Szedł przed siebie, szukając czegoś, co mogłoby mu posłużyć do przenoszenia większej ilości gałązek. Nie zamierzał dylać w jedną i w drugą stronę milion razy. Nie był głupi. To, że zaoferował pomoc kocurowi, nie oznaczy, że miał w planie zaiwaniać jak głupi osioł. Dokładnie rozglądał się po okolicy, aż nie dostrzegł fragmentu kory, który leżał pod drzewem, uśmiechnął się pod nosem, człapiąc w jego stronę.
— Nie tego szukamy, geniuszu — fuknął niezadowolony medyk. Mała Łapa wywrócił ślepiami, zupełnie ignorując upierdliwe narzekanie liliowego. Cholerny niewdzięcznik.
— Chcesz mojej pomocy, czy nie? — miauknął krótko. Nie zamierzał się płaszczyć i błagać o pozwolenie na udzielenie medykom pomocy w zbieraniu paru kijaszków. Nie to nie, jak coś mu nie pasowało, to czarny kocur zaraz mógł się odwrócić, walnąć mu ogonem w mordę i iść sobie w cholerę. Niech sobie frajer sam radzi, jak jest taki wyszczekany. Łaski mu nie robił. Odpowiedziała mu jedynie cisza i zawzięty wyraz pyska Potrójnego Kroku. Uznał to więc za zielone światło. Podszedł do kawałka kory, po czym popychając ją pyskiem, wywlekł ją na bardziej otwarty teren.
Westchnął cicho, po czym bez słowa zabrał się za szukanie patyków. Nosił jeden za drugim, czasem kilka w pysku, aż zrobił się całkiem ładny stosik. To był znak dla czarnucha, że pora już wracać. No i ruszył w stronę obozu, popychając wyładowaną patykami korę i co jakiś czas przystając, by upewnić się, że idzie w dobrym kierunku.
Potrójny Krok cały ten czas obserwował go uważnie, aż samemu uczniowi na karku zaczęła się robić gęsia skórka. Co prawda za gówniaka bardzo lubił medyków jednakże teraz? Czuł mieszane uczucia względem nich. Strzyżyk złamała kodeks i oberwała piorunem, Fasolkowa Łapa wydawała się bardzo sympatyczna, zaś Potrójny Krok... Cóż. Zdecydowanie gdyby Maluch musiałby go określić, to opisałby go jako kota, którego drzewo utkwiło głęboko w tyłku.
Sam wiedział, że jest przewrażliwiony na punkcie swojego wyglądu, z resztą zbeształ za nawiązanie do niego Kolczastą Skórę, jednakże główny medyk klanu wilka zdawał być nie tyle co przewrażliwiony odnośnie swojego wyglądu, co zwyczajnie posiadał wybujałe ego, które przerastało o kilkukrotnie.
— To co teraz? — zapytał, gdy dotarli na miejsce.
< Trójko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz