Jabłuszko był niepełny.
Zauważył to dopiero pewnego zimowego wieczoru, gdy pośród krzyków i przekleństw (mama nakazała mu zatkać uszy, ale było nieco zbyt głośno, by Jabłuszko mimowolnie nie nauczył się kilku nowych określeń), Wrzosowa Polana powiła trójkę kociąt. Kocurek wcale nie był zadowolony z przybycia na świat małych demonów – jak szybko zauważył, były one niezwykle namolne i trudno było ich od siebie odgonić. Mimo to, w tamtej chwili, gdy Śnieżna Chmura z dumą pochylał się nad noworodkami, Jabłuszko zdał sobie sprawę, że coś w jego życiu może być nie tak, jak powinno.
Nigdy nie zastanawiał się, kim jest jego ojciec. Był kimś tajemniczym, kimś, o kim Rzeczna Bryza mówiła dosyć niewiele. Jak dotąd nie potrzebował wiedzy o tożsamości kocura – miał matkę i nic więcej do szczęścia nie potrzebował. Jednak teraz za każdym razem, gdy patrzył na bawiącego się ze swoimi dziećmi Śnieżną Chmurę, czuł zazdrość i smutek. Czy ojciec go porzucił? Czy o nim wiedział? Dopiero po czasie zaczął zastanawiać się nad powiązaniem regularnych wycieczek mamy poza obóz oraz swojego pochodzenia. Czyżby odwiedzała partnera?
- O czym myślisz, Jabłuszko? - zapytała zaspana Rzeczna Bryza, leniwie przeciągając się i ziewając przeciągle. Kociak rzucił ostatnie tęskne spojrzenie w stronę Śnieżnej Chmury i westchnął cicho. Szylkretka zmarszczyła nos, podążając spojrzeniem za wzrokiem syna. - Chciałbyś porozmawiać o Psiej Łapie, prawda? - mruknęła cicho, owijając ogon wokół kocurka.
- C-czy on mnie nie… - kociak zawiesił się, próbując wydusić z siebie ostatnie słowo. Matka obdarzyła go zmartwionym spojrzeniem.
- Powoli – zasugerowała, uspokajająco wylizując jego uszy. - Tak, jakbyś opowiadał mi te swoje historie.
- … czy on mnie nie ch-chciał? - wypalił kociak, czując zażenowanie swoim jąkaniem. Rzeczna Bryza zaśmiała się krótko, przestając czyścić jego futerko.
- Twój ojciec jest najwspanialszym kocurem, jakiego spotkałam – stwierdziła cicho z pewnością malującą się na jej pysku. - Jest odważny, zaradny, kochający, potrafi sam zapewnić sobie przetrwanie… - westchnęła z rozmarzeniem, a Jabłuszko wtulił się w jej bok, nagle z całej siły pragnąc poznać tajemniczego samotnika. - Pewnego dnia i ty się z nim spotkasz – obiecała kotka, jakby czytając w jego myślach. - Ale musisz mi obiecać, że nikomu nie powtórzysz tego, co ci o nim powiem – dodała już poważniej, na co kociak rozglądnął się z przestrachem. Nie, nie chciał, żeby tatuś go zostawił.
- Obiecuję – stwierdził pewnie, wielkimi oczami wpatrując się w matkę. Chciał usłyszeć wszystko, co miała mu do powiedzenia.
***
Jabłuszko miał zamiar dotrzymać przysięgi. Czuł się dumny ze swojego pochodzenia i już wcale nie potrzebował kopii Śnieżnej Chmury za ojca. Jednak… Czemu Rzeczna Bryza nie chciała zabrać go do Psiej Łapy już teraz?
- … i tedy w okolicy rozległo się wycie wielkiego sobaki! - do uszu Jabłuszka doszedł pełen ekscytacji głos znajomego z legowiska. Wyrwany z zamyślenia kociak rzucił pełne ciekawości spojrzenie w stronę mówcy. Był to – oczywiście – nie kto inny jak Kurka, jeden z przeklętych dzieciaków Wrzosowej Polany.
- Nikt cię nie rozumie, mysi móżdżku! - burknęła Orzeszka, zamiatając swoim długim ogonem ziemię. Kurka nastroszył swoje rudo-białe futerko, z irytacją przerywając opowieść.
- W takim razie sami sobie gawędźcie! – prychnął kocurek, obracając się napięcie i dumnym krokiem odchodząc od rodzeństwa. Jabłuszko strzepnął uszami, dziękując Klanowi Gwiazdy za nieposiadanie rodzeństwa. Rzucił ostatnie spojrzenie w stronę odchodzącego Kurka i dopiero w tamtej chwili zauważył wielkie wlepiające się w niego zielone oczy kociaka.
< Kurku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz