*trochę skip, żeby czaso nie zdechło*
Kolejny dzień i kolejne uderzenia serca spędzane w towarzystwie bab doprowadzały Meszka do szału. Kocurek dosłownie BŁAGAŁ w myślach, żeby jakoś dotrwać do ceremonii na ucznia i wyrwać się od tej całej hałastry. Jak już zacznie szkolenie będzie miał święty spokój. Tak. Myśl idealna. Znajdzie sobie własnych znajomych i koniec z trajkotaniem o tym, jaki to jest be i fuj, bo nazwał Rosę głupią. Co prawda od jakichś dwóch księżyców kocurek zachowywał wszelkie pozory bycia idealnym i grzecznym synem, jednakże jego cierpliwość drastycznie się kończyła. A to idź się pobaw, a to leź słuchać kolejnej durnej historyjki z palca wyssanej... No nie, po prostu nie. Ileż można było tego znosić?
— Meszku, idziesz z nami na przechadzkę po obozie? — zaproponowała szylkretowa siostra, zawieszając główkę nad niebieskim kocurem, który po obfitym posiłku odpoczywał z wywalonym brzuchem do góry. Mech niechętnie otworzył pomarańczowe ślepia, zezując na swoją siostrę, po czym beknął ostentacyjnie.
— Ne, objadłem się, nie che mi się — odparł, ponownie oddając się relaksowi, zastanawiał się jednak, czy nie zabrzmiał zbyt wrednie. Co prawda starał się być miło aż do orzygania, aczkolwiek czasem się zapominał i wychodziło co wychodziło.
Mimo to zapowiadało się na to, że Rosa zwyczajnie mu odpuściła i będzie mógł leżeć w spokoju, jednakże szybko sprowadzono go na ziemię. Och jak łatwowierny był licząc na to, że chociaż ten jeden, jedyny raz nie zostanie wyprowadzony z równowagi! Zimorodek całym swoim tłustym cielskiem zwalił się na Meszka, powodując jęk bólu u brata, którzy szybko go zrzucił z siebie. Wnuk Sroczego Żaru oddychał ciężko, biorąc głęboki wdech raz za razem.
Spokojnie.
Spokojnie.
Nie zabij tego ciołka.
Widząc wzrok matki, która przyglądała mu się podejrzliwie, wyczekując na reakcję potomka, tylko westchnął. Wstał i mamrocząc pod nosem "jednak idę" powłóczył za siostrą oraz Rumiankową Pręgą, która czekała na swoje rodzeństwo tuż przy wyjściu ze żłobka. Co prawda dla Mchu wizja zaiwaniania za puchatą kitą siostry ani trochę mu nie pasowała, szczególnie teraz, gdy objadł się jak mały prosiaczek, to jednak uznał to za lepsze wyjście niż siedzenie w kociarni. Głównie dlatego, że Zimorodek został z Mysią Łapą. Niebieski chyba nigdy nie sądził, że będzie tak gorliwie w duchu dziękował któremuś, ze swojego rodzeństwa za wybawienie od tego idioty.
— Meszku, słuchasz mnie? — Rosa pacnęła go ostrożnie łapką w policzek. Zamyślony młodziak podniósł łebek do góry.
— Hm? — zanucił, zmuszając się do przybrania uśmiechu na mordkę.
— Rosa pytała, kim chcesz być, jak dorośniesz — Rumianek wyszczerzyła ostre ząbki w równym uśmiechu. Kocurek rozejrzał się. Dopiero teraz zauważył, że stali pod legowiskiem wujka Lisiej Gwiazdy. Ruda puchata kita zwisała z orlego gniazda.
— Liderem. Chcę tam spać — oznajmił niemalże mechanicznie — A ty? — zwrócił się do siostry, poruszając wąsami.
< Rosa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz