Zobaczywszy ślepą kotkę, którą kiedyś męczył w dzieciństwie nie mógł nie podejść.
— Cześć — miauknął nieco niepewnie.
Wojowniczka mruknęła coś do siebie, ale nie usłyszał co dokładnie. Widząc ją przy stosie ze zwierzyną zastrzygł zaciekawiony uszami. Czyżby ślepa kotka i umiała polować? Myszek kompletnie nie znał się na ślepych. Nie sądził, że coś potrafią prócz nie widzenia i byciem balastem dla kraju jak kiedyś wspominał im wujek Bluszczowy Poranek.
— Co upolowałaś? — zapytał niewinnie.
Kotka i tak skrzywiła się.
— Nie twój interes — syknęła, odchodząc.
Mysia Łapa nieco zdziwiony podążył za nią.
— Ty umiesz w ogóle polować? — spytał nietaktownie. — Znaczy się, przecież nic nie widzisz... Skąd wiesz gdzie jest zwierzyna? — dodał po chwili, widząc zjeżoną sierść kotki.
— Bo mam ciołku jeszcze inne zmysły niż wzrok — oznajmiła Tańcząca Pieśń.
Niby takie proste a Myszek nie pomyślał o tym wcześniej.
— No, ale nie można jedynie polegać na węchu i on zawodzi — powtórzył formułkę Węgorzewo Grzbietu.
— Mnie jakoś jeszcze nie zawiódł — burknęła kocica.
Mysia Łapa jedynie mruknął pod nosem. Mógł przyrzec, że jeszcze niedawno Fiołkowa Łapa opowiadał mu, że widział jak Tańcząca Pieśń przewraca się o jakieś gałązki w lesie. Kocurek nie rozumiał czemu Lisia Gwiazda kazał się męczyć ślepej kotce i zgrywać wojownika, ale najwidoczniej duma wojowniczki była za wielka, by ta mogła żyć spokojnie.
— To ja już pójdę — miauknął Mysia Łapa, tykając kity kotki dla pewności, że ta słyszała. — Powodzenia z polowaniem nosem — dodał na pożegnanie, uciekając od wojowniczki zanim ta na niego nakrzyczy, że ją tyka.
* * *
Wiele się w życiu Mysiej Łapy zmieniło. Po ojcu do dziś nie było śladu, przybyło mu rodzeństwa. Jego zauroczenie w Drzemlikowy Dzwonku okazało się także bez perspektyw. Co prawda kotka nie dała mu kosza, ale to pewnie tylko dla tego, że Myszek zdążył się dowiedzieć przed wyznaniem jej miłości, że ta chodzi z jego kuzynem Mleczowym Kwiatem. Nie miał pojęcia co ta widzi w tym bez łapnym kocurze, który posiadał podobnie dziwne ślipia co medyczka-szpieg od rybojadów.
— Mysia Łapo! — zawołał jego mentor.
Kocurek niechętnie spojrzał w stronę czarnego kocura.
— Tak?
— Przestań się obijać i idź na patrol, jak chcesz w końcu skończyć trening — mruknął do niego Węgorzy Grzbiet.
Kremowy kiwnął łbem i skierował łapki w stronę wyjścia z obozu. Grupa kotów już na niego czekała. Wśród z nich znał Kurkowy Zakątek i Tańczącą Pieśń, no i kojarzył biało-czarnego kocura o imieniu chyba kogut. Niepewnie podszedł do kotki.
— Gdzie mamy iść? — miauknął do niej cicho.
Może podczas patrolu znajdzie jakiś ślad, który podprowadzi go do taty.
<Tańczącaa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz