– L-lubię cię… – zająknęła się, nie wiedząc co ma zrobić, więc delikatnie podeszła do młodszego – dlatego nie chcia-ałam, żeby coś ci się stało… i… nie będę krzyczeć… – nie wiedziała co więcej może dodać. Była w kropce. Nie chciała nakrzyczeć na młodego, ale jakoś tak wyszło. Nie panowała nad tym, jednak nie mogła tego pokazać. Nie mogła być słaba. Spojrzała na pogrążonego w myślach Kaczorka. Zrobiło jej się poniekąd żal kolegi. Ciągle obrywał od rodziców i dostawał kary. To było słuszne, ale kocurek nie mógł się z tym czuć dobrze. Przysiadła się i lekko otoczyła go ogonem. Nigdy przeważnie nie zbliżała się tak do kotów, ale ten jeden raz mogła. W końcu kocurek wydawał jej się nie w humorze, a nie wiedziała co ma powiedzieć. Ponadto nie był on jej „nieznajomy”. Znała go i miała nadzieję, że mogła sobie na to pozwolić. Nagle jej uszy zarejestrowały dźwięk kroków mamy Kaczorka. Ten spojrzał na nią wymownie. Westchnęła. Co miała robić?
– Posłuchaj… może nie będzie aż tak źle? Twoja mama pewnie zrozumie czemu wyszedłeś, że żłobka, przecież teraz nie robisz nic złego. – uśmiechnęła się, ale widząc smutek w oczach kolegi, spoważniała. – nie mogę raczej nic zrobić, ale pamiętaj, że ja cię lubię, okej? Nawet jeśli robisz coś złego… bo… – nigdy nie zdobyła się na taką szczerość wobec innych kotów – bo lubię cię za to kim jesteś, a nie za to co robisz… i nie krzyczałam na ciebie, żeby cię ukarać po prostu… – spuściła wzrok – chyba nie wiem jak… jak inaczej… – zamknęła oczka i poczuła falę wstydu. Nie lubiła takich „szczerości”, miała być twarda, a teraz nie była. Gdy zdecydowała się je już otworzyć, Kaczorek podchodził już do swojej mamy, spoglądając na uczennicę. Miała nadzieję, że ten nie przestanie jej lubić. W końcu zdobyła się na szczerość po raz pierwszy… dla niego, żeby ich relacja pozostała taka sama… potrząsnęła głową. Nie mogła się przywiązywać…
***czasy po ostatnim zgromadzeniu***
Mgiełka wyjrzała z legowiska. Prószył śnieg, a chłód dostawał się do środka. Od razu przypomniała sobie śnieżyce ze zgromadzenia, jako znak od upragnionego Klanu Gwiazdy. Nie działo się na nim tyle, ile ostatnio, ale jednak nie było ono najgorsze. Rozmawiała z medykiem o wdzięcznej nazwie Potrójny Krok i ledwo stłumiła śmiech przy kolejnym zaśnięciu lidera Klanu Burzy. Tym razem uczniaki wrzuciły go do śniegu, czym znów rozzłościły staruszka. Biedny Mokra Gwiazda. No nic, tak bywa… ponadto na zgromadzeniu pojawił się niejaki duet chaosu. Znowu coś wymyślili i Mgiełka nie zapomni, jak kocurek przylgnął do jej łapy, a mentor wybawił z niezręcznej sytuacji. Postanowiła zapytać o to kocurka. Co on tam robił i dlaczego? A, skoro już tam był, to co myślał o zgromadzeniu? Musiała się dowiedzieć, jak widział to wszystko kociak.
Ruszyła więc do kociarni. Od razu wypatrzyła młodszego, który rozmawiał aktualnie z Malinką. Była ciekawa czy znów mają karę. Niepewnie podeszła.
– Hej Kaczorku – uśmiechnęła się. Miała nadzieję, że ten już nie ma jej za złe ostatniej skargi na rodzeństwo. – Jestem ciekawa… Co robiliście wczoraj na zgromadzeniu i jak wam się podobało? – spojrzała po duecie – i nie pytam się dlatego, że chciałabym krzyczeć czy coś… ale serio jestem ciekawa. – szybko dodała i miała nadzieję, że kocurek nie posądzi ją o kłamstwo.
<Kaczorek? :3 przepraszam, że tyle to trwało... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz