– Nso jec! – miaukneła do ucha kotu. Piorun wywrócił oczami i uderzył w ziemię ogonem.
Przyłoży pysk do ptaka, kątem oka spoglądając cały czas na towarzyszkę. Tajfun przyglądała mu się uważnie, popędzając go ogonem. Młodziak wziął głęboki wdech i niechętnie ugryzł skórę wróbla. Gdy dobrał się do jego mięsa, uśmiechnął się wewnątrz duszy.
Dobre!
Definitywnie smakowało to lepiej niż myszy. Oprócz posmaku piór..
Chwilę później zostały tylko szczątki wróbelka.
– Dobfe co nie? – mruknął kocurek z lekkim uśmiechem. Siostra uśmiechnęła się subtelnie i lekko potrząsnęła głową na znak zgody. Piorun otarł się o bok czarnej delikatnie i usadowił się na swoim a bardziej legowisku Sarny, zrobił kilka kółek, udeptując sobie wygodnie posłanie i zapadł w głęboki sen.
**
Czasem oczywiście był też czas na odpoczynek, szczególnie dla kociaka. Sarnia Pręga lekko i czuło wylizywała nieporadnego kota, który w tym momencie leżał z przymkniętymi oczami. Wtedy jeszcze był spokojny, do żłobka wleciało jednak przyjemne powietrze razem z listkiem, a Piorun zapragnął wyjść, ruszyć się, czy po prostu zacząć jakąś aktywność ruchową.
– Puscaj mje! – warknął w stronę karmicielki, uderzając łapką w jej język który przejeżdżał po sierści kocurka. Sarnia Pręga instynktownie cicho syknęła, na co mały Piorun dostał prawie zawału. Kucnął przy ziemi, modląc się aby nie dostało mu się w zadek. Gdy Sarna spojrzała na niego niepewnie ten zamknął oczy i nakrył się łapkami. Po chwili uciekł najszybciej jak umiał w drugi kąt żłobka, unikając pouczającej go Sarny bojąc się, że ta go zaatakuje, bądź nawet zabije.
Tak, Piorun zdecydowanie był dzieckiem-schizą. Dlaczego miałaby go atakować? O to trzeba już pytać właśnie jego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz