Przeprosić. Tak. Chyba musieli.
- Tak... Chyba lacja. Chodźmy. - powiedział, kierując swoje łapki z powrotem do żłobka.
Pożegnał się szybko z kolegami, którzy poszli na popołudniową drzemkę. Sam też chciał pójść w ich ślady, ale najpierw musiał coś załatwić. Podszedł powoli z siostrą do tej pani, która na ich widok, uniosła czujnie głowę.
- Nech se pani ne boi. My... Psysliśmy pseplosić. - zaczął.
- Tak. Pseplasamy - Kiwnęła główką Rosa.
- My się dowiedzielismy jus, skąd se biolą kociaki. Pani ich ne je. Pseplasam - dodał.
- Nic... Nic się nie stało. To zrozumiałe, że jeszcze nie rozumiecie jak działa świat. Wybaczam wam. - powiedziała z uśmiechem.
Jej! Pani przyjęła przeprosiny!
- Wisis siostla? - Ta kiwnęła łepkiem. - Siękujemy baldzo. - Wrócili do mamy. - To telas mosemy iść spać. - Położył się ziewając.
Rosa wtuliła się w jego futerko. Chyba również była śpiąca. Szybko oddali się w krainę snów.
***
- Rosa, wstawaj! - Obudził ją pacnięciem.
Ta ziewnęła i spojrzała pytająco na kociaka.
- Rosa, wstawaj! - zawołał podekscytowany. - Słyszysz? Ja... Ja mówię "R"!
Rosa usiadła i przekrzywiła głowę.
- Llll?
- RRRRRR - Pokazał jej pysk. - RRRRR... Mogę teraz warrrrrczeć... Wrrrr...
- Lllll - próbowała swoich sił mniejsza.
- Nie llll musisz zrobić tak - Wystawił język - Wllfflflffllfllf - Zdziwiony, że nie wyszło, spróbował jeszcze raz, ale bez efektów.
- Musis chyba schować język - podpowiedziała kotka.
No tak! Bo on głupek ciąglę go miał na zewnątrz, więc dlatego nic z tego nie wychodziło! Szybko go schował i... Tak! Udało się!
- RRRRR... Rooosa , Rosa, Rosa... - chwalił się swoją nową umiejętnością przed siostrą.
- Naucys mne? - miauknęła nieśmiało.
- Oczywiście!
Przez resztę dnia zajmowali się ćwiczeniem swojej wymowy. Rosa nieźle podłapała i niedługo sama mogła się pochwalić warczeniem.
- Ej, Rosa! A zrób tak! - Zrobił zeza na swój nos.
- Wyglądas smiesne.
- A tak? - Do zeza wystawił język.
- Wyglądas sałośnie! - odezwał się z oddali głos Meszka.
Pfff... Napuszył policzki. Nagle do środka żłobka ktoś wszedł, kładąc przed mamą dziwne coś. Zaciekawiony podbiegł i zobaczył, że to coś ma nogi, oczy i ogon.
- Rosa! Pats! To... To... - próbował jakoś to nazwać.
- To mysz, skarbie - wyjaśniła Berberysowa Bryza.
- Mysz? A do czego to służy? Po co to jest? Czemu się nie rusza? - Te i inne pytania wypadły z jego pyszczka. Jednak nie skierował ich do mamy, tylko do biednej siostry, tak jakby ta miała jakieś o tym pojęcie. Tylko, że jeśli zgadła z kociakami w brzuszku, to pewnie i tym razem się nie pomyli!
<Roso?>
Jejku oni są przekochani <3
OdpowiedzUsuń