zima
W jej uszach cały czas brzmiały słowa Iglastej Gwiazdy, który mianował swoje własne córki na uczennice. Dwie na wojowników, jedną na medyczkę.
- Piórko, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem - przemawiał point. Piórko zadrżała. Nie była pewna, czy to przez niską temperaturę, czy ukłucie niezadowolenia z powodu nazwania jej kocurkiem. Nie utożsamiała się już od co najmniej dwóch księżyców z dawną płcią. Tak wyszło. Część klanu już widziała w niej kotkę, więc dlaczego nie przyznał tego przed wszystkimi? Zdziwiliby się, lecz nie myliliby formy zwracania się do liliowej. - Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Pierzasta Łapa. Twoim mentorem będzie Ciężki Krok. Mam nadzieję, że przekaże ci on całą swoją wiedzę - dokończył Iglasta Gwiazda.
Po ceremonii Kacza Łapa wraz z Pierzastą Łapą udały się do nowego legowiska, żeby wybrać sobie miejsce do spania. W środku spotkały Kolczastą Łapę.
- Gratulacje, Piórko. Powodzenia w treningu - rzucił przyjaciel liliowej, uśmiechając się z drwiną.
- Połamania łap - odpowiedziała srebrnemu.
Siostry siedziały ze sobą i rozmawiały na temat przyszłych księżyców. Pierzasta Łapa pilnowała siebie, żeby nie nazywać towarzyszki Kaczuszką, z przyzwyczajenia. Dziwnie brzmiało dwuczłonowe imię. Z czasem się przyzwyczai, w końcu spędzi z nim kilka księżyców.
Następnego dnia, po pierwszym intensywnymi dniu treningu, siostry ponownie usiadły na tych samych miejscach i podjęły rozmowę na temat swoich mentorów. Obie kotki były zmęczone i czuły ból poduszeczek łap. Aż dziwne. Mimo wszystko Pierzasta Łapa czuła niemałą satysfakcję. Nie ubrudziła się za bardzo, a Ciężki Krok okazał się naprawdę wyrozumiałym kocurem.
Do legowiska wszedł bury kocur o licznych cętkach na swoim ciele. Liliowa przyjrzała się bacznie osobnikowi. Kiedyś widziała go z Fasolką, właściwie już Fasolkową Łapą. Nie potrafiła uwierzyć, ilu członkom klanu ukochana siostrzyczka skradła serca. Była szczera, miła i bardzo łatwo nawiązywała znajomości. Pierzasta Łapa bardzo cieszyła się z tego powodu.
- Dzień dobry! - miauknął, uśmiechając się.
- Witaj - przywitały się Kacza Łapa i Pierzasta Łapa.
- Usłyszałem od mojej siostry, że mamy nowych lokatorów - powiedział kocurek.
Liliowa machnęła ogonem, rozpoznając przybysza. Wróblowa Łapa! Syn dawnego zastępcy Iglastej Gwiazdy! Jak mogła go nie rozpoznać? Fasolka wiele razy opowiadała o serdecznym uśmiechu i usposobieniu kocurka.
- Właściwie lokatorki - poprawiła Wróbelka. Cóż... Szykowała się kolejną rozmowa "jestem kotką, nie kocurem". Westchnęła pod nosem. Wytrzyma to.
Wróblowa Łapa zaśmiał się.
- Przecież Fasolka... To znaczy Fasolkowa Łapa ma siostrę i brata - powiedział.
- Już nieaktualne - rzuciła Kacza Łapa. Przeciągnęła się. - Wytłumacz mu to, idę po jakiegoś drozda - dodała i wyszła z legowiska.
- Czy... Chorujesz i majaczysz? O to chodzi? - próbował znaleźć przyczynę uczeń.
- Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Jestem kotką, nie kocurkiem - wyznała prosto z gałęzi Pierzasta Łapa.
- Ty? Przecież wyglądasz na prawdziwego kocura - zdziwił się.
- Też tak na początku sądziłem, a właściwie sądziłam - miauknęła uczennica, krzywiąc się lekko. - Po moich narodzinach jedna z królowych myślała, że Miedziana Iskra urodziła trzy córki, nie dwie. Wszystko przez mój wygląd. Dodatkowo nie interesują mnie rzeczy przeznaczone dla kocurów. Bójki i walki o dominację? Nie, w życiu. Wolę czystość i zapach kwiatów. Trudno będzie ci się do tego przyzwyczaić, ale taka prawda.
<Wróbelku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz