*zima*
Z Kawką naprawdę musiało być bardzo źle. Nie rzucał zniesmaczonych spojrzeń, nie rzucał obelgami w stronę Potrójnego Kroku ani brata, ba, w ogóle nic nie mówił! Bury spojrzał na niego z prawdziwym niepokojem w oczach. A jeśli to faktycznie było coś poważnego? Uśmiech zamarł mu na pyszczku.
Czarny wpatrywał się w niego z niepokojem i z trudem pokręcił głową. Pewnie nie chciał ich martwić, ale widać było, jak cierpiał. Wróbelek zrobił niezdecydowany krok w przód, chcąc jakoś pomóc bratu, a równocześnie nie mając pomysłu jak. Martwił się i to bardzo!
- Kawko? Kawko, powiedz coś - poprosił z narastającą paniką w oczach. Patrzył to na brata, to na stojącego obok obojętnego medyka. Jak w takim momencie mógł być tak… nieczuły?
Czarny zmrużył ślepia, szykując się zapewne do powiedzenia czegoś niemiłego, ale żadne słowo nie wydobyło się z jego pyszczka. Wyleciało za to coś innego, dokładniej na wpół przetrawione śniadanie i coś, czego Wróbelek nie potrafił zidentyfikować. Odruchowo cofnął się o krok, próbując nie zostać ochlapanym.
- Mysie łajno! - Bury aż podskoczył na dźwięk okrzyku medyka. - Musiałeś rzygać akurat tutaj?! - Liliowy zmarszczył nos z obrzydzenia, osuwając się jak najdalej od zabrudzonego mchu. - Teraz będę musiał znaleźć coś, co zabije ten potworny smród i…
- N-nic mu nie będzie? - przerwał mu dalej zszokowany Wróbelek. Liliowy zmierzył go zimnym spojrzeniem.
- Nie wiem. Weź ten mech i wynieś go z legowiska. A ty - spojrzał na wciąż lekko się trzęsącego Kawkę - idziesz z nim. Na zewnątrz będziesz mógł sobie rzygać do woli.
Bury ostrożnie chwycił brudny kawałek mchu. Smród wwiercał mu się w nos, powodując że jedzenie w jego żołądku też podskoczyło. Opanował się i wyrzucił roślinę na śnieg przed legowiskiem. Odetchnął, a jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem braciszka. Skinął na niego głową ze słabym uśmiechem.
- Chodź. Skoro Potrójny Krok uważa, że tak będzie lepiej…
Wspomniany kocur pojawił się parę uderzeń serca obok nich, pachnąc jakimiś ziołami. Z daleka obejrzał brudny mech i śnieg dookoła.
- Czy to są… liście? - Wyciągnął szyję i wstrzymał oddech, próbując lepiej się przyjrzeć treści żołądkowej, równocześnie będąc od niej odpowiednio daleko.
Bury powstrzymał kolejną rewolucję w żołądku i podszedł bliżej.
- Yhm, chyba tak.
Medyk przyglądał się słabo przeżutym liściom spod przymrużonych powiek, mając nieodparte wrażenie, że doskonale je zna. Bez słowa zniknął w głębi legowiska.
- Kawko? - Spojrzenie Wróbelka padło na brata. - Zjadłeś coś, co mogło ci zaszkodzić?
<Kawko? Tłumacz się xD I przepraszam, że tyle to trwało, możesz zrobić time skip jak chcesz xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz