknął oburzony.
Wojowniczka posłała czarnemu kpiący uśmiech.
- Dziesięć to dziesięć. I kropka. Bo w takim razie jeśli ja upoluję dużego gołębia to będzie się on liczył jako dwa? Nie? No właśnie. Dziękuję za uwagę, do zobaczenia jak wygram.
Znowu chciała już iść, ale jeszcze jedna, drobniutka, dosyć niepodobna do Tańczącej rzecz ją zatrzymała.
- A tak poza tym, nic ci nie jest? Nie uszkodziła cię ta sowa? - zapytała z naprawdę ledwie wyczuwalną nutką troski.
<Barwinku? Ale króótkiee, wybacz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz