Najstarsza poruszyła wąsikami, dopiero po pewnej chwili, wydając z siebie ciche westchnięcie.
— Niby co, modlalo? — mruknęła.
— Siama jeses modlala. Jak niby mamy se nalesc mofylkami? Fuj. — miauknął oburzony Melonik. Że też Ryjówka mogła wpaść na taki pomysł. Czasem widział, jak łapała te małe skrzydlate potworki, ale nie wyobrażał sobie, żeby mieć takie motylki w brzuchu. A gdyby ożyły? Chociaż... może wtedy mogłyby unieść kota od środka i można by było latać? Nie, motyle są za małe na to.
— To ftedy cio? — szylkretka wyrwała go z przemyśleń. Malon zamrugał parę razy zdziwiony jej pytaniem. Musieli znaleźć coś, co mogli by zjeść i się najeść. Nie mogli wiecznie patrzeć na zasadę "przynajmniej nie umrą z głodu". Skoro już wyszli z norki to musieli znaleźć coś dobrego!
— Mmm... posukajmy myse! — zawołał w końcu, rozglądając się na około. Skoro kociaki zostawiały ślady to może jedzenie też?
— Mmm... posukajmy myse! — zawołał w końcu, rozglądając się na około. Skoro kociaki zostawiały ślady to może jedzenie też?
— Jak? — zapytała po chwili Ryjówka, zaginając go tym pytaniem. Nie mógł zaleźć żadnego tropu na ziemi wokoło, co trochę wytrąciło go z dobrego humoru. Czemu myszy nie mogły do nich przychodzić i pchać się prosto do pyszczków? Życie byłoby o wiele łatwiejsze gdyby tak było! Zanim gruby Melonik jednak zdążył odpowiedzieć, trójka kociąt usłyszała cichy trzask w pobliskich krzakach. Maluchy zaalarmowane szybko spojrzały w tą stronę, czekając na rozwój wydarzeń. Niedługo po tym z roślinki zaczął się wyłaniać kolczasty... tyłek? Chociaż był wysokości kociaków, to nie przypominał Melonowi jego sióstr. Niedługo to coś wylazło całkowicie, a jego pyszczek był schowany pod zielonym liściem, który uniemożliwił zwierzęciu widzenie.
— Cio to? — szepnął kremowy, przybliżając się do rodzeństwa. Pierwszy raz widział takie stworzenie. Na grzbiecie miało ciernie, było brązowe i mniej więcej ich wielkości. Ale grubsze. Nawet szersze niż jego brzuszek! A on, według Muchy i Ryjówki, był naprawdę szeroki!
— Nie fiem... — miauknęła cicho szylkreta, jeżąc futerko na grzbiecie i karku. Melonik szybko poszedł jej śladami i zaraz trójka kociaków stroszyła się i wyginała grzbiety w łuki. Kremowy kocurek otworzył szerzej oczy, gdy to coś, co stało przed nimi zrzuciło liścia, ukazując swój śmieszny, długaśny pyszczek. Jednak zaraz po tym, gdy zwierz ich zobaczył, w uderzeniu serca zwinął się w kulkę i zaczął głośno fukać. Kocięta delikatnie wystraszone nowym stworzeniem cofnęły się, wciąż obserwując przybysza.
— To potfól. — stwierdził w końcu Melon na głos.
< Ryjówko? >
< Ryjówko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz